RPP pozostawiła stopy procentowe na niezmienionym poziomie
Rada Polityki Pieniężnej postanowiła utrzymać stopy procentowe na niezmienionym poziomie - poinformowała w komunikacie Rada po zakończonym w środę dwudniowym posiedzeniu.
Oznacza to, że stopa referencyjna pozostanie w wysokości 1,50 proc., stopa lombardowa 2,50 proc., stopa depozytowa 0,50 proc., a stopa redyskonta weksli 1,75 proc. Rada po raz pierwszy obradowała pod przewodnictwem nowego prezesa NBP Adama Glapińskiego, który podczas konferencji o godz. 16 uzasadni powody podjętej decyzji.
Ostatni raz RPP obniżyła stopy procentowe w marcu 2015 roku, obcinając wtedy wszystkie o 50 punktów bazowych.
W świetle dostępnych danych i prognoz obecny poziom stóp procentowych sprzyja utrzymaniu polskiej gospodarki na ścieżce zrównoważonego wzrostu oraz pozwala zachować równowagę makroekonomiczną - tak RPP uzasadniła utrzymanie w środę stóp proc. na niezmienionym poziomie.
W ocenie Rady w najbliższych kwartałach dynamika CPI pozostanie ujemna, czyli utrzyma się deflacja, ze względu na "wcześniejszy silny spadek cen surowców na rynkach światowych". "Jednocześnie po przejściowym spowolnieniu dynamiki PKB na początku roku w kolejnych kwartałach oczekiwane jest utrzymanie stabilnego wzrostu gospodarczego" - głosi komunikat Rady po zakończonym w środę dwudniowym posiedzeniu.
W komunikacie zaprezentowano też najnowszą prognozę inflacji i PKB, przygotowaną przez Instytut Ekonomiczny banku centralnego, stanowiącą jedną z przesłanek decyzji Rady ws. stóp. Według lipcowej projekcji roczna dynamika cen znajdzie się z 50-procentowym prawdopodobieństwem w przedziale od -0,9 do -0,3 w roku 2016; od 0,3 do 2,2 w roku 2017 i od 0,3 do 2,6 w 2018 roku.
Natomiast roczne tempo wzrostu PKB - według tej projekcji - znajdzie się, tak samo z 50-proc. prawdopodobieństwem, w przedziale: 2,6 - 3,8 proc. w 2016 roku; 2,4 - 4,5 proc. w 2017 roku i 2,1 - 4,3 w 2018 r.
Rada po raz pierwszy obradowała pod przewodnictwem nowego prezesa NBP Adama Glapińskiego. Decyzja Rady ws. stóp oznacza, że stopa referencyjna pozostanie w wysokości 1,50 proc., stopa lombardowa 2,50 proc., stopa depozytowa 0,50 proc., a stopa redyskonta weksli 1,75 proc.
Droga dla zmiany poziomu stóp procentowych w obie strony jest otwarta, ale nie zanosi się, aby jakikolwiek ruch musiał być dokonany - powiedział prezes NBP Adam Glapiński
- My mamy otwartą drogę w obie strony. Mamy dodatnie stopy, inni już nie mają ruchu w drugą stronę, mogą luzować ilościowo w nieskończoność. My mamy ruch w obie strony, ale szczęśliwie nie zanosi się, żebyśmy musieli jakiegokolwiek ruchu dokonywać - powiedział w środę na konferencji po posiedzeniu RPP Glapiński.
Polskę dotknęłoby zakończenie luzowania ilościowego światowych banków centralnych - powiedział prezes NBP Adam Glapiński na konferencji prasowej po posiedzeniu RPP.
- Luzowanie ilościowe, działanie EBC i Fed tworzy dla nas sytuację niekomfortową. W pewnym momencie zacznie ono być zacieśniane i to wszystko będzie miało dla nas jakiś efekt, ale ciężko przewidzieć jaki. (...) To jest ta nowa normalność - z punktu widzenia nas, którzy prowadzimy klasyczną politykę pieniężną jest to nienormalne, ale dla nich jest odwrotnie - powiedział prezes NBP.
- Nas by dotknęło, gdyby nagle kończono politykę luzowania ilościowego - to byłyby potężne perturbacje. My mamy gospodarkę w dobrej kondycji, ale jesteśmy wychyleni na to, co robią inne banki centralne - dodał.
- Jesteśmy w sytuacji niepewności, niepewności związanej m.in. z tym, co się stało w UK. W takiej sytuacji najlepiej trochę odczekać. Stąd ta polityka +wait and see+ (...). W sytuacji niepewności najlepiej odczekać, popatrzeć co się będzie działo przez miesiąc czy przez III kwartał - dodał członek RPP Jerzy Żyżyński.
Inny członek RPP Łukasz Hardt dodał, że obniżenie kosztu pieniądza nie pobudzi inwestycji.
- Wydaje mi się, że w sytuacji tak wysokiej niepewności, nawet jeśliby tempo wzrostu spadło, to i tak jestem dosyć sceptyczny jeśli chodzi o możliwość pobudzania poziomu inwestycji przez koszt pieniądza. Koszt pieniądza już jest niski - powiedział Hardt.
Ostatni raz RPP obniżyła stopy procentowe w marcu 2015 roku, obcinając wtedy wszystkie o 50 punktów bazowych.
- - - - -
Decyzja polskiego banku centralnego w sprawie stóp procentowych nie jest zaskoczeniem. Tak jak większość jego odpowiedników w Europie Środkowo-Wschodniej, bank zdecydował się na status quo w przypadku stóp. Jest to rozsądna decyzja, biorąc pod uwagę fakt, że perspektywy makroekonomiczne Polski nie zmieniły się znacznie w ciągu ostatnich kilku miesięcy.
Dodatkowo, nie ma potrzeby, aby zbyt silnie reagować na potencjalne makroekonomiczne i finansowe konsekwencje referendum w UK. Na razie nikt nie jest w stanie przewidzieć jego dokładnych implikacji. Biorąc to pod uwagę, bank centralny ma rację we wstrzymywaniu się z bardziej zdecydowanymi ruchami. Warto zostawić sobie amunicję na wypadek zwiększonych wahań na rynku.
Naszym zdaniem, status quo wokół stóp procentowych może utrzymać się przynajmniej do końca roku. Polityka pieniężna Polski jest sparaliżowana przez utrzymującą się deflację oraz niższe tempo wzrostu gospodarczego. Obniżenie stóp procentowych wsparłoby wzrost gospodarczy, ale z drugiej strony, nasiliłoby deflację. Z kolei, podwyższenie stóp mogłoby nasilić inflację, ale miałoby zdecydowanie negatywny wpływ na dostęp do kredytów a w konsekwencji na aktywność gospodarczą. Prezes Glapinski z pewnością będzie kroczyć ścieżką wydeptaną przez poprzedniego prezesa - Marka Belkę.
Christopher Dembik, dyrektor ds. analizy makroekonomicznej w Saxo Banku
- - - - -
Po ogłoszeniu wyników referendum w Wielkiej Brytanii zarówno wewnętrzna, jak i zewnętrzna sytuacja Polski skomplikowała się - uważa prof. Witold Orłowski, ekonomista. Jego zdaniem rynki będą bardzo uważnie obserwować najbliższe decyzje NBP i Rady Polityki Pieniężnej. Obie instytucje muszą zdobyć ich zaufanie, więc ewentualne decyzje powinny być ostrożne i głęboko przemyślane.
- Myślę, że dobrym pomysłem jest w tej chwili bardzo ostrożne działanie banku centralnego - przekonuje w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Inwestor prof. Witold Orłowski, ekonomista z Akademii Finansów i Biznesu Vistula. - Nowa Rada Polityki Pieniężnej, ostatnio mianowany prezes NBP muszą zyskać zaufanie, choćby po to, żeby w przyszłości skutecznie móc pełnić rolę ostatniego strażnika wiarygodności i siły złotego.
Na początku czerwca nowym prezesem Narodowego Banku Polskiego, w miejsce prof. Marka Belki, został prof. Adam Glapiński, formalnie niebędący członkiem Prawa i Sprawiedliwości jednak od dziesięcioleci związany ze środowiskiem Jarosława Kaczyńskiego. Wcześniej był m.in. nauczycielem i wykładowcą akademickim głównie w macierzystej Szkole Głównej Handlowej (wcześniej Szkoła Główna Planowania i Statystyki) oraz w Paryżu, Kansas, Dubrowniku i Kielcach. Przede wszystkim jednak w przeszłości pełnił funkcję doradcy ekonomicznego prezydenta Lecha Kaczyńskiego i był członkiem Rady Polityki Pieniężnej z jego nominacji.
21 czerwca br. prof. Glapiński złożył przysięgę przed Sejmem i objął obowiązki szefa banku centralnego na sześcioletnią kadencję. W swoim wystąpieniu przed parlamentem zapewnił m.in., że będzie bronić niezależności banku centralnego, która ma być podstawową zasadą jego działalności. Zobowiązał się jednak także do wspierania polityki gospodarczej rządu, "o ile tylko nie będzie to stać w sprzeczności z zachowaniem stabilnego poziomu cen, który jest podstawowym celem NBP" oraz zapowiedział, że będzie stał na straży konstytucyjnego zadania, jakim jest dbanie o wartość pieniądza.
- Wokół Polski pojawia się i tak wiele niepewności, które wiążą się ze zmniejszenie zaufania do krajowych finansów, a dodatkowo nakłada się na to sytuacja na świecie, czyli brexit - zauważa prof. Witold Orłowski. - To powoduje, że bank centralny, który jest ostatnim strażnikiem stabilności, musi działać w sposób bardzo ostrożny, czasem nadrabiać pewne straty, które wynikają z działalności innych czynników. Myślę, że to jest właśnie taka sytuacja, w której możemy oczekiwać od niego superczujności.
Tym bardziej, że poczynania gospodarcze obecnego rządu są bardzo uważnie obserwowane m.in. przez agencje ratingowe. Po zaskakującym obniżeniu notowań Polski przez Standartd & Poor's agencja Moody's w maju pozostawiła ocenę Polski na niezmienionym poziomie, ale na negatywną obniżyła ich perspektywę. 15 lipca natomiast swoją decyzję ma ogłosić ostatnia z trzech kluczowych agencji, czyli Fitch Ratings. Analitycy oczekują, że także w tym przypadku notowania Polski nie zostaną obniżone, jednak ich perspektywa ulegnie pogorszeniu.
- Rynki będą bacznie obserwować najbliższe działania NBP - zapewnia prof. Witold Orłowski. - A trzeba pamiętać, że w ostatnim czasie zmienił się prawie cały skład RPP. Zaniepokojenie inwestorów nie jest na razie dramatyczne. Lecz agencje ratingowe albo obniżają Polsce notowania, albo przyznają im negatywną perspektywę, co oznacza, że prawdopodobnie zdewaluują ocenę w przyszłości.
Inflacja, bezrobocie, PKB - zobacz dane z Polski i ze świata w Biznes INTERIA.PL