Rząd nie zamierza skoku na zyski NBP

Przyjęcie ustawy, która wbrew NBP obniżyłaby poziom rezerw na ryzyko kursowe, zostałaby odebrana jako zamach na niezależność NBP - uważają ekonomiści. Resort finansów zapewnia, że zmiany można dokonać nie ograniczając suwerenności banku.

Przyjęcie ustawy, która wbrew NBP obniżyłaby poziom rezerw na ryzyko kursowe, zostałaby odebrana jako zamach na niezależność NBP - uważają ekonomiści. Resort finansów zapewnia, że zmiany można dokonać nie ograniczając suwerenności banku.

Szef gabinetu politycznego Sławomir Nowak powiedział w piątek w TVN24, że Narodowy Bank Polski może w tym roku nie przekazywać swoich nadwyżek finansowych na rezerwę ryzyka kursowego, tylko wykazać je jako zysk, który mógłby zasilić budżet państwa. Zaznaczył, że jeśli NBP mimo to zysku nie wykaże, rząd spróbuje ustawowo "przeksięgować" wypracowane przez NBP pieniądze tak, aby jednak trafiły do budżetu. Resort finansów wyliczył, że nadwyżki finansowe NBP wyniosą "kilkanaście miliardów złotych".

Były wiceprezes NBP, partner w Ernst & Young, dr Krzysztof Rybiński, pytany, czy nie jest za wcześnie, by określać przyszłe wyniki NBP, powiedział, że można planować wynik finansowy każdej instytucji, w tym Narodowego Banku Polskiego, ale "jest wiele zdarzeń, które w najbliższych miesiącach mogą mieć miejsce, więc planowanie dziś jest obarczone olbrzymim ryzykiem".

Reklama

"Nie wiadomo dziś, jaki będzie zysk NBP" - powiedział. Wskazał, że gdy był wiceprezesem NBP, prognozy zmieniały się z kwartału na kwartał, a zmiany te sięgały nawet wielu miliardów złotych. "Były wynikiem np. zmian kursu walutowego, albo zmiany stóp procentowych" - wyjaśnił Rybiński.

Zaznaczył, że NBP przekazuje zysk do budżetu państwa. "Jeżeli będzie zysk, to po uwzględnieniu wszystkich rezerw, w świetle ustawy o NBP, 95 proc. jest kierowane do budżetu państwa" - przypomniał. "Jeżeli, wbrew opinii NBP i Europejskiego Banku Centralnego, przegłosowana zostałaby ustawa, która istotnie obniżyłaby poziom rezerw na ryzyko kursowe, to zostałoby to odebrane jako zamach na niezależność Narodowego Banku Polskiego" - zaznaczył.

Według niego, "w cywilizowanym kraju, gdzie polityka jest cywilizowana, a nie medialna", minister finansów i prezes NBP powołaliby zespół roboczy, który określiłby, przyjmując różne scenariusze, jaki jest właściwy poziom rezerw na ryzyko kursowe.

Rybiński przypomniał, że kiedyś był pomysł na rozwiązanie rezerwy rewaluacyjnej w wysokości 30 mld zł (z rezerwy chciał skorzystać minister finansów Grzegorz Kołodko, a później pomysł jej rozwiązania ogłosił szef Samoobrony Andrzej Lepper - PAP).

"Gdyby to zrobiono, to NBP byłby instytucją ze stratą sięgającą 50 mld zł. To budziłoby bardzo poważne obawy o zdolność do wykonywania przez NBP swych podstawowych funkcji" - powiedział.

Jego zdaniem bank centralny powinien być zabezpieczony przed ryzykiem kursowym w sposób adekwatny do ryzyk występujących na rynkach.

"Uważam, że dzisiejszy poziom rezerw NBP, wynikający z niezrealizowanych dodatnich różnic wyceny kursowej, które wynoszą ponad 20 mld zł, oraz rezerwa na ryzyko kursowe, są dziś potrzebne NBP. Ryzyko na rynku walutowym jest bardzo duże. Jest prawdopodobne, że złoty zacznie się umacniać - w perspektywie roku, dwóch - co będzie generowało straty w NBP. Przed tym bank centralny musi być adekwatnie zabezpieczony" - powiedział.

Według niego, gdyby do budżetu zostały przekazane pieniądze, które są niezbędne dla zabezpieczenia bilansu NBP przed ryzykiem kursowym, to byłby to "druk pustego pieniądza". Główny ekonomista Biznes Center Club, były doradca prezesa NBP, prof. Stanisław Gomułka uważa, że ze względu na ryzyko kursowe, realistyczne oszacowanie zysków NBP jest dziś bardzo trudne. Wskazał na przewidywany wzrost kursu złotego.

"Nie dziwię się, że NBP będzie chciał zwiększyć rezerwę na ryzyko kursowe w tym roku" - powiedział. Zwrócił uwagę, że prezydent może nie zgodzić się na ustawę pozbawiającą NBP prawa do zasilenia rezerwy kursowej.

"Sprawa jest kontrowersyjna. O tym, jaki ma być poziom rezerw, powinna decydować Rada Polityki Pieniężnej, organ niezależny od rządu. Tego typu interwencja ze strony rządu, decyzja o tym, jaka rezerwa jest właściwa, będzie wkroczeniem w obszar obowiązków RPP. To byłoby naruszenie niezależności NBP" - powiedział Gomułka.

Z kolei wiceminister finansów Dominik Radziwiłł, pytany w TVN CNBC Biznes, czy plany zmian ustawowych, które zagwarantowałyby budżetowi otrzymanie pieniędzy z NBP, nie naruszyłyby konstytucji, odpowiedział, że "można to zrobić ustawowo, nie podważając niezależności NBP".

"Myślę, że także (można to zrobić - PAP) poprzez rozmowy z Radą Polityki Pieniężnej, która nie ma aż tak twardych przekonań, jak sam zarząd Narodowego Banku Polskiego" - dodał.

Według niego w tej sprawie nie powinno być interwencji Brukseli ani Frankfurtu (siedziba EBC- PAP), bo mimo iż stosujemy obecnie pewne regulacje europejskie, nie są one wiążące w tej kwestii.

Radziwiłł zapewnił, że intencją rządu nie jest drenowanie banku centralnego z gotówki, ani zamach na jego suwerenność, ale "wspólne, odpowiedzialne działanie" w trudnych czasach kryzysu. "Rząd nie zamierza przeprowadzać jakiejś lepperiady, jakiegoś skoku na niezrealizowane zyski.(...) Nam chodzi tylko o wykorzystanie tych zysków, które już są faktycznie zrealizowane i nie muszą być przeznaczane na rezerwę" - wyjaśnił.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: rezerwy | bank | ryzyko | resort | niezależność | resort finansów | zamachy | rząd
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »