Rośnie uzależnienie globalnych koncernów od działalności w Chinach

Działalność wielu korporacji pochodzących ze Stanów Zjednoczonych, zaliczanych do największych przedsiębiorstw globalnych, notowanych na giełdzie nowojorskiej i uwzględnionych w indeksie S&P 500, jest coraz bardziej uzależniona od wyników sprzedaży na rynku chińskim.

Duże korporacje o zasięgu globalnym, takie jak Boeing, Caterpillar, General Motors, 3M, United Technologies, DuPont i Apple dużą część swoich zysków w drugim kwartale br. osiągnęły ze sprzedaży na terenie Chin, wynika z analizy ekspertów tygodnika The Economist.

Wskaźnik takiego uzależnienia wprowadził "The Economist", nazywając go "sinodepency indeks" (wskaźnik uzależnienia od Chin), który w sposób graficzny przedstawia rozkład przychodów z rynku chińskiego i ich udział w ogólnej strukturze sprzedaży międzynarodowych koncernów mających siedzibę w USA.

Reklama

W lipcu 2013 r. wskaźnik ten dostarczył wiele informacji na temat tempa zmian w strukturze zakupów chińskich. Widać wyraźny wzrost sprzedaży wyrobów wysoko zaawansowanych technologicznie, w tym produkcji takich firm, jak Apple, Qualcomm, Intel i IBM.

Giełdowe spółki amerykańskie są obecnie bardziej uzależnione od Chin, niż były w 2009 r., gdy wskaźnik został wprowadzony. Wtedy rynek chiński dawał średnio 9,8 proc. ich przychodów, a w 2012 r. udział sprzedaży na terenie Chin wzrósł do 11,2 proc.

Firmy o profilu informatycznym i telekomunikacyjnym zanotowały wzrost najwyższy, a wśród nich liderem jest koncern Apple, który na koniec drugiego kwartału b.r. 11 proc. swoich produktów sprzedał na terenie Chin, podczas gdy w 2009 r. udział rynku chińskiego w całkowitej sprzedaży koncernu wynosił 1,1 proc.

Duży wzrost zanotowali również producenci wyrobów codziennej konsumpcji, takich marek jak Yum! Brands, Procter & Gamble, Coca-Cola oraz Johnson & Johnson.

Zdaniem profesora nauk politycznych i stosunków międzynarodowych na Bucknell University, autora książki "USA - Chiny w XXI w.", Zhu Zhiquna, rosnący wskaźnik uzależnienia sugeruje zwiększający się wpływ Chin na wiele firm z indeksu S&P 500 (jest to indeks, w skład którego wchodzi 500 firm o największej kapitalizacji, notowanych na New York Stock Exchange i NASDAQ). Oznacza to bardziej otwarty rynek chiński i bardziej uzależniony związek pomiędzy gospodarkami państw zachodnich a chińską gospodarką.

Jon Taylor, profesor nauk politycznych na Uniwersytecie w St. Thomas w Houston, uważa, że zależność ta będzie dalej rosnąć, głównie w wyniku restrukturyzacji chińskiej gospodarki, która dalszy rozwój opiera na zwiększeniu wewnętrznej konsumpcji. Fakt ten jest bodźcem dla ekspansji globalnych firm w nadchodzącej dekadzie, bowiem chiński rynek jest jeszcze bardzo niedojrzały, a podążając wzorcami zachodnimi ma w sobie wielki potencjał - dodał.

Firmy, które zwiększają swoje przychody z chińskiego rynku muszą także wiele środków na nim inwestować. Należy więc spodziewać się, że koncerny amerykańskie, które mają wysoki wskaźnik uzależnienia od Chin są potencjalnie narażone na ryzyko dużych strat w przypadku załamania się gospodarki chińskiej - stwierdził Taylor.

Zhu sugeruje, że nie należy wyciągać zbyt pochopnych wniosków z wartości samego wskaźnika, ponieważ, podobnie jak inne indeksy, nie jest on całkowicie miarodajny i nie daje pełnego obrazu działalności koncernów w Chinach. Dochodzą bowiem takie dodatkowe czynniki, jak: inflacja, wahania kursów walut, zmieniające się koszty produkcji w Chinach, a także rozwój innych światowych rynków, na których koncerny prowadzą działalność.

Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »