Święty Patryku, ratuj!

W sobotę Irlandię jak co roku ogarnie szał zwany Dniem św. Patryka. Jakie prośby tym razem Irlandczycy powinni zanosić do swojego patrona? - zastanawia się w dzisiejszym newsletterze Businesstoday.pl Mladen Petrov, dziennikarz "Bloomberg Businessweek Polska".

Choć kojarzony jest przede wszystkim z Irlandią, z pochodzenia był Brytem, a urodził się prawdopodobnie na terenach należących teraz do Walii. Na ziemie dzisiejszej Irlandii trafił w wieku 16 lat uprowadzony jako niewolnik. Po kilku latach udało mu się zbiec do Galii. Tam przyjął święcenia, a następnie wrócił na Zieloną Wyspę i sprawił, że większość jej mieszkańców przyjęła chrzest.

W sobotę Irlandczycy w swojej ojczyźnie, a także ci rozsiani po całym świecie będą oddawać cześć św. Patrykowi, który jest patronem ich kraju, ale w swej opiece ma także m.in. Nigerię, fryzjerów oraz upadłych na duchu i zwierzęta domowe. Św. Patryk - jak to święty - znany jest też z cudów. Choćby z tego powodu jego obecność w przybranej ojczyźnie byłaby ze wszech miar potrzebna i dziś. Cuda bowiem są teraz Irlandii szczególnie potrzebne. Być może właśnie o nie Irlandczycy powinni jutro w pierwszej kolejności poprosić swojego świętego.

Reklama

Jeszcze parę lat temu Irlandię nazywano "celtyckim tygrysem", a kraj obowiązkowo wymieniano w każdym tekście prasowym, w którym mowa była o udanym przejściu od gospodarki rolnej do przemysłowej. Irlandczycy mogli wtedy tylko dziękować swojemu patronowi, niczego więcej nie potrzebowali. Mieli stały wzrost PKB, co oznacza bardzo mocną gospodarkę, wysokie pensje, tanie loty do Nowego Jorku, dokąd jeździli na zakupy, i godne pozazdroszczenia pozytywne nastroje i wizję przyszłości.

Irlandia szybko stała się za mała dla (pożyczonego) kapitału. Tamtejsi inwestorzy uznali więc, że muszą przebudować swój kraj. Jednak tym samym przygotowali drogę do... zabójczego krachu na rynku nieruchomości. Uznano, że każdy Irlandczyk, a także obcokrajowiec, m.in. Polak, który wybrał Zieloną Wyspę na nowe miejsce pracy i życia, będzie chciał mieszkać w nowym mieszkaniu. Banki hojnie sponsorowały tę wizję, aktywnie kibicując również tym inwestorom, którzy chcieli inwestować poza granicami kraju, w tym w Polsce. Dublin jest zazwyczaj zachmurzony, być może właśnie dlatego nikt nie zauważył zupełnie innych chmur, jakie zbierały się już nad całą Irlandią. O tym, że bańka w końcu pęknie, mówili tylko nieliczni ekonomiści i prawie nikt ich nie słuchał.

Kasandryczne przewidywania ziściły się nadzwyczaj szybko. Jak w książkowym scenariuszu rząd, a tak naprawdę irlandzki podatnik, musiał ratować zadłużone po uszy banki. Państwo wyłożyło więc prawie 21 mld euro i stało się właścicielem 99,8 proc. akcji Allied Irish Banks (byłego właściciela BZ WBK). Ratowanie banków kosztowało Irlandię w sumie 62 mld euro. Wszystkim - i biednym, i bogatym - było ciężko. Seán Quinn, najbogatszy Irlandczyk, który pojawił się też nad Wisłą, stracił cały majątek, którego wartość szacowano na 6 mld dol. Twierdzi, że teraz ma na koncie tylko 50 tys. euro.

Kraj wrócił na czołówki gazet, ale tym razem pisano o nim zupełnie inaczej. W informacjach agencji Bloomberg obok hasła "Irlandia" najczęściej figurują też... Grecja i Portugalia. Irlandzki kryzys jest tak samo dotkliwy jak grecka tragedia (recesja, bezrobocie, brak perspektyw itd.), ale o ile u Greków "nabroił" ich rząd, o tyle Irlandczyków pociągnęły w dół banki. - Irlandia, pomagając bankom, ugryzła więcej, niż jest w stanie przełknąć - skomentował jeden z ekonomistów. Teraz kraj musi zrestrukturyzować zadłużenie w wysokości 30 mld euro. To pieniądze, za które ratował Anglo Irish Bank (bank ogłosił właśnie, że w ubiegłym roku zanotował ponad 10 mld euro straty i zmuszony jest zwolnić 2,5 tys. pracowników). Rząd utrzymuje, że reformy, które - inaczej niż w Grecji - nie wiązały się z krwawymi protestami, idą pomyślnie i już w 2013 r. kraj będzie w stanie wrócić na rynek obligacji. Może św. Patryk w tym pomoże? Irlandczycy z pewnością będą zanosić do niego gorliwe modły. Mają bowiem dowód, że święty patron wciąż opiekuje się ich wyspą. Jakie? Właśnie się okazało, że irlandzkie złoża ropy są większe, niż pierwotnie sądzono. To oznacza, że kraj będzie w stanie produkować 4 tys. baryłek ropy dziennie.

Opr. KM

Biznes INTERIA.PL jest już na Facebooku. Dołącz do nas i bądź na bieżąco z informacjami gospodarczymi

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: bank | święty | patryk | Razem | Irlandczycy | ratowanie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »