Średnia podwyżka cen za wodę wyniesie ok. 2,5 zł miesięcznie na rodzinę - resort środowiska
- Ceny za metr sześcienny wody, w zależności od wielkości miasta, wzrosną od 15 do 40 groszy - zapowiedział w środę wiceminister środowiska Andrzej Szweda-Lewandowski. Jego zdaniem, oznacza to, że czteroosobowa rodzina za wodę zapłaci miesięcznie o blisko 2,5 zł więcej.
Wiceszef Ministerstwa Środowiska przypomniał na konferencji prasowej, że wprowadzenie dodatkowych opłat za wodę jest wymagane prawem europejskim. - Komisja Europejska zarzuca, że nie obowiązują one w całej rozciągłości i nie płacą wszyscy, którzy z tej wody korzystają - zaznaczył.
Chodzi o pełne wdrożenie do polskich przepisów Ramowej Dyrektywy Wodnej, szczególnie jej 9. artykułu, mówiącego o tzw. zwrocie kosztów usług wodnych. Opłatami za pobór wody zostaną objęci zarówno rolnicy, branża energetyczna, hodowcy ryb czy przedsiębiorcy, którzy wykorzystują duże ilości wody do swojej produkcji.
Szweda-Lewandowski uzasadniał, że wprowadzenie dodatkowych opłat jest warunkiem koniecznym, żeby móc sięgnąć po środki unijne na infrastrukturę przeciwpowodziową. Po spełnieniu tego warunku - jak mówił - odblokowane zostanie ok. 3,5 mld euro na takie inwestycje. Za niewdrożenie unijnego prawa grożą kary, nawet w wysokości 10 mld zł.
Pieniądze z opłat za wodę mają trafić do nowej instytucji, Wody Polskie, która zarządzać będzie rzekami oraz infrastrukturą wodną w Polsce. Teraz często się zdarza, że różne instytucje odpowiadają za różne fragmenty rzeki - nurt czy wały, co jest problematyczne przy prowadzeniu polityki przeciwpowodziowej czy przy inwestycjach.
Wiceminister zwrócił uwagę, że obecnie inwestycje, jak i zarządzanie, finansowane są z roku na rok, co powoduje często problemy w np. w terminowym zakończeniu niektórych projektów. Jak przekonywał, po wejściu w życie nowych przepisów ma się to zmienić.
- Potrzebna jest jedna sprawnie działająca organizacja, jeden zarządca, który będzie wszystkie inwestycje prowadzić. Z biegiem czasu wygaszana będzie dotacja budżetowa dla tego organu, docelowo ma się finansować sam - podkreślił Szweda-Lewandowski.
Wiceminister pytany przez dziennikarzy o to, o ile mogą wzrosnąć opłaty za wodę dla przeciętnego Kowalskiego wyjaśnił, że podwyżka nie powinna być wyższa niż średnio ok. 2,5 zł miesięcznie dla czteroosobowej rodziny.
- Ustawa przewiduje dla różnych wielkości miast różne stawki. Będą się one mniej więcej wahały od 15 do 40 groszy za metr sześcienny wody. (...) dla czteroosobowej rodziny jest to wzrost opłat za wodę w skali miesiąca o ok. 2,5 zł - powiedział.
Rzecznik resortu Paweł Mucha dodał, że proponowane w projekcie nowego Prawa wodnego widełki cenowe dla miast to maksymalny pułap, do jakiego mogą wzrosnąć ceny za wodę. - Nie wykluczamy, że tych podwyżek nie będzie. Mówienie przez poszczególne środowiska, w tym samorządowców, że ustawa przyczyni się do skokowego wzrostu cen, jest zupełnie nieuzasadnione. Wszelkie analizy pokazują, że także zyski netto, jakie mają przedsiębiorstwa wodociągowe, będą mogły być przyczyną, by te wzrosty kosztów za wodę nie miały miejsca - mówił.
Niedawno samorządowcy ze Śląska przekonywali, że nowe przepisy mogą spowodować wzrost opłat za wodę dla mieszkańców średnio o 100 zł rocznie w przypadku czteroosobowej rodziny. Z kolei według szacunków Izby Gospodarczej Wodociągi Polskie podwyżki w zależności od regionu - mógłby sięgnąć ok. 25 proc.
W tym kontekście Szweda-Lewandowski poinformował, że MŚ oraz UOKiK prowadzą rozmowy na temat utworzenia regulatora cen wody, instytucji przypominającej URE. Powołanie takiego organu zakłada nowe Prawo wodne. Instytucja ta, w założeniach resortu środowiska, miałby zapobiegać przed nieuzasadnionym czy radykalnym podnoszeniem cen za wodę dla mieszkańców.
Wiceminister pytany, kiedy taka instytucja mogłaby zacząć funkcjonować powiedział, że obecnie dopracowywane są szczegóły jej funkcjonowania. Zapewnił, że resort "nie będzie zwlekać" z jej utworzeniem.
Ministerstwo liczy, że projektem nowego Prawa wodnego rząd zajmie się jeszcze w październiku. Nowe regulacje mają zacząć obowiązywać od nowego roku.
- - - - -
Zmiany zapowiadane w Prawie wodnym spowodują podwyżki cen wody dla mieszkańców średnio o 100 zł rocznie w przypadku czteroosobowej rodziny - wyliczyli samorządowcy z Chorzowa i Sosnowca. Apelują o skonsultowanie z nimi przygotowywanego projektu.
Podczas wtorkowego briefingu w Katowicach marszałek woj. śląskiego Wojciech Saługa oraz prezydenci Chorzowa Andrzej Kotala i Sosnowca Arkadiusz Chęciński (wszyscy PO) akcentowali, że zapowiadana przez rząd nowelizacja Prawa wodnego w obecnym kształcie "uderza w każdego Kowalskiego".
- Jej wynikiem będzie podniesienie ceny wody w kranach, ale także koszty pośrednie, bo jeżeli ceny wody wzrosną, wzrosną też koszty np. prowadzenia szpitali czy szkół. Również np. firmy farmaceutyczne wczoraj głośno apelowały, aby nie wprowadzać tego złego prawa w życie, ponieważ stracą konkurencyjność; wybrzmiał już protest producentów wody, także gospodarstwa wodne i rybackie próbują protestować - wymieniał marszałek woj. śląskiego.
Saługa podkreślił, że samorządowcy stoją na czele protestu przeciw założeniom nowelizacji, ponieważ to oni będą musieli ew. wdrożyć je w życie "i wysłać faktury do mieszkańców". Dlatego marszałek woj. śląskiego zamierza zaapelować do wójtów, burmistrzów i prezydentów regionu, aby informowali miejscowych parlamentarzystów, co niesie za sobą zmiana prawa wodnego w obecnie proponowanym kształcie.
Prezydent Chorzowa argumentował, że samorząd tego miasta od dwóch lat starał się nie podnosić stawek czynszu i opłat za wodę. - Zdajemy sobie sprawę, jakim obciążeniem dla mieszkańców są te opłaty -plus opłata śmieciowa, która weszła, również uderza po kieszeni. Natomiast po wejściu ustawy w życie nasi mieszkańcy będą płacili więcej za wodę o 12 proc. więcej, co daje - w przypadku czteroosobowej rodziny - ok. 100 zł rocznie - wskazał Kotala.
Również prezydent Sosnowca przekazał, że w tym mieście po wejściu w życie ustawy w obecnym kształcie czteroosobowa rodzina zapłaci o ok. 100 zł rocznie więcej.
Podkreślił też, że w przygotowywanym Prawie wodnym istnieją nowe, dużo wyższe niż dotąd, opłaty związane z wodą deszczową.
- Przeliczyliśmy parę razy te opłaty, bo myśleliśmy, że gdzieś zostały popełnione błędy. Na podstawie obecnych decyzji dotyczących przepływów rocznych i sekundowych - te sekundowe powodują dużo wyższe opłaty - Sosnowiec płaci urzędowi marszałkowskiemu kilkaset tysięcy złotych. Po policzeniu przeżyliśmy szok - ta opłata będzie wynosiła ponad 150 mln zł - wskazał Chęciński.
- Dlatego bardzo mocno apelujemy, aby jeszcze raz zastanowić się nad obecnymi zapisami, a przede wszystkim - aby konsultować to, co się dzisiaj dzieje z samorządami, z tymi którzy bezpośrednio prowadzą przedsiębiorstwa wodociągowe, którzy inwestują w te wodociągi, żebyśmy nie doprowadzili, że mieszkańcy będą nagle w bardzo trudnej sytuacji - podkreślił prezydent Sosnowca.
Zastrzegł ponadto, że trudno liczyć na pojawiające się w niektórych miastach zapowiedzi, że mieszkańcy nie odczują zmian dzięki dopłatom samorządów. - To nic innego, tylko zabranie z przedszkola, szkoły, przystanku, drogi - to też mieszkańcy będą płacić, tylko inwestycje będą zmniejszane - uznał.
Prezes Górnośląskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów (GPW), które zaopatruje w wodę m.in. większą część konurbacji katowickiej, Łukasz Czopik przytoczył podane już dzień wcześniej przez spółkę wyliczenia, że nowelizacja Prawa Wodnego w obecnym kształcie będzie dla niej oznaczała wzrost kosztów z tytułu opłat za pobór wody z 6 o 60 mln zł rocznie (przełoży się to na wzrost hurtowej ceny wody GPW z 2,25 zł za m sześc do 2,74 zł - przy możliwości uzyskania upustu na poziomie 6 gr netto dla wyłącznych odbiorców).
Odnosząc się do argumentacji rządu, że nowelizacja jest konieczna ze względu na konieczność dostosowania Prawa wodnego do przepisów unijnych, Czopik przypomniał, że już teraz cena wody w Polsce jest zbliżona do cen w państwach "starej UE", które zdążyły jednak wdrożyć unijną dyrektywę w tym zakresie.
To kolejne w ostatnim czasie negatywne stanowiska samorządów i ich instytucji wobec planowanych zmian w Prawie Wodnym. Aktualnemu projektowi nowelizacji sprzeciwili się m.in. w sierpniu br. marszałkowie województw.
Projektowane przepisy mają wdrażać do polskiego prawa przepisy unijne - art. 9 Ramowej Dyrektywy Wodnej (RDW), który mówi o tzw. zwrocie kosztów usług wodnych. Bez implementacji tego artykułu nie będzie się można starać o fundusze unijne np. na infrastrukturę przeciwpowodziową. Opłatami za pobór wody zostaną objęci zarówno rolnicy, energetyka, hodowcy ryb czy przedsiębiorcy, którzy wykorzystują duże ilości wody do swojej produkcji. Według resortu za niewdrożenie unijnego prawa grożą kary nawet w wysokości 10 mld zł. Rzecznik resortu podkreślał też, że stawki za pobór wody zostały w projekcie obniżone po konsultacjach z poszczególnymi branżami.
Wiceminister środowiska Mariusz Gajda mówił w lipcu w Sejmie, że firmy wodociągowe po zmianach mają płacić 40 gr. za 1 tys. litrów wody, podczas gdy dotychczas - według niego - opłat prawie nie było. Wiceminister przyznał wówczas, że podniesienie stawek może stać się pretekstem dla tych firm do wprowadzania wysokich podwyżek. Dlatego też zapowiedział, że powstanie urząd regulacji cen wody, który miałby temu przeciwdziałać. Według wyliczeń resortu w związku z nowymi opłatami każdy Polak zapłaci ok. 1 zł więcej rocznie.
Projekt został przyjęty przez Komitet Stały Rady Ministrów, jednak rząd - mimo zapowiedzi, że najprawdopodobniej zajmie się projektem pod koniec lipca - dotąd tego nie zrobił.
W piątek szef powołanego tego dnia Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów wicepremier Mateusz Morawiecki zapowiedział, że przedmiotem prac KERM będą najważniejsze kwestie z punktu widzenia gospodarki, w tym akty prawne, "które będą miały wpływ na gospodarkę, przekraczający pewien pułap finansowy". Wśród nich wymienił właśnie Prawo wodne.
- - - - - -
- Projekt nowelizacji Prawa wodnego w obecnym kształcie pozbawia Wojewódzkie Fundusze Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (WFOŚiGW) znacznej części przychodów - wskazuje szef katowickiego Funduszu Andrzej Pilot.
- Projekt nowego Prawa wodnego niestety bardzo mocno uderza w Wojewódzkie Fundusze (...), bo pozbawi nas przychodów z tytułu opłat za pobór wód oraz odprowadzanie ścieków. W przypadku Wojewódzkiego Funduszu w Katowicach będzie to 42 proc. przychodów i opłat, które są przekazywane w tej chwili przez urząd marszałkowski - mówił podczas wtorkowego briefingu w Katowicach Pilot.
Jak uściślił, te przekazane przez urząd marszałkowski opłaty w 2014 i 2015 r. wyniosły po ok. 117 mln zł, a zatem po ew. wejściu w życie nowelizacji w obecnym kształcie katowicki WFOŚiGW otrzymałby rocznie ok. 50 mln zł mniej (przy czym w przyszłym roku Wojewódzkie Fundusze mogłyby liczyć jeszcze na wpływy za 2016 r.).
Zgodnie z zapisami nowelizacji po zmianie 90 proc. opłaty za odprowadzanie ścieków ma trafiać do Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (NFOŚiGW), a 10 proc. do Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie. Do Wód Polskich trafić miałaby też całość opłaty za pobór wody.
Art. 255. ust. 1. projektu nowelizacji określa, że przychodami Wód Polskich są m.in. "wpływy z tytułu usług wodnych". Art. 267. określa, że "opłaty za usługi wodne uiszcza się za: 1) pobór wód podziemnych lub powierzchniowych; 2) wprowadzanie ścieków do wód lub do ziemi; (...)".
Art. 272. projektu, który określa podział wpływu z opłat za usługi wodne stanowi m.in., że "1. Opłaty za usługi wodne oraz opłaty podwyższone podmiot korzystający z tych usług wnosi na rachunek bankowy Wód Polskich. (...) 3. Wpływy z opłat za usługi wodne oraz opłat podwyższonych stanowią przychody Wód Polskich, z wyjątkiem wpływów z: 1) opłat za wprowadzanie ścieków do wód lub do ziemi, o których mowa w art. 267 pkt 2,(...) stanowiących w 10 proc. przychód Wód Polskich, zaś w 90 proc. przychód Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej".
- Jeżeli chodzi o odprowadzanie ścieków, nie ma tutaj merytorycznego podłoża dlatego, że w tej chwili wszystkie pieniądze przekazywane z tytułu emisji zanieczyszczeń w województwach powinny trafiać - i trafiają - do regionów. Każda złotówka jest reinwestowana w regionie w ochronę środowiska. Jeżeli wejdzie ten projekt w życie, nie wiemy jak tymi pieniędzmi będzie gospodarował NFOŚiGW - powiedział Pilot.
Rozmawiając z dziennikarzami podkreślił też, że Wojewódzkie Fundusze mają doświadczenie w zarządzaniu środkami w swoich regionach i znają ich lokalne uwarunkowania. Na tej podstawie są w stanie np. klasyfikować poszczególne zadania w zależności od stopnia ich ważności.
- Poza tym jest szereg działań lokalnych; mamy np. bardzo dobry lokalny program dla przydomowych oczyszczalni ścieków, który przyjął się i można tam było zastosować system, na który teraz być może środków nie będzie - przestrzegł szef katowickiego WFOŚiGW.
"Mogą też ucierpieć mieszkańcy, mamy bowiem taki priorytet zaopatrzenia ludności na terenach wiejskich w wodę, dzięki czemu mogliśmy finansować budowę stacji uzdatniania wody, likwidować i wymieniać rury azbestowo-cementowe. Może tych pieniędzy nie starczyć" - dodał.
Jednym z wyjść dla Wojewódzkich Funduszy - wobec spadku przychodów - będzie bowiem ograniczenie kosztów, a zatem udzielanych dotacji, przesunięć środków dla państwowych jednostek budżetowych oraz umorzeń.
Dodatkowo przedstawiciele samorządu woj. śląskiego przekazali we wtorek m.in., że proponowane zapisy mogą spowodować poważne zachwianie stabilności finansowej WFOŚiGW w Katowicach, a tym samym znacząco ograniczyć możliwości finansowania przedsięwzięć dotyczących ochrony środowiska w regionie. Jednocześnie ustawodawca w projekcie nie zdejmuje z Wojewódzkich Funduszy obowiązku finansowania inwestycji w zakresie ochrony wód, dodatkowo poszerzając je o finansowanie zadań związanych z tzw. dyrektywą azotanową.
Projektowane przepisy mają wdrażać do polskiego prawa przepisy unijne - art. 9 Ramowej Dyrektywy Wodnej (RDW), który mówi o tzw. zwrocie kosztów usług wodnych. Bez implementacji tego artykułu nie będzie się można starać o fundusze unijne np. na infrastrukturę przeciwpowodziową. Opłatami za pobór wody zostaną objęci zarówno rolnicy, energetyka, hodowcy ryb czy przedsiębiorcy, którzy wykorzystują duże ilości wody do swojej produkcji.
Projekt został przyjęty przez Komitet Stały Rady Ministrów, jednak rząd - mimo zapowiedzi, że najprawdopodobniej zajmie się projektem pod koniec lipca - dotąd tego nie zrobił.
W piątek szef powołanego tego dnia Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów wicepremier Mateusz Morawiecki zapowiedział, że przedmiotem prac KERM będą najważniejsze kwestie z punktu widzenia gospodarki, w tym akty prawne, "które będą miały wpływ na gospodarkę, przekraczający pewien pułap finansowy". Wśród nich wymienił Prawo wodne.
- - - - - -
Trwają prace nad nowelizacją Prawa wodnego. Przedsiębiorcy, których działalność gospodarcza wiąże się z poborem wody, będą musieli ponosić opłaty za usługi wodne. Dla wielu firm oznacza to drastyczny wzrost kosztów. Czy jak zazwyczaj zostaną one przerzucone na konsumentów?
Jak zauważa w wywiadzie dla serwisu infoWire.pl Maciej Zborowski z Kancelarii Ożóg Tomczykowski: - Opłaty będą miały charakter quasi-podatku od zużycia wody.
Będą składały się z dwóch rodzajów obciążeń: opłaty stałej oraz opłaty zmiennej (jej wysokość będzie zależała od faktycznego zużycia wody lub od innych parametrów, np. ilości energii wytwarzanej przy użyciu wody).
Co ważne, opłat za usługi wodne nie będą ponosić gospodarstwa domowe. Firmy obciążone kolejnymi kosztami będą mogły jednak przenieść je na konsumentów w cenach swoich produktów i usług.
- Autorzy projektu wskazują, że jest to dość prawdopodobne w przypadku sektora wodno-kanalizacyjnego. Nie przewidują natomiast, aby przedsiębiorcy z innych sektorów, które zaczną ponosić opłaty, w jakiś szczególny sposób obciążali osoby fizyczne - informuje ekspert.
Nowelizacja ustawy wynika z konieczności wdrożenia do polskiego porządku prawnego przepisów prawa unijnego, konkretnie - Ramowej dyrektywy wodnej. (InfoWire)