Świat po kryzysie, czyli białe kołnierzyki zostają w domach

Pełzające do tej pory trendy po pandemii przyspieszą jak ferrari. Zyskają na tym białe kołnierzyki i ich pracodawcy. Zmieni się całkowicie handel detaliczny, a rozrywka z fizycznego uczestnictwa przejdzie do rozszerzonej rzeczywistości. Podróże staną się czymś ekskluzywnym i drogim. Dla banków już pojawiają się nowe i trudne wyzwania.

Kiedy pandemia się skończy, białe kołnierzyki pozostaną w domach - to już niemal pewne.

Lider doradztwa strategicznego w Europie Środkowej firmy doradczej Deloitte Grzegorz Cimochowski uważa, że będzie to najbardziej korzystne rozwiązanie i dla pracowników, i dla pracodawców. A poza tym efektywność zdalnej pracy może już tylko rosnąć.

- W wielu obszarach dzieje się tak, jakby ktoś przesunął zegar o wiele lat do przodu. Gdyby nie pandemia trendy by sobie pełzały. Tak jest ze zdalną pracą. W tej chwili ok. 3 miliardy ludzi jest w lockdownie i 80 proc. z nich nie wyobraża sobie, że będą spędzali czas od rana do wieczora w biurach - mówił Grzegorz Cimochowski w zdalnej rozmowie z profesorem Leszkiem Pawłowiczem, koordynatorem Europejskiego Kongresu Finansowego w ramach webinariów "Kwadrans z EKF".

Reklama

Elastyczny jak Polak

Co więcej - to także opłaci się pracodawcom. Mogą oszczędzić na powierzchni biurowej, pomieszczeniach socjalnych, kawie żłopanej litrami. Ale przede wszystkim już widać, że efektywność pracy zdalnej jest większa niż pracy w biurze.

- Praca zdalna to win-win dla wszystkich stron. Pandemia udowodniła, że nie ma spadku efektywności. Rozwiała mit, że jeśli menedżer nie będzie patrzył na ręce, to pracownik będzie się obijał - powiedział Grzegorz Cimochowski.

- Trzeba wziąć pod uwagę także to, że kiedy ludzie nie dojeżdżają do pracy, mniej zanieczyszczają środowisko - mówił Leszek Pawłowicz.

W Polsce w centrach usług pracuje obecnie ok. 330 tys. osób, a teraz 80 proc. z nich wyłącznie z domu. Tylko w Polsce - w przypadku tej branży - udało się na pracę zdalną przejść tak elastycznie, jak nigdzie na świecie. Nie udało się to na przykład w Indiach, największej potędze w tej branży, prawdopodobnie z powodu niedostatku infrastruktury telekomunikacyjnej.

- Indie zawiodły też z tego powodu, że nie przewidywano tam w ogóle możliwości, by pracownicy wykonywali usługi z domu. Tak jest w przypadkach, gdy tworzy się organizacje nastawione na maksymalną efektywność, gdzie nie ma miejsca na błąd, na coś, co wytrąca ją z równowagi. Inaczej, kiedy tworzy się organizację odporną i elastyczną. Powstaje pytanie, czy można organizację ustawić tylko na efektywność - mówił Grzegorz Cimochowski.

- Uzyskaliśmy pewną przewagę konkurencyjną nad innymi centrami usług offshore, które tak elastycznie nie potrafiły zareagować - dodał. 

Mimo wszystko pandemia przyszła nagle i nie sposób było wszystkiego ogarnąć w taki sposób, by zdalną pracę od razu dobrze zorganizować. Jest z nią związanych kilka problemów. Po pierwsze - nie każdy w domu ma sprzęt tej klasy, co w biurze i odpowiednie oprogramowanie. Po drugie - bezpieczeństwo. Przestrzeń pracy w domowym biurze musi spełniać takie same standardy, jak w uzbrojonej po zęby firmie twierdzy. To ma szczególne znaczenie w takich branżach jak na przykład bankowość. Po trzecie - dzieci. Teraz nie chodzą do szkoły i są z nami cały czas w domowej pracy.  

- Nasze home office jest jeszcze wyjątkowo nieefektywne. Nie sposób utrzymać efektywności z trójką dzieci, ale w normalnych czasach pójdą do przedszkola czy do szkoły. Będziemy mieli w domu dużo więcej swobody. Teraz pracy zdalnej wciąż się uczymy i za kilka miesięcy będzie z tym o wiele lepiej - mówił Grzegorz Cimochowski.

