Samo nauczanie nie wystarczy

Różnice między uczelniami powstają wskutek lepszych lub gorszych programów studiów i jakości kadry nauczycielskiej. O wiele jednak bardziej przez nastawienie szkoły, która bądź ogranicza się do realizacji programu, bądź też podejmuje wyzwanie formowania postaw, wzbogacania studentów o taką wartość dodaną, jak samodzielność, aktywność społeczna, odwaga myślenia i działania, skłonność do ciągłego uzupełniania wiedzy.

Różnice między uczelniami powstają wskutek lepszych lub gorszych programów studiów i jakości kadry nauczycielskiej. O wiele jednak bardziej przez nastawienie szkoły, która bądź ogranicza się do realizacji programu, bądź też podejmuje wyzwanie formowania postaw, wzbogacania studentów o taką wartość dodaną, jak samodzielność, aktywność społeczna, odwaga myślenia i działania, skłonność do ciągłego uzupełniania wiedzy.

Wśród uczelni można wskazać takie, które przede wszystkim dbają o interesy profesorów. Trudniej jest znaleźć szkoły ukierunkowane na studentów. W ośrodkach pierwszego typu student może odnieść nierzadko wrażenie, że przeszkadza swoim profesorom w realizacji ich - znacznie ważniejszych niż dydaktyka - zadań, a szczególnie w pracy naukowej. W instytucjach drugiego rodzaju student może niekiedy zauważyć, że jest prowadzony za rączkę - usuwa się mu wszystkie przeszkody spod nóg, aby jak najszybciej mógł zakończyć studia i otrzymać pożądany dyplom. W obu wypadkach rezultaty edukacji będą złe - mury uczelni opuszczą bowiem absolwenci niesamodzielni, niekiedy z deficytem wiedzy.

- Można jednak znaleźć szkoły wyższe, które przez właściwe określenie swojej misji i priorytetów działania potrafiły stworzyć atmosferę, która stawia studenta w roli partnera, a zarazem przez jednoznaczne procedury i wymagania uzyskują wysoką jakość efektów procesu dydaktycznego - twierdzi Krzysztof Pawłowski, rektor Wyższej Szkoły Biznesu - National-Louis University w Nowym Sączu.

Od idei do praktyki

Stworzenie w uczelni atmosfery sprzyjającej maksymalizacji wartości dodanej nie jest łatwe. Istnieje bowiem naturalna skłonność pracowników naukowo-dydaktycznych do ograniczania czasu poświęcanego studentom i obawa przed zbyt emocjonalnym zaangażowaniem się w proces kształcenia. Dlaczego? Bo to wszystko ogranicza czas konieczny do prowadzenia działalności naukowej i zajmowania się tym, co przynosi kadrze największe korzyści. Istnieje też naturalna skłonność administracji uczelnianej do biurokratyzowania działań i traktowania studentów jako petentów.

Z tych m.in. powodów utworzenie wyższej szkoły zorientowanej na studenta i maksymalizującej wartość dodaną w wymiarze indywidualnym jest bardzo trudnym zadaniem. Nie można jednak sądzić, że to tylko szczytna idea - sądzi Krzysztof Pawłowski. Realizacja nastawienia na studenta jest, jego zdaniem, możliwa tylko w uczelni zarządzanej w sposób menedżerski, i to na różnych szczeblach sterowania procesem dydaktycznym, a nie tylko na poziomie całej uczelni.

Uzyskanie w danych warunkach uczelni maksymalizacji wartości dodanej wymaga takiego zreorganizowania szkoły, aby możliwa stała się indywidualizacja relacji student - szkoła. Konieczne jest też wypracowanie odpowiedniego zespołu procedur i zachowań pozwalających na wyławianie szczególnie uzdolnionych i kreatywnych jednostek oraz stworzenie w uczelni warunków pozwalających wszystkim studentom wzmacniać ich indywidualne uzdolnienia i uzyskiwać nowe umiejętności. Cały proces kształcenia musi łączyć w sobie dwa zupełnie różne czynniki. Z jednej strony - realizację programu studiów, standaryzację wymagań egzaminacyjnych i jakości prac dyplomowych gwarantujących, że każdy absolwent będzie reprezentował poziom wykształcenia akceptowany przez rynek pracy. Z drugiej strony - zindywidualizowany proces samokształcenia się i samorealizacji poszczególnych studentów.

Można znaleźć szkoły wyższe, które przez właściwe określenie swojej misji i priorytetów działania potrafiły stworzyć atmosferę stawiającą studenta w roli partnera, a zarazem uzyskują wysoką jakość efektów procesu dydaktycznego.

W uczelni, która dba o wysoki poziom rozwoju studentów, istnieje szeroka oferta zajęć dodatkowych, pozaprogramowych. Często powstają one z inicjatywy studentów. Jednak w szkole dysponującej odpowiednimi procedurami, zajęcia pozostają nawet wtedy, kiedy ich inicjatorzy opuszczą już jej mury. To niekoniecznie muszą być programy podnoszące zasób wiedzy - mogą to być grupy realizujące wspólne zainteresowania hobbystyczne czy sportowe. Dobrym pomysłem jest tworzenie studentom możliwości realizacji dużych projektów wymagających pracy zespołowej (np. organizacji konferencji, zawodów sportowych czy wystaw artystycznych). W trakcie przygotowań takich imprez studenci zdobywają cenne doświadczenie pracy zespołowej.

Istotne jest spersonalizowanie relacji student - uczelnia. W uniwersytetach brytyjskich istnieje zasada tutoringu, czyli indywidualnego prowadzenia studentów. Taka personalizacja relacji jest możliwa także w uboższych uczelniach pod warunkiem, że funkcjonują tam: przejrzysta struktura organizacyjna i czytelne dla każdego studenta miejsca jego zetknięcia z administracją szkolną.

Uczelnia przyszłości

Wybór między samą dydaktyką a połączeniem nauczania i kształtowania postaw w spójną całość jest dziś sprawą znacznie ważniejszą niż w przeszłości. Jeszcze 100 lat temu do szkół wyższych docierały prawie wyłącznie jednostki najzdolniejsze, silnie umotywowane, z jasno sprecyzowanymi planami na przyszłość. Dyplom uniwersytetu był dla nich środkiem pozwalającym zrealizować te plany. Niektórzy chcieli uprawiać naukę, szybko więc wtapiali się w swoją uczelnię i stawali się jej częścią. Wiedzieli, tak jak ich dzisiejsi następcy, jak bezbłędnie wyszukać w dobrej uczelni wszystko to, co im jest potrzebne.

Dziś jednak obok wybitnych jednostek w szkołach wyższych studiują też całe rzesze osób, które nie mają wybitnych uzdolnień, a co gorsza - nie potrafią precyzyjnie określić ani swojego miejsca w społeczeństwie, ani tego, czym chcieliby się zająć po studiach. Jakie wnioski wynikają z tej sytuacji? W kształceniu masowym nieuniknione jest obniżanie się jego poziomu. Taką sytuację można też traktować jako wyzwanie i starać się o wypracowanie nowych metod pracy, aby jej sprostać.

- Współczesna uczelnia musi uruchomić mechanizmy, które spowodują osiągnięcie wysokiej jakości wykształcenia przeciętnego studenta i jego dobre przygotowanie do życia w otaczającym świecie - twierdzi Krzysztof Pawłowski. Szkoła wyższa nastawiona na studenta stawia sobie za cel przygotowanie swoich studentów do życia i pracy w świecie, do sprostania przez nich wyzwaniom szybko zmieniającego się rynku. Wszystkie inne priorytety uczelni, w tym praca naukowa jej pracowników, są temu celowi podporządkowane. Takie szkoły wyższe są obecnie bardzo potrzebne w Polsce i dlatego rola ośrodków, które będą się zbliżać do tego ideału, będzie w przyszłości rosła.

Reklama

Krzysztof Polak

Gazeta Prawna
Dowiedz się więcej na temat: wyzwanie | nauczanie | uczelnia | samo | szkoły | student
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »