Skonstruowano złe przepisy
Rozmowa z Jarosławem Nenemanem, podsekretarzem stanu w Ministerstwie Finansów.
GP: Polski system podatkowy jest powszechnie krytykowany zarówno przez niezależnych ekspertów, jak i samych podatników. Skarżą się oni na skomplikowane i niejasne przepisy, które często są niejednoznaczne lub trudne do zinterpretowania. Co pan sądzi o naszym systemie, czy posiada on tak wiele wad?
- Polski system podatkowy nie jest taki straszny, jak powszechnie podatnicy uważają. Co do samej konstrukcji, przepisy prawa podatkowego są dobre i w niektórych aspektach dużo lepsze niż rozwiązania przyjęte w innych krajach Unii Europejskiej. Jednak rzeczywiście trzeba przyznać, że nasz system nie funkcjonuje najlepiej i bywa czasem uciążliwy zarówno dla podatnika, jak i dla aparatu skarbowego. Ministerstwo Finansów pracuje nad własnymi propozycjami usprawnienia systemu, które już niedługo powinny się pojawić.
Zastanawiam się, czy nie powinno się szerzej zwrócić do doradców podatkowych, a także sędziów, którzy ze względu na swoją praktykę mogą już na etapie tworzenia prawa zwrócić uwagę na te rozwiązania, które w przyszłości mogą stwarzać problemy.
GP: Jakimi propozycjami?
- Nie ma na razie co mówić o konkretach, gdyż najpierw wolałbym coś zrobić, a dokładniej zaproponować konkretne, przemyślane i sprawdzone rozwiązania, a potem o tym opowiadać. Samo kreowanie pomysłów jeszcze do niczego nie prowadzi, a na pewno nie usprawni systemu podatkowego.
Bolączki podatników są czymś naturalnym, ale trzeba pamiętać o tym, iż aby np. obniżyć stawki podatkowe, trzeba je następnie zrekompensować innymi wpływami do budżetu. Oczywiście w każdym systemie podatkowym są rozwiązania, które są szczególnie uciążliwe dla podatników, a dla fiskusa generują stosunkowo nieduże dochody. Więc można by np. zlikwidować takie rozwiązania, ale w zamian trzeba by znaleźć takie, które będą rekompensowały straty powstałe w wyniku tej likwidacji.
Jeśli chodzi o system prawny, to sprawa jest bardziej złożona. Gdyby uprościć prawo, to niestety mogłoby się okazać, że wiele kwestii nie jest wcale uregulowanych lub występują niewspółmierne obciążenia podatkowe.
GP: No dobrze, to czy w takim razie polski system podatkowy wymaga reformy, czy też jest tak idealny, że nie jest mu ona wcale potrzebna? A jeśli jednak jej wymaga, to w jakim kierunku ona powinna iść, co wymaga największych zmian? Kiedy doczekamy się niższych podatków?
- Oczywiście, że nasz system podatkowy wymaga reformy. Jednak reformy nie można sprowadzać tylko do zmian w zakresie stawek podatkowych, a dokładnie do ich obniżenia, gdyż obniżanie, tak jak i podnoszenie podatków nie ma nic wspólnego z reformą systemu podatkowego. Recepta na obniżkę podatków jest prosta - obciążenia podatkowe będą spadać, kiedy będą mniejsze wydatki. Bo przecież tak naprawdę sama stawka podatkowa nie jest ważna, istotne są obciążenia podatkowe. Podatnicy chcą zapłacić jak najmniejszy podatek. Wszelkie oczekiwania dotyczące zmniejszenia obciążeń podatkowych będą realizowane wtedy, kiedy istotnie zmniejszy się deficyt budżetu, czyli gdy tempo wzrostu wydatków będzie wolniejsze niż tempo wzrostu dochodów, a dług będzie miał jakieś, powiedzmy, rozsądne rozmiary. Odwrotne postępowanie może doprowadzić do katastrofy, a ktoś za takie eksperymenty będzie musiał zapłacić.
GP: Jak można ocenić przystosowanie naszego prawa do przepisów Unii Europejskiej, biorąc pod uwagę np. sytuację ze stawką VAT na dostęp do internetu?
- Jeśli chodzi o stawkę VAT na dostęp do internetu, to rzeczywiście było to zaniedbanie. Jednak w tej sprawie zawinili posłowie, gdyż w przedłożonym projekcie rządowym regulacje w tym zakresie były zgodne z prawem unijnym. Niestety, w tym wypadku świadomie skonstruowano złe przepisy, narażając Polskę na swego rodzaju śmieszność.
GP: Jeśli jesteśmy przy VAT, to jak pan ocenia nową ustawę? Czy nie uważa pan, że jest to kolejny akt prawny, który został wprowadzony w pośpiechu. Ciągle pojawiają się przecież informacje o licznych projektach nowelizacji tej ustawy. Jak w takiej rzeczywistości prawnej ma się zachować podatnik, który planuje rozpoczęcie działalności na rynku unijnym?
- Za pośpiech w przygotowywaniu tej ustawy odpowiedzialni są zarówno posłowie, rząd, jak i lobby budowlane, a precyzyjnie lobby producentów i sprzedawców materiałów budowlanych. Przecież nowa ustawa o podatku od towarów i usług zawiera wiele regulacji czysto systemowych, które można było stworzyć dużo wcześniej, a ostatnie lata zostawić na konsultacje tych przepisów. Jeszcze raz podkreślę, że jednak do tych opóźnień przyczyniło się w poważny sposób lobby budowlane. Przecież od momentu, kiedy Polska podpisała traktat akcesyjny było wiadomo, że stawka 7-proc. na materiały budowlane się skończy, ale środowisko budowlane nie chciało dać za wygraną i przez pół roku toczyło walki, aby uwzględnić ich postulaty w nowej ustawie o VAT.
Przepychanki w Sejmie nad nową ustawą trwały, a na karku mieliśmy już Unię Europejską. Prace nabrały tempa i 11 marca ustawa o VAT została uchwalona. Niestety, rozporządzenia wykonawcze do tej ustawy zostały opublikowane zbyt późno, bo podatnicy mieli na zapoznanie się z nimi zaledwie kilka dni. Ale niestety to nie Ministerstwo Finansów zawiniło, a Sejm i posłowie, którzy zwlekali z uchwaleniem tych przepisów.
GP: Ale konsekwencje tego pośpiechu są teraz odczuwane głównie przez podatników. Czy sensownie było ich w takim razie zaskakiwać nowymi niedopracowanymi rozwiązaniami?
- Myślę, że nowa ustawa nie sprawia większych problemów dużym podatnikom, jednak dla małych może być szokiem. Dość czytelnym przykładem komplikacji przepisów jest opodatkowanie VAT umów zlecenia. Nie do końca wiadomo, jak ta kwestia jest uregulowana. Można by zaproponować, aby umowy zlecenia były opodatkowane podatkiem od towarów i usług wtedy, gdy nie jest od tych umów płacony ZUS. Gdy jest ZUS, nie ma VAT. Ale wtedy pojawiają się dodatkowe problemy, bo znacznie zwiększa się liczba podatników. Zabiegi, jakie były dokonywane w tej ustawie w tym zakresie, były przeprowadzone po to, aby jak najmniejsza liczba podatników musiała płacić od umów zleceń VAT. Akurat w tym zakresie MF nie jest zainteresowane aspektem fiskalnym, chodzi jedynie o to, abyśmy spełnili wymogi Unii. Przepis ten w VI Dyrektywie jest tak sformułowany, że konia z rzędem temu, kto go jednoznacznie zinterpretuje. I to jest idealny przykład na to, że z jednej strony chciałoby się mieć prawo przejrzyste, a z drugiej jak największa liczba podatników nie chciałaby płacić VAT od swoich usług.
GP: Czy w takim razie można powiedzieć coś dobrego o nowej ustawie o VAT? Czy trzeba już nowelizować tę ustawę, jak twierdzi wielu niezależnych ekspertów?
- Oczywiście, że nie jest tak źle, jak się powszechnie uważa. Nowa ustawa o podatku od towarów i usług się dociera. Jest dużo problemów - tego nie można nie zauważyć, ale jest już coraz lepiej i coraz więcej spornych kwestii zostaje rozwiązanych i wyjaśnionych. W pierwszych dniach października powinno być wydane kolejne rozporządzenie wykonawcze do tej ustawy, które jeszcze dokładniej precyzuje przepisy.
GP: Czyli rządowej nowelizacji VAT na razie nie będzie?
- Jeśli chodzi o nowelizację ustawy o VAT, to stanowisko rządu w tej sprawie jest negatywne, gdyż nie jest dobrym pomysłem, aby ustawę zmieniać co pół roku. Nie ma w niej takich rozwiązań, które byłyby tak niefortunne, aby wymagały natychmiastowych zmian. Przedsiębiorstwa działają, prowadzą handel wewnątrzwspólnotowy, choć rzeczywiście pojawiają się pewne problemy, ale staramy się je na bieżąco rozwiązywać. Myślę, że może za jakiś czas okaże się, że trzeba w tej ustawie coś zmienić, ale nie musi być to kompletna zmiana i najlepiej, żeby była przeprowadzona na spokojnie.
GP: Teraz porozmawiajmy o działalności samego Ministerstwa Finansów. Otóż do naszej redakcji docierają sygnały, że często podczas procesu legislacyjnego MF nie konsultuje nowych aktów prawnych np. z organizacjami przedsiębiorców. Dlaczego tak się dzieje?
- Jest nieprawdą, że MF nie konsultuje projektów z odpowiednimi środowiskami. Przecież ministerstwo nie tworzy aktów prawnych w tajemnicy. Osobiście uważam i mam również taki zamiar, aby wszystkie propozycje nowych aktów prawnych były konsultowane w jeszcze szerszym zakresie. Zastanawiam się również, czy nie powinno się szerzej zwrócić do doradców podatkowych, a także sędziów, którzy ze względu na swoją praktykę mogą już na etapie tworzenia prawa zwrócić uwagę na te rozwiązania, które w przyszłości mogą stwarzać problemy.
GP: W planach reformy przygotowywanej jeszcze przez ministra Kołodkę były rozwiązania dotyczące opodatkowania rolnictwa. Co zostało z tych planów? Kiedy i jakich propozycji możemy się w tym zakresie spodziewać?
- Uważam, że nie ma najmniejszego sensu wprowadzanie kolejnych regulacji naprędce. Gdybyśmy chcieli opodatkować rolnictwo, to mamy na to tylko dwa miesiące. Czy przez dwa miesiące można zrobić coś dobrego? Nie. Prawa podatkowego nie da się stworzyć przez dwa miesiące. Na początek trzeba się zastanowić, co trzeba zrobić i jak, biorąc pod uwagę aspekty ekonomiczne. Następnie prawnicy powinni napisać prawo nie pod kątem aparatu skarbowego czy podatników, ale pod kątem spójności. Oczywiście interes podatników i aparatu powinien być zapewniony, ale spójność prawa też jest istotna, dlatego wszystkie te składniki powinny być wypośrodkowane. Następnie tak stworzony akt powinien być rozesłany do wszystkich zainteresowanych, a szczególnie do urzędników, którzy będą musieli zapoznać się z nowymi regulacjami, a potem wyjaśnić je podatnikom. Nie można tworzyć prawa w błyskawicznym tempie, gdyż problem mieliby nie tylko rolnicy, ale również urzędy skarbowe i gminy, które tych rolników obsługują. Planuję, że od grudnia zaczniemy pracować nad koncepcją ekonomiczną dotyczącą opodatkowania rolnictwa.
Rozmawiała Ewa Matyszewska