Pytania o powierzchnie biurowe

Ale praca zdalna ma też mniej korzystne strony dla pracowników. Niedawno prezes wielkiego globalnego banku mówił, że odkąd pracuje z domu, jest w pracy 24 godziny na dobę. Może się okazać, że to właśnie pracoholicy nadadzą w niej ton swoim współpracownikom.

- Przed pandemią nie zdarzyła mi się sytuacja, żeby moi studenci dzwonili do mnie po 22 - mówił Leszek Pawłowicz.

Choć na pracy zdalnej zyskają pracodawcy i pracownicy, na pewno będą tacy, którzy na tym stracą. To właściciele i operatorzy powierzchni biurowych. Na pewno nie będzie tak, że nagle wieżowce w centrum Warszawy opustoszeją, ale zapotrzebowanie na nowe biura gwałtownie spadnie.   

- Nie byłbym przekonany, czy trwające projekty szybko znajdą lokatorów - powiedział Grzegorz Cimochowski.

Kto wygra i co będzie oznaczało "premium"

Wygranym w wyniku pandemii będzie handel internetowy, czyli e-commerce. I być może zmieni się całkowicie oblicze handlu detalicznego.

- Przychody branży e-commerce mają po pandemii najlepszy okres, a ich wzrost będzie większy niż w poprzednich latach, kiedy rosły o 20 proc. rocznie - mówił Grzegorz Cimochowski.

Uważa on, że nie wszyscy i nie wszystko będziemy kupowali w jednakowy sposób. Jedni będą zamawiać w przestrzeni cyfrowej, tak jak obecnie książki czy elektronikę, i odbierać je w fizycznym sklepie, punkcie odbioru, czy też przez kuriera. Ale inni będą woleli najpierw kupowany towar obejrzeć i dotknąć - np. przymierzyć czy sukienka dobrze leży i czy 36 nie było zbyt optymistyczne. Do tego będą służyć showroomy. Dlatego stopniowo tradycyjne sklepy będą się zmieniać w wystawy towarów.

- Można sobie wyobrazić, że trendy do zakupów w kanałach cyfrowych pójdą jeszcze dalej. To by zmieniło zupełnie branżę detaliczną. A przy tym na powierzchnie handlowe byłby mniejszy popyt - mówił Grzegorz Cimochowski.

Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze

Zmiana stylu zakupów będzie ogromnym wyzwaniem dla banków. W tej chwili za ponad połowę ich przychodów odpowiada konsumencki popyt na kredyt. Ale oczekiwania konsumentów idą jeszcze dalej - nie chodzi im o kredyt, nawet szybki, udzielany za pośrednictwem aplikacji, ale o dostępność finansowania w momencie robienia zakupów. To duża różnica.

- Finansowanie powinno być dostępne w tym samym kanale, w którym klient robi zakupy. Jeśli banki nie dostarczą go w momencie, gdy klient kupuje produkt w sklepie, zagospodaruje tę przestrzeń ktoś inny. Wygra batalię o 60 proc. przychodów bankowych rocznie - mówił Grzegorz Cimochowski.

Kiedy pójdziemy do teatru, na koncert, albo pojedziemy w podróż? Zupełnie nie wiadomo. Branża rozrywkowa, media i podróże bardzo się po pandemii zmienią. W tej chwili w związku z lockdownem jest wielki popyt na gry wideo, świetnie sprzedają się audiobooki. Ale koncerty spektakle, rozmaite eventy - wszystko to zamarło. 

- Będziemy coraz częściej konsumowali rozrywkę nie wychodząc z domu - mówił Grzegorz Cimochowski.

Pobierz darmowy program do rozliczeń PIT 2019

I dodał, że fizycznie koncerty, teatr, czy też podróże będą raczej należały do kategorii premium, czyli będą bardzo drogie i nielicznych na nie będzie stać. Koszt będzie podwyższała konieczność spełniania warunków sanitarnych nawet po ustąpieniu pandemii. Ale jest na to rada - uczestnictwo w takich wydarzeniach czy też podróżowanie za pośrednictwem rozszerzonej rzeczywistości.

- Konsumpcja fizyczna rozrywki będzie droższa. Będą normy sanitarne przy podróżowaniu samolotami, a mniej pasażerów to wyższe koszty. Mniejsza będzie skłonność do masowych form wypoczynku. Uczestnictwo fizyczne będzie bardziej luksusowe i będzie droższe - przewiduje Grzegorz Cimochowski.

Jacek Ramotowski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: koronawirus | kryzys gospodarczy | praca zdalna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »