Rosjanie mogą chcieć odwetu za limit cenowy na ropę. Odetną dostawy Drużbą?
Obecny pułap cenowy na rosyjską ropę raczej nie ograniczy wpływów do budżetu Rosji. Jest on wyższy niż cena rosyjskiej ropy Urals sprzedawanej w europejskich portach - informuje Szymon Kardaś, analityk Ośrodka Studiów Wschodnich. Przedstawiciele rosyjskich władz zapowiadali, że nie będą handlować ropą z państwami, które ten limit uznają. Analityk zastanawia się, czy Moskwa, w ramach odwetu, nie odetnie dostaw do Europy wyłączonym spod unijnych sankcji rurociągiem "Drużba".
Rosja zdołała w listopadzie, przed wprowadzeniem unijnego embarga, zwiększyć wydobycie o ok. 2 proc., do prawie 1,49 mln ton dziennie. Produkcja rosła systematycznie przez cały miesiąc. Nie udało się jednak dojść do poziomu z lutego-marca, gdy wynosiła 1,5 mln ton dziennie. W kwietniu nastąpił duży spadek produkcji, do 1,37 mln ton na dobę. Stopniowo jednak była ona odbudowana, w ramach jak zachodnich kontrahentów zastępowano azjatyckimi.
W ciągu jedenastu miesięcy w Rosji wyprodukowano prawie 490 mln ton ropy. Na koniec roku, jak szacuje "Kommiersant", wydobycie może zbliżyć się do 535 mln ton. Dla porównania, w 2021 roku wyniosło 524 mln ton.
Embargo na morskie dostawy surowca z Rosji zaczęło obowiązywać 5 grudnia, ale wiele krajów zachodnich już wcześniej ograniczyło zakupy. W listopadzie eksport do Europy spadł o około 4 proc., do 615 tys. ton dziennie. W związku z tym, że produkcja rosła, a eksport spadał, zwiększone wolumeny rosyjskiej ropy kierowano do tamtejszych rafinerii. Ich przerób wzrósł o 2 proc., do 785 tys. ton dziennie. Zdecydowano się na to mimo sezonowego spadku popytu na paliwa w Rosji.
Ale embargo to nie wszystko. Państwa G7, UE i Australia wprowadziły z dniem 5 grudnia maksymalny poziom cen ropy, 60 dol. za baryłkę. Po tej lub niższej cenie rosyjski surowiec będzie mógł być przesyłany do krajów trzecich, przy wykorzystaniu usług - transportowych, finansowych - świadczonych przez unijne podmioty. Mechanizm cenowy będzie aktualizowany co dwa miesiące, przy uwzględnieniu aktualnej sytuacji na rynkach energetycznych. Przyjęto, że próg powinien być o co najmniej 5 proc. niższy od cen rosyjskiej ropy.
Jeśli kraje trzecie przyjmą limit cenowy, będą mogły korzystać z usług transportowych i innych powiązanych usług (ubezpieczenia i finansowania) świadczonych przez unijnych operatorów. Jeśli nie, usługi takie nie będą mogły być wykonywane.
Według Siergieja Kondratiewa z rosyjskiego Instytutu Energetyki i Finansów, na którego wypowiedź powołuje się "Kommiersant", produkcja rosyjskiej ropy w grudniu może spaść do około 1,4 mln ton. Jego zdaniem limit cenowy będzie miał na razie ograniczony wpływ na dynamikę eksportu, ważniejsze będą skutki unijnego embarga. Z kolei analitycy JP Morgan szacują, że w pierwszym kwartale produkcja może spaść o 500 tys. baryłek dziennie, czyli o 68 tys. ton każdego dnia.
Alekandr Nowak, wicepremier Federacji Rosyjskiej, oświadczył, że Rosja nie będzie handlować ropą z państwami, które ten limit uznają, nawet jeśli będzie musiała nieco ograniczyć produkcję. Argumentował, że to działanie nierynkowe i nieskuteczne, "rażąco ingerujące w instrumenty rynkowe". Zapewnił, że Rosja nie będzie używać narzędzi związanych z limitem cenowym, trwają prace nad mechanizmami, które zabraniają stosowania limitu cenowego, bez względu na jego poziom.
