Rozpusta i asceza zimowej rywalizacji
Norwegia ściga się ze Szwecją o prawo do organizacji zimowych igrzysk olimpijskich w 2022 r., choć kosztowałoby ją to cztery razy więcej niż sąsiadów.
We wrześniu przegłosowano w referendum zgodę na złożenie przez władze wniosku o prawo do organizacji imprezy po raz trzeci w historii. Nie oznacza to jednak, że wszyscy mieszkańcy Norwegii chcą tej imprezy, której koszty obliczone zostały aż na 35 mld koron, czyli 4,4 mld euro.
Głosowali tylko mieszkańcy stolicy, lecz koszty tej "olimpijskiej rozpusty", jak określa reszta kraju, pokryją wszyscy norwescy podatnicy. A są one tak wielkie, że zaszokowały nawet najbogatszych Norwegów. Większość kraju jest stanowczo przeciwna składaniu aplikacji, proponując, aby te pieniądze wykorzystać na służbę zdrowia i infrastrukturę. Ambicja jednak podpowiada co innego.
Chęć organizacji zimowej olimpiady w 2022 r. w październiku zgłosił już Sztokholm, mimo że szwedzki rząd stanowczo sprzeciwiał się tak kosztownej imprezie. Władze stolicy Szwecji uzyskały jednak silne poparcie sektora prywatnego i uznały, że igrzyska uda się zorganizować za nieco ponad miliard euro (9,7 mld koron).
Inwestycje w obiekty to zaledwie 300 mln euro, ponieważ wszystkie już istnieją, podobnie jak infrastruktura drogowa i hotelowa, a także aż cztery lotniska (Arlanda, Västerås, Skavsta i Bromma). Szwedzki podatnik, jeżeli nie jest mieszkańcem Sztokholmu lub Are - gdzie odbędą się konkurencje alpejskie - nie zapłaci nic.
Dla bogatych Norwegów szwedzka tania propozycja to policzek i zasada "zastaw się, a postaw się" staje się jak najbardziej aktualna dla samej zasady - aby być lepszymi od Szwedów.
Koszty trzeciej norweskiej zimowej olimpiady, po Oslo w 1952 r. i Lillehammer w 1994, mają zostać podzielone na finansowane ze środków publicznych oraz z funduszy prywatnych. Pieniądze norweskich podatników to kwota 21,5-25 mld koron, podzielona między budżet państwa (67 proc.) i gminy, będące gospodarzami (22 proc.), a pozostałe 11 proc. ma pochodzić z dochodów z gier liczbowych, loterii i państwowego totalizatora.
Gwarancja państwowa została określona na kwotę 31,4 mld koron. Sektor prywatny ma wybudować m.in. centrum medialne, kompleks mieszkalny dla dziennikarzy i wioskę olimpijską w Oslo, a po zakończeniu igrzysk i paraolimpiady sprzedać mieszkania położone w atrakcyjnej, centralnej dzielnicy Oekern na wolnym rynku.
Biznes INTERIA.PL na Facebooku. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze
Oslo określa swój projekt jako "igrzyska kompaktowe", podczas których tylko konkurencje alpejskie, saneczkarstwo i bobsleje będą rozgrywane na obiektach olimpijskich z 1994 r., położonych koło Lillehammer, na stokach Kvitjell i Hafjell oraz torze bobslejowym Hunderfossen.
- Koszty zostały wyliczone przez niezależnych zewnętrznych doradców z dużym marginesem bezpieczeństwa. Nie sądzimy, aby miały wzrosnąć - podkreślił przewodniczący rady Oslo Stian Berger Roesland.
Według ekspertów, prawdziwą "kompaktową olimpiadę" proponuje jednak właśnie Sztokholm, a jej niski koszt będzie "odtrutką" dla międzynarodowego komitetu olimpijskiego po gigantycznych inwestycjach związanych z przyszłorocznymi igrzyskami w Soczi.
Zbigniew Kuczyński