Rządzący uspokajają Brytyjczyków. "Zrobiliśmy wszystko, by nie było racjonowania energii"

Brytyjskie władze uspokajają rynek. Zapewniają, że rząd zrobił wszystko, by zapobiec racjonowaniu energii. Minister klimatu Graham Stuart, zapewnił, że sytuacja jest pod kontrolą, a zapowiedzi o możliwych przerwach w dostawach prądu opierały się na najczarniejszym scenariuszu. Firma National Grid ostrzegła, że tej zimy w skrajnym przypadku kraj może być zmuszony do wprowadzenia trzygodzinnych przerw w dostawie prądu dla niektórych odbiorców, jeśli nie będzie możliwości importu energii z Europy.

BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami

Według ministra klimatu, kraj jest bezpieczny, jeśli chodzi o dostawy energii. Zaznaczył, że zapowiedź operatora o możliwych przerwach w dostawie prądu opierała się na najgorszym scenariuszu niedoboru gazu, w przypadku eskalacji kryzysu energetycznego w Europie.

Wcześniej departament ds. biznesu, energii i strategii przemysłowej rozważał możliwość zachęcania gospodarstw domowych do oszczędzania energii w okresie zimowym. Jak podaje BBC, rząd zrezygnował jednak z prowadzenia publicznej kampanii informacyjnej na temat ograniczenia zużycia energii tej zimy w wyniku sprzeciwu premiera i resortu zdrowia. Decyzja miała zapaść po publikacji National Grid.

Reklama

Minister klimatu Graham Stuart zaprzeczył doniesieniom "Timesa", że kampania została zablokowana przez Downing Street. Zapewnił, że rząd zrobił wszystko, co w jego mocy, by zapobiec racjonowaniu energii tej zimy. Zastrzegł jednak, że rozpatrywane są różne scenariusze.

Podczas niedawnej kampanii premier Liz Truss obiecywała, że ​nie będzie racjonowania energii. W czwartek, pytana, czy może zagwarantować, że nie będzie przerw w dostawie prądu, powiedziała: "Mamy dobre zaopatrzenie w energię w Wielkiej Brytanii".

Niedobory gazu i problemy francuskiego atomu

Niepokojącą projekcję o możliwych przerwach w dostawach prądu przedstawiła brytyjska firma National Grid, firma zajmująca się przesyłem i dystrybucją energii elektrycznej i gazu w Wielkiej Brytanii. Pojawiły się obawy, że kraj ten mógłby mieć ograniczone możliwości importu energii elektrycznej z Francji, Belgii czy Holandii. Przy czym zakłada się, że prąd nadal płynąłby z Norwegii.

Obawy nie są bezpodstawne. Europejskie kraje same borykają się z problemami, opracowują plany awaryjne, które mają załagodzić kryzys związany wstrzymaniem przepływów gazu z Rosji do Europy, szykują programy ograniczania zużycia gazu i energii elektrycznej. One również zastanawiają się, czy nie pojawi się konieczność racjonowania dostaw.

Rosja odcięła Europę od zasadniczej części dostaw swojego gazu, co zachwiało tutejszym rynkiem. Na dodatek we Francji dochodzi do przedłużających się przestojów elektrowni jądrowych. Z 56 reaktorów w tym kraju dostępna jest mniej więcej połowa. To przełożyło się na wzrost cen energii elektrycznej i spadek eksportu z Francji - w pierwszym półroczu tego roku zmniejszył się on aż o 70 proc. rok do roku. A francuski atom jest ważną częścią europejskiego systemu energetycznego.

Wojna na Wschodzie zachwiała rynkami

Choć Wielka Brytania importowała tylko 4 proc. zużywanego gazu z Rosji, to zakłócenia na europejskich rynkach, które bardzo poważnie odczuły radykalne ograniczenie przepływów ze Wschodu, nie pozostały obojętne również dla tego kraju. Doszło do utrudnień w zakupie surowca od alternatywnych dostawców, nie wspominając o cenach, które gwałtownie wzrosły.

- Potencjalny niedobór dostaw gazu w Europie kontynentalnej może mieć szereg negatywnych skutków dla Wielkiej Brytanii, stwarzając ryzyko związane ze zdolnością kraju do importu energii z Europy kontynentalnej - zaznacza operator.

Brytyjczycy analizują scenariusz kryzysowy

National Grid poinformował, że gdyby faktycznie pojawiły się problemy z przepływami energii pomiędzy krajami, sytuacja mogłaby być dość trudna. Niektórzy klienci mogliby pozostawać bez zasilania przez określone z góry okresy w ciągu dnia, w godzinach szczytu. - Ogólnie przyjmuje się, że mogłyby to być bloki trzygodzinne - podała firma. Odbiorcy mieliby być ostrzegani o przerwach z co najmniej jednodniowym wyprzedzeniem. Zastosowanie tego typu środków wymagałoby zgody rządu i króla.

W razie problemów mogą być stosowane rozmaite narzędzia. Operator każdego z krajów ma wytypowane środki, które wdraża w sytuacjach kryzysowych, by zapewnić bezpieczeństwo energetyczne kraju. Brytyjczycy zapewniają, że priorytetem byłoby zapewnienie dostaw do gospodarstw domowych, możliwe byłoby natomiast skłanianie dużych konsumentów do ograniczenia zużycia.

Są również też bardziej optymistyczne projekcje

National Grid spodziewa się, że mimo wyzwań będzie w stanie odpowiedzieć na popyt w zakresie energii elektrycznej i gazu, ale bezprecedensowa i niepewna sytuacja w Europie skłoniła firmę do analizy różnych scenariuszy.

Spółka zawarła na wszelki wypadek umowy z trzema firmami energetycznymi, EDF, Drax i Uniper, na utrzymanie w gotowości dodatkowych bloków zasilanych węglem, na wypadek gdyby nadmiarowe moce okazały się potrzebne.

Brytyjski sektor energetyczny jest w dużym stopniu uzależniony od gazu. Jego udział w miksie wynosi ponad 40 proc. Kraj ten importuje również energię elektryczną z Europy kontynentalnej.

Monika Borkowska

 

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »