Rosjanie chcą utrzymywać niepewność na rynkach gazu

Fizyczne dostawy gazu z Rosji do Niemiec gazociągiem Jamał-Europa, przez Białoruś i Polskę, zostały we wtorek rano wstrzymane - wynika z danych niemieckiego operatora sieci Gascade. Gazprom nie zarezerwował na wtorek przepustowości na eksport tym rurociągiem. Wolumen przesyłu spadał już wcześniej. Rosjanie chcą utrzymywać niepewność na rynkach.

Firma ogranicza tranzyt od piątku 17 grudnia. Wydajność przesyłu stopniowo spadała, do 5,2 mln m sześc. w sobotę, do 4,2 mln m sześc. w niedzielę i do 3,8 mln m sześc. w poniedziałek. Ale - jak zaznacza Szymon Kardaś, ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich - już wcześniej, w zeszłym tygodniu, zdarzały się sytuacje wstrzymania przesyłu.

Niepewność z ostatnich dni doprowadzała europejskie ceny spotowe gazu do rekordowych poziomów. Miesięczne kontrakty na gaz na rynku holenderskim wzrosły we wtorek o 4 proc., do 153,10 euro/MWh i zbliżyły się do rekordowego poziomu 155 euro/MWh z października.

Jak podają media, uruchomiony został tzw. rewers na gazociągu jamalskim, co oznacza, że gaz zaczął płynąć w kierunku odwrotnym, z Niemiec do Polski. Wciąż obowiązuje bowiem wieloletni kontrakt jamalski, na podstawie którego Polska kupuje gaz od Rosji. Wygaśnie on z końcem 2022 roku. Inną drogą przesyłu gazu do Polski jest trasa przez Ukrainę.

Reklama



Gra Gazpromu

- W zeszłym tygodniu były już dni, gdy Gazprom nie rezerwował mocy na Jamale. Raz Rosjanie rezerwują większe moce, raz mniejsze, kiedy indziej nie rezerwują wcale. W ten sposób utrzymują niepewność, taka też jest ich intencja. A to natychmiast przekłada się na ceny. Rynek się kompletnie rozregulował. Każdy sygnał dotyczący eksportu rosyjskiego widać w cenach surowca- mówi Interii Szymon Kardaś, ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich.

Jego zdaniem takich sytuacji będzie więcej. Gazprom będzie kontynuował swoją grę, dopóki nie zrobi się cieplej i spadnie zapotrzebowanie na błękitne paliwo. A wzrost cen jest koncernowi na rękę.

Rosyjski gigant gazowy w listopadzie odmówił rezerwacji pojemności z miesięcznym wyprzedzeniem. Zamiast tego w grudniu ma możliwość zamawiania dostaw na kolejny tydzień lub na cały dzień.

Kara za brak kontraktów długoterminowych?

Analityk podkreśla, że Gazprom swoimi decyzjami zdaje się cały czas przekonywać rynki, że warto mieć długoterminowe kontrakty czy to na dostawy surowca, czy na tranzyt, bo tylko to jest gwarancją stabilności.

Według niego to właśnie te przesłanki leżą u podstawi działań koncernu, a nie zapowiedzi prezydenta Białorusi Aleksandra Łukaszenki, który groził blokadą gazociągu, czy rozpoczęcie napełniania gazem drugiej nitki gazociągu Nord Stream 2 (druga nitka zaczęła być wypełniana gazem w piątek, w przypadku pierwszej proces ten przeprowadzono w październiku).

Rynki komentują, że polityka handlowa rosyjskiego koncernu ma na celu doprowadzenie do jak najszybszego uruchomienia gazociągu Nord Stream 2, łączącego bezpośrednio Rosję i Niemcy, który wzbudza w Europie wiele kontrowersji. Rosja zakończyła budowę rurociągu we wrześniu, nie uzyskał on jednak jeszcze zgody regulacyjnej Niemiec i Unii Europejskiej, na co wpływ mogą mieć napięcia polityczne związane z gromadzeniem się wojsk rosyjskich na granicy z Ukrainą.

Niemiecki regulator wstrzymał jakiś czas temu proces certyfikacji, zaznaczając jednak, że chodzi o kwestie czysto formalne. Nord Stream 2 AG musi zarejestrować spółkę w Niemczech, działającą według niemieckiego prawa, by proces certyfikacji mógł być kontynuowany. Podmiot jest w trakcie rejestracji. Cała procedura opóźni proces uzyskiwania zgód co najmniej do lipca, bo poza decyzją niemieckiego regulatora konieczna jest jeszcze zgodna Komisji Europejskiej.

Niemiecki dwugłos

Działania Gazpromu rodzą pytanie o zasadność długoterminowe współpracy z partnerem, który nie działa według reguł czysto biznesowych, a politycznych. Głos w tej sprawie zabrał niedawno wicekanclerz Niemiec Robert Habeck. Podkreślał on, że "pod względem geopolitycznym rurociąg zawsze był błędem", a wszystkie kraje europejskie z wyjątkiem Niemiec i Austrii, zawsze były temu przedsięwzięciu przeciwne. Groził zatrzymaniem gazociągu Nord Stream 2 w przypadku rosyjskiego ataku na Ukrainę.

Tymczasem kanclerz Olaf Scholz był dużo bardziej wstrzemięźliwy. Zaznaczał, że gazociąg jest "projektem sektora prywatnego" analizowanym obecnie przez niemieckiego regulatora. I dodał, że niemiecki urząd zdecyduje o tym w "całkowicie niepolityczny sposób".

Zdaniem Szymona Kardasia, wybór nowego kanclerza w Niemczech nie przełoży się na zmianę podejścia wobec Nord Stream 2. - Wypowiadał się on już na temat inwestycji, wskazując że to projekt ekonomiczny. Sytuację komplikuje nieco pojawienie się Zielonych w koalicji rządowej. Ich poglądy są nieco bardziej zdecydowane. Ale moim zdaniem jeśli Rosjanie nie zrobią czegoś bardzo ryzykownego, mam na myśli poważną eskalację militarną wobec Ukrainy, nie będzie zmiany stanowiska wobec rurociągu, który jest już gotowy - mówił.

Przywoływał też apele niemieckiego biznesu, który opowiadał się za uruchomienie Nord Stream 2

Monika Borkowska

BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: gaz | Rosja | Niemcy | gazociąg
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »