Samorząd: rusza wyścig o posady

W ciągu 60 dni po 27 października muszą odbyć się wybory samorządowe. W późnojesiennych wyborach samorządowych wybierzemy 46 tysięcy radnych i prawie 2,5 tys. wójtów, burmistrzów i prezydentów miast.

W ciągu 60 dni po 27 października muszą odbyć się wybory samorządowe. W późnojesiennych wyborach samorządowych wybierzemy 46 tysięcy radnych i prawie 2,5 tys. wójtów, burmistrzów i prezydentów miast.

Zapowiadany przez Samoobronę projekt nowelizacji Ordynacji wyborczej, zakładający, że rządzących gminami będą wybierać za mieszkańców radni, przepadł jeszcze przed zapowiadanym na ten tydzień złożeniem go w Sejmie. - Nie ma żadnych prac, bo nie ma klimatu na te zmiany. Nie mamy szans na poparcie PiS i będziemy się z tych propozycji wycofywać - powiedział wczoraj GP poseł Samoobrony Waldemar Nowakowski, wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Samorządu Terytorialnego.

- Pojawia się wiele głosów, że jakiekolwiek zmiany w samorządach należy przeprowadzać po wyborach, ponieważ podejmowanie takich decyzji teraz ma charakter polityczny, a nie merytoryczny. I ja się do tego poglądu przychylam - komentuje wiceszef Klubu Parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości.

Zdaniem posła SLD Witolda Gintowt-Dziewałtowskiego, PiS bojem - wysyłając na flanki posłów Samoobrony, sprawdził, że powrót do starych zasad wybierania wójtów, burmistrzów i prezydentów przysporzy partii więcej przeciwników niż zwolenników.

Skazani nie rządzą

Samorządowe ambicje osób, które weszły w konflikt z prawem, mają ukrócić nowe przepisy, które po raz pierwszy będą miały zastosowanie do tegorocznych wyborów i rozpoczynającej się w tym roku nowej kadencji samorządu. W tym roku na stanowiska w lokalnych władzach nie będą mogły kandydować osoby karane za przestępstwo umyślne ścigane z oskarżenia publicznego oraz osoby, wobec których wydano prawomocny wyrok warunkowo umarzający postępowanie karne w sprawie popełnienia przestępstwa umyślnego ściganego z oskarżenia publicznego. Te ograniczenia będą zastosowane od uprawomocnienia się orzeczenia do jego zatarcia. To oznacza, że nie mogą powstrzymać od kandydowania np. prezydenta Piotrkowa skazanego w I instancji czy Stanisława Kracika, kandydata Platformy Obywatelskiej na prezydenta Krakowa, którego proces zakończył się w poniedziałek.

Wyrok zostanie wydany w przyszłym tygodniu - prokurator żąda kary dwóch lat pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata oraz zakazu zajmowania stanowisk samorządowych, a obecny burmistrz nie przyznaje się do winy. Prezydent Piotrkowa zapowiada, że niezależnie od wyniku apelacji nie będzie ubiegał się o funkcje w samorządzie. Także władze Platformy zapowiadają, że o miejscach na listach i kandydatach będą decydować struktury lokalne, ale władze partii wyższego szczebla zostawiają sobie prawo ingerencji.

W nowej kadencji samorządu nie będzie już możliwe sprawowanie władzy zza krat - czyli z aresztu. Zgodnie z nowelizacją ustawy o samorządzie gminnym, w przypadku przemijającej przeszkody w wykonywaniu zadań i kompetencji wójta, burmistrza lub prezydenta - spowodowanej bądź tymczasowym aresztowaniem bądź odbywaniem kary aresztu albo odbywaniem kary pozbawienia wolności wymierzonej za przestępstwo nieumyślne, zadania i kompetencje wójta przejmie jego zastępca.

Łatwiejsze będzie przeprowadzenie ważnego referendum w sprawie odwołania władz gminy. Jeśli do urn pójdzie mniej niż 30 proc. uprawnionych, o losach rady albo wójta zdecyduje liczba 3/5 tych, którzy wcześniej uczestniczyli w wyborach.

Jest kampania czy jej nie ma

- Do końca czerwca ogłosimy nazwiska większości kandydatów na prezydentów miast, w tym Warszawy - zapowiada w rozmowie z GP poseł Marek Kuchciński. Na razie jednak PiS krytykuje Platformę, która sukcesywnie przedstawia swoich kandydatów w największych samorządach. Zgłoszenie kandydatki na prezydenta Poznania - byłej prezes Pekao SA Marii Pasło-Wiśniewskiej poznańscy radni PiS potępili, uznając, że do promocji kandydatki na fotel w ratuszu zostaną wykorzystane rocznicowe obchody 50 rocznicy czerwcowego powstania robotników. Jednak z deklaracji przygotowujących kampanię polityków wynika, że do wakacji wyborcy poznają większość partyjnych kandydatów na stanowiska wójtów, burmistrzów i prezydentów. - Wyborcy mają prawo na urlopie oswajać się z decyzją o wyborze konkretnej osoby - mówi W. Gintowt-Dziewałtowski.

Ale zgodnie z prawem takie działania polityków i chętnych do objęcia funkcji w samorządzie nie oznaczają jeszcze, że rozpoczęła się kampania samorządowa. - Z formalnego punktu widzenia nie ma mowy o prowadzeniu kampanii i kandydowaniu. Wybory nie zostały zarządzone, nie ma możliwości zgłaszania kandydatów ani prowadzenia żadnych działań związanych z wyborami - wyjaśnia Krzysztof Lorenz, ekspert Państwowej Komisji Wyborczej.

Oficjalne rozpoczęcie wyścigu po samorządowe fotele może nastąpić dopiero po ogłoszeniu rozporządzenia premiera o zarządzeniu wyborów. Muszą się one odbyć w ciągu 60 dni od zakończenia obecnej kadencji, która upływa 27 października.

Wszyscy - na razie nieoficjalnie - przygotowują się na termin 5 listopada, ale ostateczna decyzja należy do prezesa Rady Ministrów. - Przy okazji niemal każdej kampanii mamy do czynienia z wcześniejszą promocją osób, które zamierzają kandydować. Te działania mają różną naturę - czasami mieszczą się w granicach dobrego obyczaju, ale często są niewątpliwym rozpoczęciem kampanii wyborczej przed dozwolonym prawem terminem - wyjaśnia Krzysztof Lorenz i przypomina, że chociaż takiego procederu nie regulują przepisy Ordynacji, PKW wielokrotnie sygnalizowała swoją dezaprobatę dla takich działań.

Na stanowiska w lokalnych władzach nie będą mogły kandydować osoby karane za przestępstwo umyślne ścigane z oskarżenia publicznego

Fundusze czy wybory

Pojawiające się w ostatnich dniach deklaracje polityków koalicji niechętnie zmianom w samorządzie przed wyborami pod znakiem zapytania stawiają też inicjatywę Platformy Obywatelskiej, która proponuje bezpośrednie wybory starostów i marszałków województw, a także jednomandatowe okręgi wyborcze. Według przygotowanego przez PO projektu nowelizacji Ordynacji do rad gmin, powiatów i sejmików wojewódzkich, w każdym okręgu byłby wybierany jeden radny, a liczba okręgów byłaby równa liczbie rad.

Kandydat musiałby zdobyć podpisy mieszkańców - 25 wyborców w gminach do 20 tys. mieszkańców i 150 - w większych miejscowościach. Według autorów, daje to wyborcy większą możliwość oceniania dokonań indywidualnych kandydatów, a także - przez przejrzystość mechanizmu wyborczego - zachęca obywateli do uczestniczenia w wyborach.

- Będziemy dyskutować o tej propozycji - mówi w imieniu Prawa i Sprawiedliwości Marek Kuchciński. Według Andrzeja Czerwińskiego, posła Platformy i szefa PO w Małopolsce, zaletą bezpośrednich wyborów marszałków i starostów będzie przełożenie ich pracy na efekty gospodarcze. - Teraz dobierając skład zarządu patrzy się przede wszystkim na taki dobór kandydatów, który zapewni wybór marszałka. Marszałek wybrany bezpośrednio będzie mógł dobrać do zarządu fachowców i np. tak dzielić fundusze, by sprzyjały one rozwojowi regionu - wyjaśnia.

Samofinansowanie kampanii

- Zarówno marszałkowie, jak i starostowie jeszcze nie okrzepli. Widać to także po rozdziale środków z UE, gdzie ciągle dochodzi do awantur i dlatego trzeba zapewnić kolegialną reprezentację zarządów. Z kolei w kraju, gdzie ciągle mówi się o korupcji, jednomandatowe okręgi wyborcze grożą zdobyciem mandatów albo przez bogatych, albo przez osoby finansowane przez gangsterów - tłumaczy brak poparcia dla tego projektu przedstawiciel Sojuszu.

Liderzy partyjni niechętnie mówią o sumach potrzebnych na sukces kampanii w samorządzie i zasadach jej finansowania. - Jeśli wymieniłbym sumę, którą musi wyłożyć kandydat na radnego, to mogłoby to oznaczać, że o wyborze zadecydują pieniądze. To, że tak nie jest, potwierdza, że wielu biznesmenów mimo zaangażowania sporych funduszy do lokalnych władz nie weszło - mówi szef małopolskiej PO Andrzej Czerwiński.

Przyznaje jednak, że lokalne kampanie kandydaci będą musieli sfinansować sami, a PO pomoże jedynie samorządowcom w dużych miastach, gdzie rozmach kampanii jest największy. Witold Gintowt-Dziewałtowski przestrzega, by lokalni działacze nie liczyli na wsparcie partii - poza ogólnopolską kampanią medialną. - Finansowane będą te komitety, które będą firmowane przez partię - zapowiadają władze PiS, nie podając jeszcze szczegółów.

Reklama

Magdalena Wojtuch

OPINIA

GRAŻYNA KOPIŃSKA
dyrektor Programu Przeciwko Korupcji Fundacji im. Stefana Batorego

Tegorocznej kampanii do samorządu przyjrzymy się przede wszystkim od strony finansowania. Wspólnie z współpracującymi z nami organizacjami będziemy sprawdzać, czy nie są w niej nadużywane fundusze publiczne. Już wiadomo, że w wyborach wystartuje wielu obecnych wójtów, burmistrzów i prezydentów. Trzeba zwrócić uwagę na to, jakie działania podejmują jako szefowie samorządów, a jakie jako kandydaci na kolejną kadencję: czy ich sztaby nie znajdują się w ratuszach, czy urzędnicy nie wywieszają ich plakatów, czy płacą za gminne sale. W dużych miastach ten problem będzie dotyczył posłów kandydujących na prezydentów - sprawdzenia, czy powstrzymają się od korzystania z parlamentarnych biur, telefonów, asystentów.

Gazeta Prawna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »