Sprzęt BSE pod lupą
Niezgodności owszem były, ale się zmyły. Pozostała tylko jedna reklamacja dotycząca aparatury do wykrywania "wściekłych krów".
W diagnostyce badania mięsa w kierunku BSE 2006 r. rozpoczął się dość niefortunnie. Wrocław, pierwsze województwo, które zaczęło korzystać z nowego sprzętu oferowanego przez firmę Roche Diagnostic Polska w ramach projektu Phare, dostrzegł problemy. Nie obyło się bez protokołu niezgodności, który ze strony inspekcji weterynaryjnej podpisał Wiktor Niemczuk, kierownik Zakładu Higieny Weterynaryjnej z Wrocławia. Co było nie tak? W dokumencie czytamy, że brakowało certyfikatu zgodności z normami UE dla systemu ważąco-dozującego, do którego dodatkowo dołączono dwie wagi nie ujęte w liście specyfikacyjnej, zaś homogenizatory były innego typu. W piśmie skierowanym do Krzysztofa Jażdżewskiego, głównego lekarza weterynarii, Wiktor Niemczuk podkreśla, że "stwierdzone nieprawidłowości są bardzo istotne, ponieważ w procesie przetargowym nawet drobna niezgodność dyskwalifikuje firmę, a więc stający do przetargu przepisują specyfikację, co dopiero można ujawnić przy dokładnej analizie po dostarczeniu towaru". Inspekcja poprosiła firmę o szybkie wyjaśnienie nieścisłości, i tak też się stało.
- Przyznaję, dostrzegliśmy pewne niezgodności, ale firma Roche szybko je skorygowała. Od lat korzystaliśmy ze sprzętu innego dostawcy, stąd to zamieszanie. Cały czas prowadzimy jednak badania, nie możemy sobie pozwolić na przerwy. Firmy nie mogą być narażone na zakłócenia w eksporcie - mówi Henryk Mądry, dolnośląski wojewódzki lekarz weterynarii.
Przyznaje jednak, że złożono reklamacje dotyczące końcówek pipet, które psuły się w trakcie badania. Próbowaliśmy skontaktować się z firmą Roche Diagnostic, jednak Andrzej Banaszkiewicz, jej dyrektor, nie chciał niczego komentować. Zażyczył sobie także, by jego nazwisko nie pojawiało się w tekście.
Mira Wszelaka
