Słynny ekonomista na EKF2020: Czeka nas wysoki dług, inflacja i słaby wzrost gospodarczy

Idą czasy wysokiej inflacji, słabszego wzrostu gospodarczego i rosnącego nawisu długu publicznego i prywatnego - przewiduje Charles Goodhart, słynny brytyjski ekonomista w wykładzie wygłoszonym podczas inauguracji odbywającego się zdalnie X Europejskiego Kongresu Finansowego.

- Inflacja będzie wyższa, wzrost gospodarczy będzie niższy, a nawis długu publicznego i prywatnego coraz większy - powiedział w wykładzie Charles Goodhart, emerytowany profesor bankowości i finansów w London School of Economics oraz były członek Komitetu Polityki Pieniężnej decydującego o stopach procentowych Banku Anglii.

- Będzie to trudny okres dla banków centralnych, które będą pod presją utrzymywania długo dużo niższych stóp - dodał.

Charles Goodhart zwrócił uwagę, że poglądy na to, jak zachowa się inflacja w związku z wybuchem pandemii są wśród ekonomistów bardzo rozbieżne. Powodem są ogromny poziom niepewności w związku z pandemią, niska obecnie inflacja, a równocześnie wielka akumulacja pieniądza wynikająca z niskich stop procentowych, rządowych programów wsparcia gospodarki oraz "łagodzenia ilościowego" stosowanego przez większość banków centralnych.

Reklama

- Do końca pandemii inflacja pozostanie niska, ale kiedy pandemia odejdzie, perspektywa będzie bardzo niepewna - powiedział.

Cześć ekonomistów mówi, że także po pandemii inflacja pozostanie niska z powodu silnego wzrostu bezrobocia w głównych gospodarkach świata. Inni natomiast zwracają uwagę na ogromny wzrost podaży pieniądza dostarczanego przez główne banki centralne świata. W USA tzw. baza monetarna rośnie obecnie o 15 proc. rocznie, podobnie w Wielkiej Brytanii. To argument na rzecz wybuchu inflacji po pandemii.

Charles Goodhard proponuje jednak inne spojrzenie, uwzględniające długoterminowe trendy. Po pierwsze stawia pytanie o to, dlaczego przez kilka ostatnich dekad mieliśmy do czynienia ze spadającą inflacją i tendencją do spadku stóp procentowych. Powodem był globalny rynek pracy.

Już w 1978 roku Chiny do globalnej gospodarki zaczęły dołączać Chiny oferując ogromne zasoby taniej siły roboczej. Po upadku ZSRR do tego procesu dołączyły kraje Europy Środkowo-Wschodniej. Dzięki temu niższe ceny produktów wytwarzanych w Chinach, w Azji, czy w Polsce doprowadziły do globalnego spadku cen towarów. A równocześnie rozwinięte gospodarki przenosiły tam produkcję, gdzie była ona tańsza, zmieniały też swój styl produkcji, duża część wartości dodanej przeniosła się do sektora usług.

- Powstały ogromne korzyści wynikające z podaży siły roboczej (...)  Ale to już się kończy. Teraz wzrost ten spowalnia i upada, co obserwujemy nie tylko w Europie, ale także w Chinach - powiedział Charles Goodhardt.

Skoro powoli słabła będzie możliwość produkowania taniej i obniżania cen, co w takim razie będzie przesądzać o inflacji?

- Starzejące się społeczeństwa, rosnące nierówności, nawis długu i odwrót od globalizacji - twierdzi ekonomista.

Starzenie się społeczeństw następuje już od lat 70. zeszłego stulecia. Młode pokolenia mają coraz mniej dzieci, a przybywa osób w wieku emerytalnym. Te zmiany demograficznej piramidy są powodem zmniejszania się populacji pracującej i zmniejszania produktywności. Liczba pracujących w USA spada obecnie w tempie 1 proc. rocznie.

- Ta zmiana przełoży się też na stopę inflacji. Jeśli produkuje się drożej niż możemy za to zapłacić przekłada się to na wzrost popytu w stosunku do podaży, a więc wyższą stopę inflacji - mówił Charles Goodhart.

Rosnąca populacja ludzi starych to kolejne koszty, gdyż utrzymanie ich i opieka są bardzo drogie.

- Potrzebują wsparcia innego człowieka. Tego nie mogą wykonać roboty, potrzebne jest podejście czysto ludzkie - twierdzi ekonomista.

- Starzenie się spowoduje deficyty i konieczność pożyczania - dodał.

A równocześnie w dojrzałych gospodarka już wysokie zadłużenie publiczne pogłębił jeszcze pandemiczny kryzys poprzez rządowe wydatki wspierające gospodarki. Dług będzie rósł i rosły będą także koszty jego obsługi, gdyż pomimo niskich stóp procentowych i "łagodzenia ilościowego" bankom centralnym będzie bardzo trudno utrzymać niskie długoterminowe stopy procentowe. 

- Inflacja nadchodzi i pandemia koronawirusa przyspieszy jej powrót - powiedział Charles Goodhart.

- Inflacja będzie rosła także wskutek deglobalizacji - dodał.

Charles Goodhart uważa, że banki centralne będą miały problemy z utrzymaniem celu inflacyjnego, który w rozwiniętych gospodarkach wynosi na ogół 2 proc. Będą wciąż pod polityczną presją, żeby nie podnosiły stóp.

Jacek Ramotowski


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »