Rosja płaci ekologom za zwalczanie gazu łupkowego?
Magazyn "Business Insider" w artykule "Eksperci: Rosja finansuje plan zakończenia wydobycia gazu łupkowego" publikuje ciekawą, domniemaną wersję działań władz rosyjskich. Jeśli eksperci się nie mylą, zupełnie inaczej należy teraz patrzeć na działania przeciwników gazu łupkowego, w tym przede wszystkim w Polsce.
Kreml patrzy, europejskie kraje się buntują a wysłannicy Moskwy potajemnie finansują kampanię "wykolejenia" strategicznych planów energetycznych Zachodu. To nie jest scenariusz filmu o zimnej wojnie, lecz prawdziwa opowieść o sukcesie wydobycia gazu łupkowego w USA i poważnych, politycznych implikacjach. W artykule sytuację opisuje się jako rozlatujące się domino - takie zmiany w świecie od Waszyngtonu przez Moskwę po Pekin wywołało wydobycie gazu z łupków.
Czytaj raport specjalny serwisu Biznes INTERIA.PL "Gaz łupkowy w Polsce"
Konsekwencje nie są do końca znane, lecz pewne jest jedno - Stany Zjednoczone w najbliższej przyszłości nie będą już importować gazu i Rosja będzie wielkim przegranym. Fiona Hill, ekspertka od spraw rosyjskich z Brooking Institution w Waszyngtonie twierdzi, że rosyjska dominacja na rynku gazowym na Starym Kontynencie jest już przeszłością.
Wszystko zaczęło się kilka lat temu, gdy w Pensylwanii i Teksasie odkryto w złożach łupkowych wielkie złoża gazu. Surowiec zalał rynek w USA i ceny błękitnego paliwa znacznie zniżkowały. To brutalnie uderzyło w Rosję - ona eksportuje gaz po 10 dolarów, w Stanach ta sama jednostka miary kosztuje 3 dolary. Prosta matematyka przyciąga uwagę firm energetycznych i polityków z całego świata.
Od konfliktu Rosji z Ukrainą w 2009 r. 15 europejskich krajów szuka alternatywnych źródeł energii, innych niż rosyjski gaz. Na razie Gazprom jest największą branżową firmą na świecie (w 2011 r. miała 44 mld dolarów zarobku), lecz ostatnio zatrzymała nowe inwestycje a tegoroczne zyski mają być mniejsze o 25 proc. Rosjanie mają powody do obaw - kwestia ich niepokojąco dominującej pozycji na europejskim rynku energetycznym została ostatnio podniesiona przez Mitta Romneya, kandydata republikanów na prezydenta. Barack Obama zapowiedział, że Stany mają przed sobą stulecie gazowego powodzenia, co o połowę obniży import ropy do 2020 roku i da 600 000 miejsc pracy w samym tylko przemyśle gazowym.
Magazyn cytuje też list polskiego ministra środowiska do agencji informacyjnej Associated Press, w którym napisał on, iż "zwiększenie wydobycia gazu z łupków w Europie ograniczy import rurociągami z Rosji i Algierii".
Kreml jest na razie na etapie pocieszania się - trudno sobie wyobrazić eksport amerykańskiego gazu łupkowego na inne kontynenty, niską cenę tamtejszego surowca uważa się za przejściową a sytuację w Europie Rosja ma pod kontrolą - tak długo jak na przemysłową skalę nie będą eksploatowane złoża łupkowe. Ostatecznie Rosja może skierować swoje rurociągi w inną stronę - ma wielkie rezerwy, które trafią na rynki rozwijające.
Magazyn informuje, że w Europie panuje przekonanie, iż Rosja finansuje wszelakie lobby ekologiczne, których zadaniem ma być uwypuklanie ryzyk związanych z wydobywaniem gazu łupkowego. Hamowanie rozwoju tego nowego przemysłu ma odbywać się także poprzez zależną od Gazpromu prasę (w Rosji i Europie), która rozpuszcza niepokojące wieści o zagrożeniach. Gazprom oficjalnie odrzuca te zarzuty twierdząc, że boom na gaz łupkowy jest korzystny dla gazu w ogóle jako "obfitego i taniego" paliwa. Gazprom nie podał jednak powodów dlaczego np. Polsce każe płacić tak dużo za "tani" gaz.
Opr. Krzysztof Mrówka