Sytuacja ekstremalna, oszczędności i podwyżki cen drastyczne

Cięcia budżetowe w Hiszpanii mają wartość 27 mld euro. Pensje w sektorze publicznym zostały zamrożone.

Rząd w Madrycie wyliczył, że powiększy przychody o 12,4 mld euro skutkiem wprowadzenia podatku od dużych przedsiębiorstw. Wicepremier Soraya Saenz de Santamaria podała w czasie weekendu szczegóły programu oszczędnościowego powstałego w "ekstremalnej sytuacji państwa". Teraz, według niej, jest idealny czas na regulację finansów publicznych, obniżanie kosztów i strukturalne reformy. Cel to wzrost gospodarczy i tworzenie miejsc pracy. Ekonomiści mają jednak wątpliwości, czy kroki gabinetu Mariano Rajoya będą wystarczające.

Najważniejsze pociągnięcia to: obniżenie budżetów ministerstw do 50 proc. (jak w przypadku ministerstwa spraw zagranicznych), zamrożenie pensji pracowników służb publicznych, podwyższenie cen prądu o 7 proc. i cen gazu o 5 proc. (już od 1 kwietnia), zamrożenie wysokości zasiłku dla bezrobotnych, obniżenie możliwości odliczeń podatkowych dla przedsiębiorstw. Rząd nie zdecydował się na podwyższenie VAT, emerytury nadal będą podwyższanie proporcjonalnie do inflacji. Wprowadzono amnestię podatkową pod warunkiem natychmiastowej wpłaty 10 proc. należności.

Reklama

W lutym Hiszpania naciskana przez Komisję Europejską zadeklarowała redukcję w tym roku deficytu budżetowego z 8,5 proc. do 5,3 proc. PKB (taki był warunek otrzymania unijnej pomocy). Dla osiągnięcia tego celu powyższe kroki mogą okazać się niewystarczające i grożą Hiszpanom następne cięcia lub podwyżki danin, szczególnie jeśli przychody z podatków będą za małe.

Wszelakie cięcia i podwyższanie taks są jednak niebezpieczne dla rozwoju. W 2012 r. skurcz hiszpańskiej gospodarki ma wynieść 1,7 proc. (część ekonomistów uważa, że nawet 2 proc.). Recesja wyraźnie się przedłuża, co grozi zejściem kraju po kryzysowej spirali i szybkim, systemowym pogorszeniem sytuacji.

W czwartek w całej Hiszpanii ostro protestowano przeciw działaniom rządu. W ramach strajku generalnego na manifestacji w Barcelonie było 800 tys. ludzi,w Madrycie 900 tys. To potężny dowód na zniecierpliwienie społeczeństwa i odrzucenie programu cięć (wszak nie da się określić tego mianem reform, jak w Polsce podniesienia wieku emerytalnego także nie można nazwać reformą). W kraju tym jest 24-proc. bezrobocie (najwyższe w Unii Europejskiej). Pracy nie ma niemal połowa ludzi poniżej 25 lat.

Krzysztof Mrówka

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: kryzys gospodarczy | Hiszpania | drastyczne | sytuacja | w Hiszpanii | zamrożone
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »