Sztuczna inteligencja trafia pod strzechy

Sztuczna inteligencja już nas otacza, ale jej jeszcze nie zauważamy. Kto widział "Mad Maxa" pamięta, że walka toczyła się tam o cysternę z ropą. Gdyby ktoś dziś kręcił podobną dystopię, walka szłaby o dane. Choć w filmie trudno byłoby to pokazać, bo danych też nie zauważamy. A skoro inteligencji i danych nie zauważamy, to czy są one potrzebne polskim firmom?

Wyjaśnijmy najpierw co to takiego sztuczna inteligencja. Czasem zdarza się nam na klawiaturze telefonu wpisać zaledwie jedną albo dwie litery, a on podpowiada nam całe słowo. Wybieramy je i nie musimy już trafiać palcem w każdą kolejną literkę.

Dzięki temu sztuczna inteligencja podpowiada nam całe słowa, bo pisząc smsy nauczyliśmy ją, których słów najczęściej używamy. Każda wybrana przez nas litera to jedna z danych, którą za każdym razem, kiedy piszemy, karmimy niewidoczną maszynę w smartfonie. W bardziej zaawansowanych zastosowaniach sztuczna inteligencja mogłaby także nauczyć się gramatyki, składni i interpunkcji. Ale gdybyśmy notorycznie pisali "mój" przez "u", sztuczna inteligencja też nauczyłaby się pisać nieortograficznie.

Reklama

- Sztuczną inteligencję trzeba nauczyć. Pokazać jej dane i powiedzieć, czym one są - mówił podczas Forum Wizja Rozwoju w Gdyni Bartłomiej Klinger, prezes Agencji Rozwoju Przemysłu - Informatyka.

Jeśli sztucznej inteligencji pokażemy jak wygląd broń ukryta w kontenerze, który wyładowano właśnie ze statku w porcie w Gdańsku, jak narkotyki, jak egzotyczne zwierzęta, to je rozpozna nawet na zdjęciach roentgenowskich. Justyna Orłowska, dyrektor programu GovTech mówi, że takie właśnie skanery działają już w Polsce i w bardzo wydajny sposób wykrywają przemyt oszczędzając czas, którego celnicy potrzebowali na otwieranie kontenerów.

Takie rzeczy już się dzieją i są możliwe za sprawą karmienia maszyn danymi - jak wygląda broń, jak narkotyki itp. W ten sposób sztuczna inteligencja uczy się i wyciąga wnioski. Ale do czego mogą jej użyć małe i średnie polskie przedsiębiorstwa? Bo okazuje się, że choć sztuczna inteligencja jest, to w praktyce nie ma na nią popytu.

Dorota Zaremba, specjalista ds. technologii w globalnej firmie inżynierskiej SAP, tworzącej oprogramowanie, podaje przykład - sztuczna inteligencja rozpoznaje faktury. Potrafi je identyfikować, grupować i oczywiście opłacać. Może rozpoznawać produkty np. zgłaszane do reklamacji i części zamienne zgromadzone w olbrzymich magazynach. Ułatwia w ten sposób działalność każdego przedsiębiorstwa. O ile SAP do niedawna jeszcze tworzył rozwiązania programistyczne dla największych korporacji, teraz dostarcza takich, które mogą "trafiać pod strzechy".

- Dla przedsiębiorstw mogą być ważne nie przełomowe projekty, ale optymalizacja codziennych czynności - powiedziała Dorota Zaremba.

- Nawet nieduże firmy mogą korzystać ze sztucznej inteligencji - dodaje.

Prawda jest jednak taka, że na razie polskie przedsiębiorstwa w sztuczną inteligencję nie inwestują. 

- Poziom planowanych inwestycji w sztuczną inteligencję i przygotowanie przedsiębiorstw na jej wprowadzenie to znak zapytania. Średnie i małe firmy borykają się z bardziej przyziemnymi rzeczami i perspektywa wdrożenia jest dla nich bardziej odpychająca - powiedział Bartłomiej Klinger.

Niewykluczone, że powodem jest właśnie mała dostępność danych oraz brak świadomości tego, jak są cenne. Wielkie korporacje mają ich po prostu więcej. Banki, na podstawie ruchu i sald na rachunkach klientów mogą wiedzieć o nich wszystko, a dzięki temu profilować i segregować oraz dostarczać im oczekiwane produkty. Im mniejsza firma, tym jej zbiory danych ma bardziej ograniczone, a polskie firmy - małe i średnie - są niewielkie.

Faktem jest, że choć na świecie rynek uczenia maszyn, czyli tworzenia sztucznej inteligencji wart jest rocznie 18 mld dolarów, ok. 80 proc. "wyprodukowanych" projektów nie jest w ogóle wdrażanych, gdyż firmy uważają, że nie są im potrzebne. Ucząc maszynę też można na różnych etapach popełnić wiele błędów, dostarczając jej choćby słowa z błędami ortograficznymi.

Ale Dorota Zaremba mówi, że SAP pracuje nad projektem, który ma spowodować, że na większość pytań prawnych odpowiedzi będzie potrafiła udzielić sztuczna inteligencja. Nie ma wątpliwości, ze przed sztuczną inteligencją jest przyszłość.

- Potrzebuje ona gigantycznej ilości danych. Małe firmy mają z tym trudność, bo nie mają dostępu do danych. Polskie firmy powinny walczyć o dostęp do ciekawych danych, nawet jeśli byłyby to zastosowania niszowe - mówił Krzysztof Wojewodzic, prezes tworzącej aplikacje mobilne firmy Escola.

Justyna Orłowska dodaje, że program GovTech stara się przekonywać spółki skarbu państwa aby wprowadzały coraz bardziej innowacyjne rozwiązania. W konkursach organizowanych przez GovTech startują startup-owcy, a pragnący wdrożyć ich pomysły mogą liczyć na doradztwo. - Już teraz publiczne programy, dzięki którym państwo staje się bardziej cyfrowe, są warte 8 mld zł, a w kolejnej perspektywie budżetowej środki te będą jeszcze większe - zauważyła Orłowska. 

d.e.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »