Steinhoff: Rząd nie powinien być stroną w rozmowach z górniczymi związkami
Rozmawiamy z Januszem Steinhoffem - wicepremierem i ministrem gospodarki oraz autorem reformy górnictwa w rządzie Jerzego Buzka, przewodniczącym Rady Krajowej Izby Gospodarczej.
Jacek Świder: Prezydent Bronisław Komorowski właśnie podpisał ustawę węglową. Górnicy Kompanii Węglowej dostali co chcieli, ale czy podatnicy mają się z czego cieszyć?
Janusz Steinhoff: Tak zadane pytanie jest sporym uproszczeniem. Na początek jeszcze raz przypomnę kilka liczb, abyśmy zrozumieli powagę sytuacji. Otóż Kompania Węglowa ma miesięcznie jakieś 200 mln zł strat. Jej zadłużenie przekracza 4 mld zł. Straty z całego ubiegłego roku przekraczają ok. miliard zł...
Na dodatek związki zawodowe z kolejnej firmy, tym razem Jastrzębskiej Spółki Węglowej zapowiadają strajk w obronie przywilejów...
- Jastrzębska Spółka Węglowa to inny problem. JSW jest spółką giełdową i nie wyobrażam sobie, że polski rząd będzie stroną w rozmowach z górnikami z tej spółki. Zresztą - JSW jest w o wiele lepszej sytuacji finansowej niż Kompania Węglowa, a zarząd JSW całkiem słusznie chce ograniczać koszty. Nawiasem mówiąc, rząd nie powinien w ogóle być stroną w rozmowach ze związkami ze spółek prawa handlowego. Od tego są zarządy.
Czy podpisana przez Prezydenta ustawa węglowa zagwarantuje sukces w ratowaniu kopalń?
- Nikt niczego nie może zagwarantować, ale ustawa węglowa to dobry początek. Najpierw trzeba ugasić pożar, a później myśleć o trwałej naprawie branży. Jest porozumienie z górnikami, które gwarantuje dobrowolne odejścia z restrukturyzowanych kopalń, a ja osobiście uważam, że ich zakres powinien być szerszy.
Czy dobrze rozumiem? Górnicy mają dostać więcej?!
- Nie! To nie górnicy mają dostać więcej, tylko więcej kopalń Kompanii Węglowej powinno być objętych programami dobrowolnych odejść. Na polskim rynku mamy ok. 10 mln ton nadmiaru miałów energetycznych; mamy nierentowne moce produkcyjne, które muszą być powoli likwidowane. Nie można utrzymywać spółek, które na dłuższą metę będą generowały straty. Musimy likwidować kopalnie i we wspólnym interesie zadbać, aby koszty społeczne były jak najmniejsze.
Załóżmy, że uda się doraźnie ugasić ten pożar. Jednak jak w dłuższej perspektywie zrestrukturyzować górnictwo?
- Kopalnie, które wydobywają węgiel energetyczny w znaczącej części powinny pozostać w strukturach spółek elektroenergetycznych. Mamy dobre doświadczenia ze spółką "Tauron Wydobycie", która kontroluje dwie kopalnie. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby wybrane kopalnie po przejściu restrukturyzacji znalazły się w strukturach spółek energetycznych. W ten sposób można by uzyskać efekt synergii. Zdecydowanie poprawić zarządzanie i poprawić bezpieczeństwo energetyczne naszego kraju.
No tak, ale w ten sposób wszyscy dopłacimy do górników w rachunkach za prąd...
- To absolutnie nietrafiony argument, powiedziałbym nawet, że demagogiczny. Ja mówię o tym, że do spółek elektroenergetycznych należy włączyć kopalnie rentowne, już po restrukturyzacji. Chodzi o to, abyśmy nie pozostali na wiele lat z państwowym górnictwem i sprywatyzowaną, ale odrębną energetyką. Nawiasem mówiąc, tę sprawę należało załatwić w 2007 roku, gdy konsolidowano energetykę. Wtedy zapomniano o kopalniach, które były wówczas rentowne. To był błąd ówczesnego rządu. Wielka szkoda, że wtedy nie sprywatyzowano kopalń.
Wciąż jednak słychać głosy przeciwników takiej konsolidacji. Czy przeciwnicy łączenia kopalń z energetyką nie mają racji?
- Nie rozumiem, dlaczego energetyka nie miałaby posiadać kopalń. Koncerny naftowe i gazowe zabiegają o dostęp do złóż i to dla wszystkich jest normalne i zrozumiałe. Podobnie powinno być z górnictwem i energetyką.
Gdy pan w rządzie Jerzego Buzka restrukturyzował górnictwo, wyzwania były podobne...
- Były nieporównywalnie większe, ale - to muszę przyznać - nie byliśmy członkami UE, więc łatwiej było uwzględniać w restrukturyzacji branży publiczną pomoc. Teraz będziemy musieli przekonać Brukselę do polskiego programu, a to nie będzie łatwe. Państwo ma bardzo ograniczone możliwości udzielania pomocy publicznej w zgodzie z unijnymi przepisami.
Przewiduje pan jakieś kłopoty z akceptacją programu przez Komisję Europejską?
- Na razie nie, choć te rozmowy nie będą łatwe. Przyszłość polskiego górnictwa jest w rękach zarządów spółek węglowych i związków i dobrze, aby obie strony potrafiły zrozumieć tragizm obecnej sytuacji. Jeżeli nie będzie porozumienia, część branży może mieć wielkie problemy.
Rozmawiał Jacek Świder
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze