Seria dziwnych zdarzeń na Bałtyku. "Rosjanie mogą zwiększyć tu swoją obecność wojskową"
Uszkodzenie trzech nitek gazociągów Nord Stream to nie przypadek. W mediach pojawiają się informacje o eksplozjach obok gazociągów, ale wciąż jest więcej pytań niż odpowiedzi. Najbliższe dni pokażą, jak rozwijać się będzie rosyjska narracja w tej sprawie. Nie można wykluczyć, że Rosjanie sprokurowali usterki, by szukać uzasadnienia dla zwiększenia swojej obecności na Bałtyku. Argumentem może być zagrożenie dla ich krytycznej infrastruktury energetycznej.
- Możliwe, że Rosjanie chcieli popsuć święto, jakim jest uruchomienie gazociągu Baltic Pipe, prokurując awarię na gazociągach, by więcej się mówiło o Nord Stream niż o Baltic Pipe, który przecież zmniejsza zależność Europy od Rosji - mówi Interii dr Szymon Kardaś, analityk Ośrodka Studiów Wschodnich.
Ale - jak dodaje - możliwy jest też drugi wariant. Biorąc pod uwagę komunikat Nord Stream AG, że uszkodzenia mają "charakter bezprecedensowy", czy oświadczenie Dmitrija Pieskowa, rzecznika Kremla, który uznał, że nie można wykluczyć dywersji, Rosja może chcieć rozegrać tę sytuację politycznie. - Można sobie wyobrazić, że będzie zapowiadać kroki przeciwko dywersantom lub szukać uzasadnienia dla wzmocnienia swojej obecności wojskowej na Bałtyku, argumentując to ochroną krytycznej infrastruktury energetycznej - ocenia Kardaś.
Który z tych scenariuszy jest bliższy prawdy - przekonamy się, śledząc rozwój rosyjskiej narracji w kolejnych dniach.