Służba zdrowia: 10 mało realnych projektów na uzdrowienie
Gazeta Prawna oceniła pomysły na naprawę systemu ochrony zdrowia. Wszystkie projekty mają wady. Jedne są nie do przyjęcia z punktu widzenia obciążeń budżetu, inne mogą być niezgodne z konstytucją lub nie zostaną zaakceptowane przez środowiska medyczne.
Wzrost składki zdrowotnej
Autor pomysłu: Zbigniew Religa, minister zdrowia
Ocena projektu:
Według ministra podwyższenie składki zdrowotnej to jedyny skuteczny sposób, żeby do systemu ochrony zdrowia trafiły duże pieniądze. Dlatego proponuje, żeby składka na leczenie wzrosła z 9 do 13 proc. Powinna ona wzrastać co pół roku lub co rok o 0,5 proc., ale jednocześnie powinna być możliwość odlicznia jej od podatku. Zakładając, że składka rosłaby co pół roku o proponowane 0,5 proc., to w ciągu ośmiu lat wydatki na ochronę zdrowia wzrosłyby do 6 proc. PKB.
Szanse realizacji
Wprowadzenie pomysłu ministra zdrowia nie jest przesądzone. Wciąż nie ma on poparcia premiera Jarosława Kaczyńskiego, który jest przeciwny podniesieniu podatków. Mogłoby to doprowadzić do wzrostu bezrobocia i spadku tempa wzrostu gospodarczego.
Plusy
- zwiększenie nakładów na system lecznictwa polepszenie dostępności i jakości usług medycznych
- wzrost obciążenia dla budżetu zahamowanie wzrostu gospodarczego
Autor pomysłu: Zbigniew Religa, minister zdrowia
Ocena projektu
Podniesienie składki zdrowotnej opłacanej z budżetu państwa za niektóre grupy osób jest niezbędne, ponieważ jej wysokość jest zaniżona. Zgadzają się z nim również lekarze oraz pracodawcy. Zdaniem Jeremiego Mordasewicza, eksperta Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan, to dobry pomysł, bo obecnie niektórzy rolnicy nie płacą w ogóle składki zdrowotnej. Przeciwny tej koncepcji jest przede wszystkim wicepremier Andrzej Lepper. Budżet państwa opłaca składkę zdrowotną za 2,6 mln osób ubezpieczonych w Kasie Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego. Na leczenie tych osób do Narodowego Funduszu Zdrowia wpływa rocznie niewiele ponad 2 mld zł. Aby wysokość opłacanej składki na leczenie za rolników z budżetu wzrosła, niezbędna byłaby zmiana zasad jej naliczania (obecnie zależy od ceny żyta). Również wysokość składki zdrowotnej opłacanej z budżetu za osoby bezrobotne bez prawa do zasiłku (około 2 mln osób) jest zaniżona.
Koszt realizacji
Gdyby resortowi zdrowia udało się przekonać Ministerstwo Finansów do naliczania składki zdrowotnej za te osoby nie od wysokości świadczenia pielęgnacyjnego, ale od minimalnego wynagrodzenia, to do systemu lecznictwa trafiłoby ponad 1,2 mld zł.
Plusy
- wyższe wpływy do NFZ weryfikacja osób uprawnionych do niższej składki zdrowotnej
- zwiększenie obciążenia budżetu
Autor pomysłu
Bon zdrowotny w miejsce składki zdrowotnej to pomysł, który po raz pierwszy pojawił się w projekcie ustawy o powszechnym ubezpieczeniu zdrowotnym przygotowanym m.in. przez członków Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy. Jej zwolennikiem okazał się również Andrzej Sośnierz, obecny prezes NFZ.
Ocena projektu
Bon zdrowotny to określona kwota pieniędzy, którą państwo oddawałoby do dyspozycji obywatela na ubezpieczenie jego zdrowia w wybranym funduszu. Wartość bonu dla wszystkich miałaby być jednakowa i wynosić tysiąc złotych. Posiadanie bonu gwarantowałoby dostęp tylko do świadczeń refundowanych przez NFZ. Na wszystkie pozostałe pacjent musiałby mieć wykupioną dodatkową polisę. Wprowadzenie bonu nie oznaczałoby, że społeczeństwo nie ponosiłoby stałych kosztów leczenia. Nie byłoby tylko składki zdrowotnej w dzisiejszym tego słowa rozumieniu. Środki na bon pochodziłyby jednak dokładnie z tego samego źródła co składka, czyli z podatku dochodowego.
Koszt realizacji
Szacuje się, że dzięki wprowadzeniu bonu przy jednoczesnym doubezpieczeniu się pacjentów do systemu lecznictwa mogłoby wpłynąć około 3 mld zł. Propozycją bonu nie jest zainteresowany rząd.
Plusy
- wszyscy byliby ubezpieczeni
- pacjenci mieliby prawo wyboru ubezpieczyciela
- wartość bonu mogłaby ulec obniżeniu, jeżeli zmniejszyłyby się wpływy budżetowe
- prywatne fundusze mogłyby odmówić ubezpieczania starszych
Autor pomysłu
Jerzy Hausner, były wicepremier w rządzie Leszka Millera, przedstawił pomysł współpłacenia już w 2003 roku. Nie poparł go jednak wtedy rząd. Zwolennikami zastosowania tego rozwiązania są przede wszystkim lekarze skupieni w OZZL oraz Centrum im. Adama Smitha. Przeciwnikiem jest obecny minister zdrowia.
Ocena projektu
Najczęściej mówiło się o wprowadzaniu opłat (np. kilkuzłotowych) za wizytę u lekarza rodzinnego, specjalisty oraz za wypisywanie recepty. Płaciłoby się za świadczenia, z których najczęściej korzystają pacjenci i które są często nadużywane. Zdaniem Krzysztofa Bukiela, szefa OZZL, współpłacenie ma służyć przede wszystkim ograniczeniu sytuacji, w których pacjenci korzystają z danego świadczenia bez żadnego uzasadnienia medycznego.
Koszt realizacji
Szacuje się, że dzięki temu rozwiązaniu do systemu lecznictwa wpłynęłoby dodatkowe 400 mln zł.
Plusy
- wyeliminowanie przypadków nieuzasadnionego korzystania z usług medycznych
- zmniejszenie wydatków NFZ
- ograniczenie w dostępie do świadczeń zdrowotnych dla najbiedniejszych osób
- dodatkowe zadanie dla budżetu związane z finansowaniem tych opłat dla osób nieposiadających dochodów
Autor pomysłu
Minister zdrowia, lekarze, firmy ubezpieczeniowe i opozycja nie negują konieczności wprowadzenia dodatkowych ubezpieczeń zdrowotnych. Najmniej zainteresowane tym rozwiązaniem są związki zawodowe pielęgniarek i położnych oraz organizacje pacjentów.
Ocena projektu
Zdaniem Marii Ochman z NSSZ Solidarność istnieje zagrożenie, że dodatkowe ubezpieczenia spowodują ograniczenia w dostępie do droższych świadczeń zdrowotnych dla osób najbiedniejszych. Do koncepcji ich wprowadzenia nie do końca jest przekonany również premier Jarosław Kaczyński. Zapowiedzi ministra zdrowia, że w czerwcu tego roku będzie gotowy projekt ustawy dotyczący ubezpieczeń dodatkowych, nie sprawdziły się. Mało realne jest więc ich wprowadzenie w życie 1 stycznia 2008 r.
Koszt realizacji
Z danych resortu zdrowia wynika, że ubezpieczeniem zdrowotnym byłoby zainteresowane nawet 20 proc. społeczeństwa. Miałoby to przynieść dodatkowe 3-5 mld zł dla systemu lecznictwa.
Plusy
- dodatkowe środki na leczenie
- pacjent miałby możliwość wyboru ubezpieczyciela
Autor pomysłu
Praktycznie nie ma w debacie publicznej postulatów całkowitej prywatyzacji szpitali. Wicepremier Jerzy Hausner i minister zdrowia Marek Balicki w rządzie Marka Belki postulowali wprowadzenie komercjalizacji zakładów opieki zdrowotnej polegającej na przekształceniu ich w spółki użyteczności publicznej, w których większość lub przynajmniej połowę udziałów miałyby podmioty publiczne (np. samorządy terytorialne). Chcieli w ten sposób wymóc na dyrektorach szpitali lepszą jakość zarządzania, liczenie kosztów oraz zatrzymać proces zadłużania się szpitali. Spółki podlegałyby bowiem prawu upadłościowemu (SP ZOZ nie może zbankrutować).
Szanse realizacji
Pomysł upadł ze względu na opór opozycji, związków zawodowych (z wyjątkiem OZZL) i części SLD.
Plusy
- dobre zarządzanie placówkami medycznymi
- uniemożliwienie zaciągania długów w nieskończoność
- LI> groźba przerzucania kosztów leczenia skomplikowanych przypadków na publiczne placówki ze względu na groźbę dużych strat po stronie prywatnego podmiotu
- możliwość niepokojów społecznych ze względu na ryzyko upadłości szpitali
Autor pomysłu
Platforma Obywatelska
Ocena pomysłu
Propozycja ma na celu stworzenie konkurencji pomiędzy płatnikami świadczeń zdrowotnych. Obecnie NFZ dzieli się na 16 oddziałów wojewódzkich kontrolowanych przez centralę.
Decentralizacja według PO to powstanie kilku publicznych, autonomicznych regionalnych funduszy, które byłyby nadzorowane przez stworzoną do tego celu nową instytucję - Urząd Nadzoru Ubezpieczeń Zdrowotnych. Podział publicznego płatnika na kilka funduszy doprowadziłby do konkurencji między nimi, co z kolei przyczyni się do poprawy jakości zarówno zarządzania funduszami, jak i dbałości o ubezpieczonego.
- Obecnie NFZ nie negocjuje, lecz dyktuje warunki kontraktów. Jeśli byłoby kilka funduszy, dyrektor mógłby wybrać ten, który oferowałby mu najlepsze warunki - mówi minister zdrowia w gabinecie cieni PO Ewa Kopacz.
Plusy
- pacjent decyduje o wyborze płatnika
- konkurencja między płatnikami
- wzrost kosztów administracyjnych (chociażby ze względu na konieczność finansowania marketingu)
- przy założeniu dużej autonomi funduszy ryzyko niekonstytucyjności takiego rozwiązania.
Autor pomysłu: Zbigniew Religa, minister zdrowia
Ocena pomysłu
Koszyk świadczeń gwarantowanych to katalog procedur medycznych (wraz ze wskazaniami), które mają być finansowane ze środków publicznych. To, czego w nim nie będzie, pacjent ma sfinansować sam. Konstytucja wymaga, by był przedstawiony w ustawie. Obecnie już mamy koszyk (negatywny) - jest nim załącznik do ustawy zdrowotnej. Zawiera wykaz procedur, które nie są finansowane ze środków publicznych. Koszyk to z pozoru idealne narzędzie ograniczenia wydatków na opiekę zdrowotną, bowiem daje poczucie, że płatnik składek wie, na co wydaje pieniądze, i jest w przepisach wyraźne wskazanie, co może, a co nie może być finansowane ze środków publicznych. Jest to jednak narzędzie bardzo kontrowersyjne z uwagi na uwarunkowania społeczno-polityczne. W ubiegłym roku wiele mediów oskarżało Narodowy Fundusz Zdrowia o bezduszność, kiedy okazało się, że nie chce sfinansować operacji wszczepienia stymulatora nerwu błędnego u mężczyzny chorego na padaczkę. Tymczasem NFZ czy budżet państwa nie mogły zgodnie z prawem sfinansować tej operacji, ponieważ znajduje się w koszyku (negatywnym). Minister zdrowia Zbigniew Religa ogłosił pod koniec czerwca zakończenie pierwszego etapu tworzenia koszyka - skatalogowano procedury medyczne wraz ze wskazaniami i - jak na razie - podzielono je na procedury, które na pewno będą finansowane ze środków publicznych, tzw. procedury dyskusyjne (decyzja ma być podjęta później) oraz niegwarantowane. Kryteria doboru świadczeń do koszyka gwarantowanego to: ich istotność z punktu widzenia zdrowotności społeczeństwa, udowodniona efektywność medyczna, opłacalność.
Koszty realizacji
Brakuje wyceny tych świadczeń, ale prof. Religa już szacuje, że potrzeba jeszcze ok. 9 mld zł na realizację koszyka.
Plusy
- przejrzystość co do zakresu finansowania procedur ze środków publicznych
- stworzenie silnego bodźca do powstania dodatkowych ubezpieczeń zdrowotnych
- ograniczenie dostępności do szeregu procedur, zwłaszcza dla osób ubogich
- niemożność dokonania oceny zawartości koszyka poza wąskim kręgiem specjalistów z danej dziedziny medycyny
Autor pomysłu
Rząd Jerzego Buzka
Ocena projektu
Pierwotna wersja ustawy o ubezpieczeniu zdrowotnym przewidywała wprowadzenie alternatywnych prywatnych ubezpieczalni, do których można byłoby odprowadzać składki zamiast do publicznych płatników.
- Obecnie zoz zależy tylko od jednego płatnika. Gdyby było ich więcej, mógłby podpisywać umowy z kilkoma. Pacjent miałby możliwość wyboru, a fundusze konkurowałyby o pacjentów - mówi Anna Knysok, wiceminister zdrowia w rządzie Jerzego Buzka.
Przepis został jednak wykreślony i na razie nie ma mowy o szansie powrotu tej koncepcji, choć jej zwolennikiem jest OZZL. Nie brak jednak głosów krytycznych. Ekspert ds. ekonomiki zdrowia, dr Katarzyna Tymowska, podkreśla, że nie należy zapominać o tym, iż prywatne fundusze ze składek musiałyby jeszcze wypracować zysk. Ponadto prywatni ubezpieczyciele staraliby się rozmaitymi metodami przyciągać tzw. klientów tanich, czyli młodych, z wysokimi dochodami, niegenerujących dużych kosztów leczenia.
Szanse realizacji
Mało realne.
Plusy
- konkurencja na rynku płatników
- wiele strumieni pieniędzy dla zakładów opieki zdrowotnej
- wzrost kosztów administracyjnych i marketingu
- ryzyko nadużyć poprzez selekcję klientów funduszy
Autor pomysłu
Prawo i Sprawiedliwość
Ocena projektu
Od 1999 roku system lecznictwa jest finansowany głównie ze składek na ubezpieczenie zdrowotne. Wtedy wysokość składki ustalono na poziomie 7,5 proc. dochodu podatnika, obecnie to 9 proc. Powrót do systemu budżetowego postulował PiS. Istotnym jego elementem było przekazanie wszystkich szpitali podlegających obecnie samorządom terytorialnym w gestię województw, a klinicznych - ministra zdrowia. W systemie budżetowym to Sejm co roku ustalałby wysokość nakładów na opiekę zdrowotną. Zlikwidowany zostałby NFZ, a ZUS i KRUS przestałby pełnić rolę pośrednika w przekazywaniu składek na ubezpieczenie zdrowotne do NFZ.
Szanse realizacji
Trudne do oszacowania.
Plusy
- likwidacja pośredników w przekazywaniu pieniędzy na ochronę zdrowia
- łatwość prowadzenia działań restrukturyzacyjnych
- zależność nakładów na opiekę zdrowotną od decyzji politycznej
- brak wyspecjalizowanego płatnika kontraktującego świadczenia opieki zdrowotnej
- 1,2 mld zł urealnienie składki zdrowotnej za bezrobotnych płaconej z budżetu
- 400 mln zł wprowadzenie współpłacenia
- 3-5 mld zł dodatkowe ubezpieczenia zdrowotne
- 9 mld zł realizacja ustawy o koszyku gwarantowanych świadczeń zdrowotnych.
Justyna Wojteczek,
Dominika Sikora