Strategia górnicza pisana na kolanie
Bardzo surowo rządową strategię dla górnictwa ocenili uczestnicy konferencji poświęconej przyszłości branży. Pisana na kolanie, wewnętrznie sprzeczna, bez pomysłów - to najłagodniejsze opinie. Światełkiem w tunelu mogą być dla górnictwa nowe technologie oraz rozwój firm z zaplecza.
Na zorganizowaną przez Miesięcznik Gospodarczy "Nowy Przemysł" konferencję przyjechało ponad 500 gości z kraju i zagranicy. Byli posłowie, naukowcy, szefowie największych firm z branży oraz związkowcy. Zabrakło tylko przedstawicieli Ministerstwa Gospodarki, na których wszyscy czekali. Zapowiadający swoją obecność wiceminister gospodarki Paweł Poncyljusz w ostatniej chwili odwołał przyjazd, winę zrzucił na dziennikarzy, którzy ośmielili się napisać, że może stracić stanowisko.
Strategia nie do przyjęcia
Do konferencji doszło w bardzo ważnym dla branży momencie. Rząd przygotował dla górnictwa nową strategię na lata 2007-2015. Odbywają się właśnie konsultacje społeczne z pracodawcami i organizacjami związkowymi. Nic więc dziwnego, że konferencja wzbudziła duże zainteresowanie, bo była pierwszą okazją do szerokiej wymiany poglądów. Być może, jak tłumaczyli nam nasi rozmówcy, członek rządu nie przyjechał, bo obawiał się surowej oceny przygotowanego przez siebie programu. Bowiem nawet nieskorzy do wydawania surowych ocen politycy oceniają program bardzo nisko.
Janusz Steinhoff, były wicepremier i minister gospodarki w rządzie Jerzego Buzka, jeden z autorów ówczesnej restrukturyzacji branży, nie krył, że program ocenia krytycznie.
- Rzadko mi się zdarza mieć to samo zdanie, co związkowcy... - przyznał Steinhoff. - Ten dokument jest nieprofesjonalny. Brakuje w nim wielu istotnych kwestii, a niektóre zapisy sobie przeczą. Zdaniem Janusza Olszowskiego, prezesa Górniczej Izby Przemysłowo-Handlowej, kilka punktów programu, np. dotyczących prywatyzacji, jest godnych rozwinięcia. Jednak już pierwszy zapis mówiący o tym, że strategia obejmuje lata 2007-2015 jest wadą.
- To zbyt krótki okres - mówił prezes GIPH. - Dlaczego nie wychodzimy dalej w przyszłość? Unia w prognozie zapotrzebowania na węgiel sięgnęła aż 2030 roku.
Na braki w dokumencie wskazywali samorządowcy. - Chcemy brać czynny udział i mieć wpływ na ostateczny kształt strategii dla górnictwa - stwierdził członek zarządu województwa Marian Jarosz. - Tymczasem w strategii nie ma nic o roli i zadaniach samorządu i możliwej z nimi współpracy.
Według Jarosza reforma rodzi tak wiele następstw strukturalnych (np. problemy z zatrudnieniem, z przejmowaniem majątku, transportem i terenami pogórniczymi), że bez udziału władz województwa i samorządu lokalnego strategia nie będzie pełna. Po raz kolejny program skrytykowali związkowcy. Według nich strategia nic nie wnosi. Przydałaby się jej nowa wersja, ale nie ma na to już czasu. - Jesteśmy w niedoczasie, brak nowej ustawy (stara przestaje funkcjonować na koniec roku) oznaczać będzie, że spółki węglowe znajdą się w strasznej sytuacji. Zagrożony będzie ich byt, np. ze względu na problemy finansowe - tłumaczył prof. Andrzej Barczak, członek rady nadzorczej Kompanii Węglowej.
Polski węgiel potrzebny Unii?
Tymczasem mimo trudności polskie górnictwo może odgrywać ważną rolę w przyszłości. Według prof. Wiesława Blaschke, kierownika Zakładu Ekonomiki i Badań Rynku Paliwowo-Energetycznego Instytutu Gospodarki Surowcami Mineralnymi i Energią PAN, polski węgiel może być gwarantem bezpieczeństwa energetycznego Unii Europejskiej.- Ale pod dwoma warunkami - zaznaczył naukowiec. - Po pierwsze, Polska będzie miała odpowiednią ilość węgla, po drugie, węgiel musi być odpowiedniej jakości. W Unii Europejskiej nie zużywa się węgla marnej jakości, zawierającego kamień, ponieważ spalanie kamienia jest nonsensem ekonomicznym i technologicznym - tumaczył Blaschke.
O dużej roli węgla w przyszłości przekonany jest także były premier, obecnie poseł do Europarlamentu, Jerzy Buzek. - Pamiętajmy, że węgiel nadal będzie odgrywał spore znaczenie. Nasz kraj powinien wykorzystywać to bogactwo. Trzeba rozwijać nowe technologie, np. podziemne zgazowywanie złóż węgla - przekonywał.
- W Polsce mamy jednak poważne zaległości, jeśli chodzi o wzbogacanie węgla, zlikwidowano wiele zakładów przeróbczych, padły zakłady prywatne, które mogły świadczyć usługi na rzecz kopalń - zauważył prof. Blaschke. - Co gorsza, system wprowadzonych cen na węgiel, tzw. system gigadżulowy, powoduje, że nie opłaca się węgla wzbogacać, ponieważ sprzedanie węgla z kamieniem przynosi większe wpływy niż sprzedaż węgla wzbogaconego.
Blaschke, który jest przewodniczącym Rady Nadzorczej Węglokoksu, stwierdził, że już zaczyna brakować węgla na eksport. Dodał, że jeżeli polski węgiel ma być sprzedawany za granicę, to musi być konkurencyjny cenowo, a więc niezbędne jest obniżenie kosztów wydobycia. Jeżeli dodatkowe ilości węgla będą dobrej jakości, to więcej sprzedamy go za granicą. Unia Europejska importuje ok. 180 mln ton węgla rocznie, są więc możliwości ulokowania tam dodatkowych ilości polskiego węgla.
Uczestnicy konferencji zgodzili się, że większą stabilność sprzedaży węgla zapewniłaby bliższa współpraca sektora górniczego z elektroenergetyką. Dlatego Jan Kurp, prezes Południowego Koncernu Energetycznego, pochwalił zapisy w projekcie strategii, mówiące o potrzebie ściślejszych związków obu branż. Kurp powołał się na pozytywny, jego zdaniem, przykład kopalni Sobieski i Janina, w których udziały mają PKE oraz Kompania Węglowa. Spółka węglowa wniosła do nowego podmiotu kopalnie, a PKE pieniądze na niezbędne inwestycje. Zdaniem prezesa, PKE to wzór dla kolejnych wspólnych przedsięwzięć górnictwa i elektroenergetyki. Kurp jest przeciwny kupowaniu kopalń i uważa, że pieniądze te lepiej przeznaczyć na wyposażenie kopalni i inwestycje.
Kwitnie zaplecze górnicze
Na szczęście ciemne chmury nad górnictwem to nie cała prawda o branży. Po latach zapaści coraz lepiej ma się górnicze zaplecze. W przeciwieństwie do sektora wydobywczego, zaplecze górnictwa jest w rękach prywatnych - spółki debiutują na giełdzie i zdobywają nowych klientów. Coraz więcej osób z branży twierdzi, że Polska może stać się jednym z najważniejszych ośrodków zaplecza górniczego. O tym, czy nasz kraj może się stać światowym centrum budowy górniczych maszyn, dyskutowano na koniec konferencji.
- Oczywiście możemy podjąć próbę funkcjonowania jako główny producent maszyn górniczych w świecie, ale tylko wtedy, gdy na lokalnym rynku zapanuje stabilizacja - przekonywał Henryk Stabla. Prezes Carboautomatyki nawiązywał zapewne do pierwszej części imprezy, gdzie rozmawiano o strategii dla górnictwa. Wydaje się jednak, że brak strategii to nie jedyny problem branży. Przedstawiciele zaplecza narzekali na niepewną sytuację górnictwa, która zaczyna już "odbijać się" na nich - spółki węglowe coraz częściej spóźniają się z płatnościami.
Dariusz Malinowski
(współpraca: Dariusz Ciepiela; Marcin Pronobis)