Szymon Kardaś, analityk Ośrodka Studiów Wschodnich, ocenia, że pułap cenowy w rzeczywistości łagodzi sankcje wobec Rosji. Szósty pakiet unijnych sankcji zakładał embargo na import ropy drogą morską do krajów UE (od 5 grudnia) i zakaz importu produktów naftowych od (5 lutego). Zabroniono też świadczenia usług transportu morskiego, pomocy technicznej, usług pośrednictwa, finansowania związanych z transportem rosyjskiej ropy do państw trzecich. To się jednak zmieniło. Ostatecznie uzgodniono, że jeśli surowiec będzie sprzedawany do państw trzecich poniżej określnej ceny, usługi takie będą mogły być dalej oferowane.
Ekspert OSW podkreśla, że podziały w tej sprawie były widoczne od początku negocjacji. Polska i kraje bałtyckie domagały się ustanowienia limitu na poziomie 30 dol. za baryłkę, a inne, jak Grecja, Malta czy Cypr, opowiadały się za ceną nie niższą niż 70 dol. za baryłkę. Trzy kraje z południa chciały uniknąć negatywnych konsekwencji nowych przepisów dla swojego sektora transportowego. Flota tych państw jest w znaczącym zakresie wykorzystywana do eksportu rosyjskiej ropy i produktów naftowych.
Zainteresowane wprowadzeniem wysokiego poziomu limitu cenowego były też, według doniesień medialnych, władze USA. Obawiały się one destabilizacji globalnego rynku naftowego, w tym wstrzymania przez Rosję części eksportu ropy.
- Nie wydaje się, by ustanowiony przez państwa UE pułap cenowy przyczynił się do osiągnięcia kluczowego celu, jakim jest obniżenie dochodów Rosji ze sprzedaży ropy. Po pierwsze, jest on obecnie wyższy od cen rosyjskiej ropy Urals sprzedawanej w europejskich portach. Zgodnie z danymi publikowanymi przez agencję Argus, rosyjska ropa kosztowała 30 listopada w porcie w Primorsku 48 dol. za baryłkę, w porcie w Rotterdamie niecałe 53 dol., w porcie Augusta - niecałe 58 dol. Wysokość pułapu cenowego jest natomiast niższa od kwoty, za którą surowiec rosyjskich marek sprzedawany jest na Dalekim Wschodzie: marka WSTO kosztuje tam 73 dol. za baryłkę, a ropa wydobywana na Sachalinie 68-70 dol. - napisał w swoim komentarzu Kardaś.
Zaznaczył, że - według analiz branżowych - eksport naftowy rosyjskich firm pozostaje rentowny nawet przy cenie surowca oscylującej w przedziale od 25 do 30 dol.
Istotna będzie reakcja Indii, Chin i Turcji, które po wybuchu wojny na Ukrainie stały się głównymi odbiorcami rosyjskiego surowca.
- Nie można wykluczyć, że kraje te mogą być w pewnym zakresie zmuszone (przynajmniej częściowo) do tego, by dostosować się do przyjętego mechanizmu ze względu na ograniczenia dotyczące świadczenia unijnych usług transportowych, finansowych i ubezpieczeniowych w odniesieniu do kontrahentów z państw trzecich. Do szczególnie newralgicznych należą przy tym usługi ubezpieczeniowe, które w przypadku 80-90 proc. transakcji świadczone są przez podmioty zarejestrowane w krajach należących do G7 - ocenia analityk.
"Financial Times" informował niedawno, że w tym roku Rosja kupiła 103 tankowce. Teoretycznie restrykcje mogą być też omijane przy wykorzystaniu tzw. floty widmo, zwanej w niektórych źródłach szarą czy czarną. Rozwiązać trzeba będzie także inne problemy, związane choćby z ubezpieczeniem ładunków.
Tak czy inaczej - według analityka - pułap cenowy w takim kształcie nie będzie miał istotnego wpływu na sytuację finansowo-gospodarczą Rosji. Może natomiast skłonić ją do podjęcia kroków odwetowych. Przedstawiciele rosyjskich władz zapowiadali możliwość odcięcia dostaw ropy do kontrahentów stosujących mechanizm limitu cenowego. To może uderzyć w przesył ropy do Europy rurociągiem Drużba, który został wyjęty spod unijnego embarga i mechanizmu pułapu cenowego.
- Wprawdzie taka decyzja generowałaby dla Rosji kolejne koszty finansowe i reputacyjne (...), jednak wydaje się, że jest ona na to gotowa. Kalkulacja Kremla może opierać się na tym, że ograniczenie podaży rosyjskiego surowca mogłoby doprowadzić do drastycznego skoku cen ropy i pogłębienia kryzysu energetycznego w Europie, to zaś miałoby ostatecznie wymusić na państwach Zachodu rewizję ich polityki sankcyjnej - pisze analityk.
Monika Borkowska