Rostowski - jaki dil w banku centralnym?

- Sam chciałem odejść z rządu i rozmawiałem o tym z premierem - powiedział były minister finansów we wtorek w radiu RMF FM. Według Rostowskiego, zapis o kupowaniu lub sprzedaży papierów dłużnych był ogólnikowy i nie stwarzał ryzyka nadużywania przez bank centralny obchodzenia przez rząd zakazu finansowania deficytu budżetowego. Analitycy są jednak innego zdania.

- Chciałem odejść z rządu w ramach rekonstrukcji, rozmawiałem o tym z premierem - tak b. minister finansów Jacek Rostowski odniósł się rozmowy szefów NBP i MSW o ewentualnym wsparciu przez NBP budżetu państwa w zamian za jego dymisję.

Tygodnik "Wprost" upublicznił nagrania, na których słychać, jak szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz rozmawia z prezesem Narodowego Banku Polskiego Markiem Belką i byłym ministrem Sławomirem Cytryckim o hipotetycznym wsparciu przez NBP budżetu państwa kilka miesięcy przed wyborami, które może wygrać PiS. Belka w zamian za wsparcie stawia warunek dymisji ówczesnego ministra finansów Jacka Rostowskiego oraz nowelizacji ustawy o banku centralnym. Tygodnik twierdzi, że do rozmowy doszło w lipcu 2013 roku.

Reklama

- Nie było potrzeby doprowadzenia do mojej dymisji, bo właśnie w lipcu - nie wiem czy przed tą rozmową, bo nie znam jej dokładnej daty - powiedziałem panu premierowi, że definitywnie będę chciał odejść podczas rekonstrukcji - powiedział Rostowski we wtorek w radiu RMF FM.

Dopytywany, czy Sienkiewicz i Belka wiedzieli o tym, b. minister finansów odpowiedział: "Tego nie wiem. Mogli nie wiedzieć, ale na pewno nie jest tak, że ten deal się skonsumował w listopadzie zeszłego roku".Rostowski zapewnił, że nikt nie naciskał, by doszło do jego odejścia z rządu. "Jedyne naciski były ze strony premiera, abym został" - tłumaczył. Rostowski ocenił też, że "nie do przeprowadzenia" była "druga część politycznego dealu ", jak nazwał fragment rozmowy Belki z Sienkiewiczem dotyczący wsparcia przez NBP budżetu państwa przez nowelizację ustawy o banku centralnym.

- Ustawa - jak wyjaśnił Rostowski - pozwala na zakup skarbowych papierów wartościowych przez NBP, ale "tylko i wyłącznie w warunkach kryzysu systemu finansowego". Jego zdaniem nie było "żadnej możliwości", aby użyć zapisów ustawy do "wspierania celów politycznych rządu czy partii rządzącej."

"Gdyby była próba używania takich zapisów do finansowania deficytu w sytuacji, gdy nie ma kryzysu (...), to ja bym na pewno się temu przeciwstawił" - mówił b. szef resortu finansów. "Podczas tej rozmowy każdy z panów sprzedawał drugiemu most Kierbedzia" - dodał Rostowski.

Pytany o swoje relacje z szefem NBP, który na nagraniu go mocno krytykował, Rostowski zaznaczył, że "żył w przeświadczeniu" o tym, że ma "świetne relacje" z Belką.

Dopytywany, czy czuje się obrażony słowami, które padły w nagranej rozmowie, polityk powiedział: "Na pewno nie umiem być obiektywny na temat tych dwóch panów." Dodał jednak, że jego odczucia są w tej sprawie najmniej ważne.

Premier Donald Tusk ocenił w poniedziałek, że analiza rozmowy Sienkiewicza i Belki nie wskazuje na przekroczenie prawa i - jak mówił - abstrahując od "paskudnego sposobu" wyrażania przez nich opinii, rozmawiali oni raczej "o tym, jak pomóc państwu polskiemu, a nie jak zaszkodzić".

Dlatego - oświadczył Tusk - nie ma powodów, by zdymisjonować obecnego szefa MSW. Tusk podkreślił także, że projekt zmian w ustawie o banku centralnym (którym we wtorek zajmie się rząd) nie jest owocem rozmowy szefów MSW i NBP, powstał bowiem na długo przed nią.

Zdaniem analityków rynku długu, cicha umowa NBP z rządem mogła być wykorzystana do nadużyć.

PAP/INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Belka | NBP | banki centralne | bank centralny | Jacek Rostowski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »