Sprowadzany do Polski węgiel przechodzi wielokrotną certyfikację

Jak zapewnił zapewnił podczas konferencji prasowej w resorcie aktywów państwowych prezes Węglokoksu Tomasz Heryszek, sprowadzany do Polski węgiel jest wielokrotnie certyfikowany, począwszy od portu załadunku, aż po klienta końcowego. To są międzynarodowe, globalne firmy certyfikujące uznane na całym świecie zapewnił prezes.

BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami

Węgiel sprowadzany przechodzi wieloetapową certyfikację

Obecny na konferencji prezes Węglokoksu Tomasz Heryszek zapewnił, że węgiel który trafia do polskich odbiorców, przechodzi wieloetapową certyfikację.

- Wojna energetyczna, wywołana na Wschodzie dotyka wiele państw. Z tego powodu jesteśmy szczególnie wyczuleni na towar, który sprowadzamy. Dlatego ten surowiec (...) jest certyfikowany najpierw w przez dostawcę, certyfikowany przez nas, certyfikowany w porcie załadunku. Gdy przypływa statek z ładunkiem do portu w Polsce następuje proces certyfikacji. W innym przypadku do transakcji nie mogłoby dojść. Dopiero później towar trafia już na polski rynek hurtowy. My dokonujemy operacji logistycznej w postaci odsiewania, wyłapywania frakcji opałowych, które jeszcze raz są certyfikowane i dopiero ta ostatnia frakcja, która trafia bezpośrednio do klienta ostatecznego, ona będzie musiała mieć również certyfikat - odpowiedział Tomasz Heryszek na pytanie PAP o sposób certyfikacji jakości węgla.

Reklama

Prezes Węglokoksu wyjaśnił też, kto certyfikuje jakość węgla.

- To są międzynarodowe, globalne firmy certyfikujące, laboratoria badawcze, które są uznane na całym świecie. Jest kilka takich firm. My również posiłkujemy się własnymi laboratoriami, które posiadamy w Polsce - powiedział Tomasz Heryszek.

Wstępne zainteresowanie zgłosiło ponad 1000 gmin

Wiceminister aktywów państwowych Karol Rabenda pytany był przez PAP podczas konferencji prasowej, czy rząd spodziewa się problemów w funkcjonowaniu nowego systemu dystrybucji węgla, wprowadzonego ustawą o preferencyjnej sprzedaży paliwa stałego. Czeka ona obecnie na podpis Prezydenta RP.

Węgla nie zabraknie; może być problem w nowym systemie dystrybucji, który się tworzy - wskazał wiceminister aktywów państwowych Karol Rabenda. Wstępne zainteresowanie dystrybucją węgla zgłosiło ponad 1000 gmin, z 600 gminami jesteśmy w kontakcie operacyjnym - dodał.

Na mocy nowych przepisów gminy oraz spółki i związki gminne mogą kupować węgiel od importerów po 1,5 tys. zł za tonę, by następnie sprzedawać go mieszkańcom po nie więcej niż 2 tys. zł za tonę.

Wiceminister aktywów państwowych Karol Rabenda pytany był w piątek w Programie Trzecim Polskiego Radia, czy biorąc pod uwagę to, że gmin jest w Polsce 2,5 tys., to te 600, z którymi rozmawia rząd o dystrybucji węgla, to nie za mało.

Dodał, że gmina może przystąpić do programu dystrybucji węgla, ale nie musi koniecznie sama wykonywać wszystkich czynności związanych z dostawą tego surowca. - Może to robić podmiot prywatny, który jest na terenie gminy"- wskazał i dodał, że jeżeli gmina w ogóle nie chce przystąpić, to przewidziano taki mechanizm, który umożliwia mieszkańcom zaopatrzenie w węgiel.

Zdaniem wiceministra może dochodzić do "spiętrzenia zapotrzebowania w danym tygodniu".

Problemy to możliwości transportowe

- Jedno to dostępny wolumen węgla, drugie to możliwości transportowe. Polska ma dzisiaj dużo wyzwań transportowych: mówimy o wsparciu dla Ukrainy, mówimy o różnego rodzaju sytuacjach kryzysowych, mówimy o systemie dystrybucji węgla, który jest nowym przedsięwzięciem. Zabezpieczamy się, szukamy takich możliwości, żeby uniknąć tych trudności, ale też diagnozujemy, że one mogą występować, że do jednej gminy węgiel przyjedziecie trochę szybciej, a do innej później (...), ale jeśli chodzi o możliwość zapewnienia węgla to go mamy. Mogą występować jakieś dwudniowe przesunięcia. Uprzedzamy te ryzyka i szukamy rozwiązań - zapewnił Rabenda.


Dziennikarze pytali też, jakie koszty będą ponosiły gminy za transport węgla.

- Ustawa przewiduje, że po stronie podmiotów wprowadzających, importerów jest dostarczenie węgla do punktów, które są zbliżone do danej gminy. Z tych punktów do samych gmin to jest koszt samorządu, który musi zmieścić się w kwocie 500 zł. Z naszych badań takich pilotaży wynika, że jest to wystarczająca kwota. Sama Polska Grupa Górnicza ma 100 takich punktów w całym kraju. One są równomiernie rozłożone. Importerzy mają kilkadziesiąt swoich punktów i tą bazę będą rozbudowywali zgodnie z za potrzebowaniami - powiedział Rabenda.

Dodał, że na rozliczenie się gminy z importerem, czy ze spółką górniczą, jest 60 dni.

- W naszym przekonaniu to wystarczy żeby ten węgiel, który zostanie sprowadzony dla konkretnych obywateli trafił do nich, a płatność przez gminę może w tym czasie przejść i trafić na zapłacenie faktury - stwierdził Karol Rabenda.


PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »