Skąd wziąć pieniądze na zbrojenia? MFW radzi: opodatkujcie mieszkania

Co Polska może zrobić, żeby wydawać na zbrojenia, inwestycje, rozwój, a przy tym nie doprowadzić do eksplozji długu? Zwiększyć dochody z PIT zmieniając system podatkowy na prawdziwie progresywny, opodatkować nieruchomości według ich wartości rynkowej, uzależnić przyznawanie świadczeń socjalnych od dochodów - radzi Międzynarodowy Fundusz Walutowy.

Misja MFW dokonała jesienią zeszłego roku wnikliwego przeglądu polskiej gospodarki. W wyniku tych badań w styczniu MFW opublikował raport na temat Polski. Raport zawiera dogłębną analizę naszej gospodarki, silników wzrostu, powodów ich osłabienia oraz ryzyk dla rozwoju. Wskazuje, że jednym z ważniejszych ryzyk jest niestabilność finansów publicznych prowadząca do silnego wzrostu długu publicznego w ciągu najbliższych kilku lat. Raport zawiera też wskazania dla rządu jak sobie z tym poradzić i jak zmitygować to ryzyko.

Również jesienią zeszłego roku rząd przedstawił "Średniookresowy Plan Budżetowo-Strukturalny" mający być odpowiedzią na procedurę nadmiernego deficytu nałożoną w 2024 roku na Polskę przez Komisję Europejską. W planie tym rząd zapowiedział, że od 2026 roku deficyt finansów publicznych zacznie z roku na rok wyraźnie maleć, aż w 2028 roku osiągnie 2,9 proc. PKB, czyli wielkość dopuszczalną przez Traktat z Maastricht. Przyznał też, że w 2026 roku dług publiczny przekroczy wprawdzie 60 proc. PKB, ale w 2030 roku ponownie obniży się poniżej tej granicy. Raport MFW stwierdza jednoznacznie - na podstawie działań zapowiedzianych przez rząd w planie - nie widzimy tego.

Prognozy MFW mówią, że deficyt polskich finansów publicznych w średnim okresie spadnie, ale tylko do 3,5 proc. PKB, a nie - jak zapowiada to rząd - poniżej 3 proc. PKB. W 2028 roku deficyt nie wyniesie 2,9 proc. PKB, jak zadeklarował to rząd, ale 3,6 proc. PKB. W 2029 roku deficyt obniży się do 3,5 proc. PKB i będzie wciąż powyżej kryteriów Traktatu z Maastricht.

Reklama

Dług publiczny natomiast - zgodnie z rządowymi założeniami - przekroczy w 2026 roku 60 proc. PKB i nie będzie się zmniejszał w kolejnych latach. Ustabilizuje się na poziomie bliskim 65 proc. PKB. Na powrót długu do poniżej 60 proc. PKB MFW - w świetle rządowych zapowiedzi - nie widzi szans.

Presja na finanse publiczne

Dlaczego? Gdyż polskie finanse publiczne będą pod długoterminową presją - znacznie silniejszą niż w dojrzałych gospodarkach i w krajach Europy Środkowej, Wschodniej i Południowo-Wschodniej (CESEE). Skąd się ona bierze? Wynika ze zmian klimatu, starzenia się społeczeństwa i konieczności zwiększenia inwestycji. Do tego dochodzi konieczność zwiększenia wydatków na obronę.

Jeśli porównać presję na wydatki publiczne spowodowaną tymi trzema czynnikami (plus obronność i odsetki od zadłużenia), to w 2050 roku będzie to w sumie ponad 10 proc. PKB większych wydatków sektora publicznego. W krajach naszego regionu te same czynniki spowodują potrzebę zwiększenia wydatków średnio o 8 proc. PKB, a w dojrzałych gospodarkach Europy Zachodniej - o niespełna 6 proc. PKB.

Czy rząd może coś zrobić, żeby ustabilizować finanse publiczne? Oczywiście - tak. W ocenie Funduszu powinien podjąć się bardziej ambitnego zadania zmniejszając deficyt strukturalny o ok. 3 punkty procentowe PKB do 2029 roku, co dałoby w 2029 roku deficyt finansów publicznych na poziomie 2,5 proc. PKB. To spowodowałoby spadek długu ze szczytu powyżej 60 procent PKB w 2027 roku do poniżej 60 proc. PKB.

Jak to zrobić? Trzeba zmniejszyć wydatki lub zwiększyć dochody o 1 punkt proc. PKB rocznie, czyli - na dzisiejsze pieniądze - o ok. 40 mld zł. Ale jeśli Polska chce podtrzymywać potrzebne publiczne inwestycje, kiedy już skończą się pieniądze z funduszu NextGeneration EU, czyli w 2027 roku, to dodatkowo trzeba jeszcze "znaleźć" na nie ok. 0,5 punktu proc. PKB, czyli w sumie ok. 60 mld zł. Przypomnijmy, że te fundusze wspierają nie tylko same inwestycje, ale także transformację klimatyczną. W jaki sposób dokonać takich zmian?

Po pierwsze - podnieść dochody z podatku od dochodów osobistych PIT poprzez zwiększenie jego progresywności w taki sposób, jak to jest w innych krajach Europy. Na czym polega progresywność systemu podatkowego? Najprościej mówiąc na tym, że ludzie o wyższych dochodach płacą wyższe podatki, a ci o niższych - mniejsze. Polski system podatkowy jest znacznie mniej progresywny niż w innych krajach Europy.

Nigdzie nie ma takiego PIT jak w Polsce

Dochody z PIT stanowią niespełna 5 proc. polskiego PKB, gdy średnio w Unii dają one blisko 10 proc. PKB. Np. w Danii jest to nawet 25 proc. PKB. Dlatego przestrzeń do bardziej progresywnego podatku od dochodów osobistych jest w Polsce bardzo duża.  

PIT nie jest tylko narzędziem do pozyskiwania dochodów przez państwo, ale pełni tez bardzo ważną funkcję zmniejszania nierówności. Są one mierzone współczynnikiem Giniego, który przyjmuje wartość od 0 do 1, a im niższy, tym nierówności są mniejsze. W Polsce współczynnik Giniego jest stosunkowo niski, jak na kraje należące do OECD i wynosił w 2021 roku niespełna 0,3. Dodajmy tu rzecz ważną - współczynnik ten badany jest w naszym kraju na podstawie osobistych deklaracji gospodarstw domowych. Te nie zawsze są zgodne z prawdą. Polscy naukowcy, którzy zbadali współczynnik Giniego na podstawie twardych danych z urzędów skarbowych stwierdzili, że jest on znacznie wyższy, więc nierówności są większe niż pokazują to oficjalne statystyki.

Nawet gdybyśmy przyjęli, że nierówności dochodowe w Polsce nie należą do najwyższych w państwach OECD, to okazuje się, że polski system podatkowy całkowicie nie spełnia swojej funkcji zmniejszania nierówności. Bo współczynnik Giniego mierzony dla dochodów przed opodatkowaniem jest niemal taki sam, jak po ich opodatkowaniu. W tej sytuacji podatek PIT nie ma zupełnie sensu. W Irlandii, gdzie podatki pełnią znacznie bardziej redystrybucyjną funkcję współczynnik Giniego dla dochodów po opodatkowaniu jest o 0,07 niższy niż przed naliczeniem podatku.

MFW przyznaje - rządowi PiS coś się udało przy całym epickim bałaganie związanym z wprowadzeniem tzw. Polskiego Ładu. Wskutek zwiększenia kwoty wolnej od podatku polski system PIT stał się nieco bardziej progresywny. Tylko, że stało się to kosztem budżetu, który stracił dochody w wysokości 0,5 punktu proc. PKB, a tak naprawdę straciły je samorządy. Tak nie może być - PIT trzeba zmieniać tak, żeby finanse publiczne na tym zyskiwały, system stawał się bardziej progresywny i lepiej służył redystrybucji.

Jaki podatek od nieruchomości?

Rząd powinien także zająć się kwestią preferencyjnego i regresywnego opodatkowania samozatrudnionych. Podczas gdy osoby samozatrudnione w Polsce mają różne opcje opodatkowania, często decydują się na płacenie ryczałtu w wysokości 19 proc. Większość osób prowadzących działalność gospodarczą płaci również niskie składki emerytalne w porównaniu do pracowników. MFW uważa, że obniżka składek na ubezpieczenie zdrowotne samozatrudnionych zwiększy tylko preferencje dla tej grupy, co zupełnie nie ma uzasadnienia.

Oprócz głębokiej reformy PIT Polska powinna zmienić system świadczeń socjalnych. Polska wydaje na nie dużo mniej niż wiele innych krajów UE w stosunku do swojego PKB, a w dodatku wydaje te pieniądze bez sensu. Świadczenia socjalne powinny trafiać do tych osób, które naprawdę ich potrzebują, gdyż są w biedzie, a nie powinny być dystrybuowane powszechnie, jak niesławne 500+. W dodatku świadczenia w ujęciu realnym straciły sporo na wartości z powodu inflacji. Pomoc społeczną trzeba opierać na kryterium dochodów, dobrze ją kierunkować, żeby naprawdę zmniejszała ubóstwo i nie rujnowała finansów państwa.

Polska powinna zwiększyć opodatkowanie nieruchomości. Przychody z tego tytułu są niskie w porównaniu z wieloma krajami OECD. Obecnie grunty i budynki są opodatkowane na podstawie powierzchni, gdy podatki od nieruchomości powinny uwzględniać ich wartość rynkową. Powinien zostać także wprowadzony podatek od pustostanów w miastach.

Dochody budżetu z VAT są generalnie podobne, jak europejska średnia. Ale polski system cierpi z powodu wielu artykułów objętych obniżoną stawką VAT. W wielu przypadkach należałoby ją podnieść, bo nie ma powodu, dla którego z obniżonej stawki VAT miałyby np. korzystać restauracje czy hotele. Rząd PiS dużo opowiadał o rzekomej walce z "VAT-owskimi karuzelami", tymczasem na odchodne pozostawił po sobie solidną i rosnącą lukę  VAT. Nowy rząd powinien pilnie zająć się identyfikacją jej wielkości i przyczyn.

Wyższy wiek emerytalny jest nieunikniony

Starzenie się polskiego społeczeństwa podważy publiczny system emerytalny w długim terminie. Szczególnie ucierpią biedniejsi emeryci, kobiety i pracownicy na śmieciówkach oraz samozatrudnieni. Jeśli nie będzie reform, do 2050 roku średnia stopa zastąpienia spadnie z 45 proc. do 29 proc. Gdyby emerytury miały być utrzymane na obecnym poziomie, do 2050 roku pociągnęłoby za sobą dodatkowe koszty dopłat do systemu w wysokości ok. 6 punktów proc. PKB.

Jakie reformy są konieczne? Zrównanie wieku emerytalnego dla mężczyzn i kobiet, a następnie wydłużanie go w miarę rosnącej oczekiwanej długości życia. Stopniowe wyrównanie wieku emerytalnego dla mężczyzn i kobiet powinno nastąpić do 2030 roku, a stopniowe podnoszenie wieku emerytalnego zmniejszyłoby wydatki publiczne na emerytury o 0,3 proc. PKB. Prowadzący działalność gospodarcza powinni płacić składki emerytalne odpowiednie do rzeczywistych dochodów.

Zamiast starać się, żeby Unia wykonała odwrót od "Zielonego Ładu" i wycofała się z planów wprowadzenia systemu ETS II (obejmującego opłaty za emisje m.in. w transporcie, ogrzewaniu), rząd powinien prowadzić wiarygodną politykę transformacji klimatycznej i opodatkowywać emisje. Dlaczego? Polska wciąż pozostaje jednym z najbardziej emisyjnych europejskich eksporterów, co osłabia konkurencyjność eksportu, gospodarki i zmniejsza napływ bezpośrednich inwestycji zagranicznych. Zgodnie z planowanymi zmianami w Krajowym Planie w dziedzinie Energii i Klimatu polityka powinna koncentrować się na wspieraniu prywatnych inwestycji w odnawialne źródła energii, w tym poprzez liberalizację regulacji dla lądowych farm wiatrowych i przyspieszenie wydawania pozwoleń na zielone projekty oraz zapewnienie stabilności dostaw energii poprzez wzmocnienie sieci elektroenergetycznych i budowę połączeń transgranicznych.

Gdyby Polska wprowadziła te reformy, miałaby szansę obniżyć deficyt finansów publicznych poniżej 3 proc. PKB już w 2028 roku. Wzrost PKB w latach 2027-29 mógłby być o 0,2-0,4 punktu proc. wyższy, a publiczne nakłady kapitałowe wyższe o 0,4-0,5 punktu proc. niż w scenariuszu podstawowym. Słowem - Polska mogłaby się szybciej rozwijać.

Jacek Ramotowski

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »