Rozmowa z Jarosławem Baucem z Polkomtela
Jarosław Bauc nie boi się konkurencji. Nie chce, by Polkomtel był postrzegany jako marka dla biznesmenów. Odświeżony wizerunek firmy ma jej zapewnić powodzenie na masowym rynku.
- Po okresie stagnacji Polkomtel przeżywa drugą młodość. Błyskawicznie zdobywa klientów. Co się stało?
- Polkomtelowi przyklejono łatkę operatora dla biznesu - świadczącego usługę dobrą jakościowo, ale nietanią - nie dla przeciętnego użytkownika. Ostatnio postawiliśmy bardziej na rynek masowy. Zdecydowanie opowiadam się za rozwojem części detalicznej. Sprzedajemy produkt masowy i firma tej wielkości musi się na tym koncentrować. Nisze są dobre dla operatorów wirtualnych.
- Polkomtel robi woltę od klienta korporacyjnego do pre-paidów.
- Pre-paid rozwija się dynamicznie. Liczba klientów abonamentowych właściwie nie rośnie - jest tylko rotacja, przechodzenie od operatora do operatora. Dzisiaj jeżeli można gdzieś zdobywać klientów na szerszą skalę, to właśnie w pre-paidzie.
- Odpuszczają sobie państwo segment biznesowy?
- Nie odpuszczamy. Mamy w nim mocną pozycję, należy do nas ok. 50 proc. rynku dużych korporacji. Będziemy jej bronić.
- Po co Polkomtelowi dwie marki pre-paid: Sami Swoi i Simplus?
- Jeżeli chce się być operatorem globalnym, trzeba mieć marki skierowane do różnych grup. Marce przypisane są różne atrybuty i dzięki nim dociera się do poszczególnych grup użytkowników. Przypuszczam, że marek będzie coraz więcej.
- W ramach oferty jednego operatora?
- To możliwe. Podejrzewam, że większość ludzi korzystających np. z Samych Swoich nie kojarzy tej marki z siecią Polkomtela. Nie jest to dla nich ważne. Liczy się produkt, jego cechy i to, jak klient jest obsługiwany.
- Ilu operatorów wirtualnych wejdzie na rynek i jaką jego część zdobędą?
- Nie wiem. Próbowaliśmy to wywnioskować na podstawie danych z innych krajów europejskich, nie da się jednak wywieść z nich jednoznacznych wniosków. Ten model biznesowy istnieje jeszcze zbyt krótko. Są kraje, w których operatorzy wirtualni mają 20-proc. udział w rynku, ale są i takie, w których nie mają żadnego. W następnych dwóch, trzech latach może uda im się zdobyć do 10 proc. rynku, nie więcej. Ale to tylko przypuszczenia. Przed przyjściem do Polkomtela przestudiowałem różne prognozy i analizy dotyczące rynku telekomunikacyjnego z ostatnich dziesięciu lat. Nic się nie sprawdziło - rynek zaskoczył wszystkich. Z wyjątkiem tego, że usługi dodane, transmisja danych, które, jak podejrzewali niektórzy, zdominują telefonię komórkową, do dziś pozostają daleko za usługą głosową. Ludzie po prostu chcą rozmawiać.
- Kiedy transmisja danych zacznie dominować?
- Kluczem jest mobilny dostęp do szerokopasmowego internetu. Do dyspozycji są różne konkurencyjne technologie. My robimy to poprzez UMTS. Do 2008 roku mamy obowiązek objęcia zasięgiem 20 proc. kraju. Na razie jesteśmy w większości dużych miast. Dopóki dostęp do UMTS nie będzie powszechny, transmisja danych i inne usługi na niej zbudowane - muzyka, telewizja - będą tylko gadżetem.
- Czy to dlatego Polkomtel, jako jedyny, nie miał kampanii promującej te usługi?
- Kampania? Pytanie, co za nią stoi. Klientów traktujemy poważnie. Nie chcemy kreować fałszywego wizerunku, dopóki ze względu na niepełny dostęp do technologii 3G nie jesteśmy w stanie zaoferować użytkownikom na skalę masową nowatorskiego produktu.
- Prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej chce obniżenia stawek za połączenia komórkowe. Uwzględnia to pan w planach Polkomtela?
- Tu jest jeden problem - obniżenie stawek spowoduje wzrost ruchu w sieciach. Przełożenie jest bardzo proste - w zeszłym roku ceny spadły o około 40 proc. i tyle samo wzrósł ruch. Regulator powinien wziąć pod uwagę, że szybka obniżka cen spowoduje blokowanie sieci. Niemniej, ceny będą spadać.
- Ceny będą spadać, transmisja danych nie spełniła pokładanych w niej nadziei - czym zatem Polkomtel będzie rekompensować malejące przychody?
- Ceny spadają, ale wzrasta ruch w sieci. Przychody są więc zabezpieczone. Tylko żeby obsłużyć ten zwiększony ruch, trzeba inwestować w sieć. Spadnie rentowność i tyle.
- Nie martwi to pana?
- Mam się obrażać na rzeczywistość? Konkurencja zawsze powoduje obniżanie marż, teoretycznie aż do zera. Dopóki zwrot na kapitale będzie satysfakcjonował inwestorów, biznes będzie się rozwijał.
- Kiedy penetracja telefonów GSM w Polsce osiągnie 100 proc.?
- Może już na koniec przyszłego roku.
- Ile będzie kosztować minuta rozmowy?
- Na pewno mniej niż dzisiaj. Już teraz ceny w Polsce wyglądają bardzo przyzwoicie na tle Europy.
- Trzeba jednak uwzględnić siłę nabywczą polskich portfeli.
- Znam ten argument, ale go nie akceptuję. Czy ktoś sprzedaje w Polsce mercedesy osiem razy taniej niż w Niemczech? Nikt. Nasi dostawcy nie sprzedadzą nam sprzętu taniej niż w bogatszych krajach.
- Rynek jest już rozwinięty, czy polscy operatorzy nadal potrzebują zagranicznych inwestorów branżowych?
- Tak. Biorąc pod uwagę to wszystko, o czym mówiliśmy - nasycenie, wejście nowych rywali, spadające marże - wygrywać będzie ten, kto ma lepszą technologię. Technologia w żadnym innym sektorze nie zmienia się tak szybko jak w telekomunikacji. Dlatego potrzebne jest oparcie w postaci branżowego inwestora strategicznego.
- Czy podtrzymuje Pan prognozę poprzednika, że Polkomtel będzie w przyszłym roku numer 1 na rynku?
- Chcę, żeby wartość spółki rosła. Takie jest moje podręcznikowe zdanie jako prezesa zarządu.
Rozmawiał: Łukasz Ruciński
JAROSŁAW BAUC
Od 1 lutego 2006 r. jest prezesem zarządu Polkomtela. Wcześniej pełnił funkcję prezesa PTE Skarbiec-Emerytura.
Od czerwca 2001 roku był ministrem finansów. W sierpniu 2002 roku złożył dymisję po odkryciu dziury budżetowej, ochrzczonej przez media "dziurą Bauca".