Ta straszna rtęć
Pożegnanie z tradycyjnymi żarówkami to nie tylko korzyści dla środowiska wynikające z mniejszego zużycia energii. To także problemy z utylizacją elektroodpadów - również tych niebezpiecznych dla otoczenia.
Tradycyjne, wynalezione w 1879 r. przez Edisona żarówki, w których żarzy się rozpalony do białości drucik, przechodzą do lamusa. We wrześniu ubiegłego roku ze sklepowych półek zniknęły 100-watowe, od 1 września tego roku nie będzie można kupić na terenie UE tradycyjnych żarówek o mocy 75 W. I tak co roku, aż do 2016 r., pożegnamy się z jakąś grupą przestarzałego sprzętu oświetleniowego.
Zastąpią je, zgodnie w dyrektywą unijną, energooszczędne świetlówki zużywające o 80 proc. mniej energii elektrycznej niż żarówki tradycyjne. Są one także dwunastokrotnie trwalsze. Unijni eksperci podają, że roczna oszczędność energii na 350 milionach żarówek to ok. 10 tys. gigawatów.
Przy wytwarzaniu takiej ilości energii, np. przez spalanie węgla czy ropy, wydziela się do atmosfery 6,5 mln ton CO2. Naukowcy podają, że jedna trzecia elektryczności na całym świecie zużywana jest na oświetlenie. Wymiana żarówek na nowoczesne rozwiązania oświetleniowe zmniejszy zużycie energii związanej z oświetleniem gospodarstw domowych aż o 30 proc. Zredukujemy tym samym negatywny wpływ na klimat, zapobiegając wydostaniu się do atmosfery 23 milionów ton CO2 rocznie.
Żarówki emitują światło z rozgrzanego do wysokiej temperatury żarnika zawartego wewnątrz szklanej bańki lampy. Nie zawierają szkodliwych dla zdrowia związków, ale są bardzo mało efektywne. Tylko 7-9 proc. energii emitowane jest w postaci światła, reszta energii wypromieniowana jest w postaci ciepła.
Zwykła żarówka kosztuje niecałe dwa złote, energooszczędna nawet 40 złotych. Co prawda, zużywa ona mniej prądu, bo 100-watową tradycyjną zastąpimy świetlówką zużywającą jedynie 20 W i ostatecznie nasz rachunek za prąd będzie niższy. Ale jednorazowa wymiana oświetlenia w zakładzie czy w domu może sporo kosztować. Atutem świetlówek jest ich żywotność. Wyrób dobrej jakości posłuży nawet 15 lat.
Wszystkie świetlówki (w tym kompaktowe), jak również lampy sodowe czy metalohalogenkowe to lampy wyładowcze. Emitują światło dzięki zawartym w nich gazom, np. oparom rtęci. Są niezwykle wydajne, ale ich żywot jednak kiedyś się kończy, a wówczas powinny być zabezpieczone jako odpad niebezpieczny, wymagający specjalnego traktowania. Postępując zgodnie z obowiązującymi przepisami dotyczącymi zbierania i utylizacji odpadów elektronicznych, nie szkodzimy środowisku ani sobie.
Już w 2003 roku Dyrektywa 2002/96/ WE (WEEE) wskazywała na konieczność prowadzenia spójnej dla wszystkich krajów UE polityki gospodarowania odpadami pochodzącymi ze zużytych sprzętów elektrycznych i elektronicznych (ZSEE). Chodziło przede wszystkim o nałożenie na producentów i importerów (podmioty wprowadzające) obowiązku pokrywania kosztów zbierania, przetwarzania, odzysku i przyjaznego dla środowiska usuwania zużytego sprzętu elektrycznego i elektronicznego, a więc i świetlówek, pochodzącego zarówno z gospodarstw domowych, jak też od instytucji i firm.
W 2009 roku Główny Inspektorat Ochrony Środowiska dokonał rozliczenia zabezpieczenia finansowego, wniesionego na rok 2008 przez wprowadzających sprzęt przeznaczony dla gospodarstw domowych, na łączną kwotę 32 mln zł.
Dyrektywa ta zobowiązywała także kraje członkowskie do tego, by w roku 2008 wykazały się zbiórką na poziomie 4 kg ZSEE na mieszkańca, co w przypadku Polski daje ok. 152 tys. ton tego typu odpadów.
Szacowana przez ekspertów z Politechniki Warszawskiej ilość odpadów zalegająca w Polsce daje podstawy do tego, by przypuszczać, że na jednego Polaka przypada ok. 7,5 kg ZSEE. Problem jednak tkwi nie w tonażu, lecz w zebraniu tych elektrośmieci z rynku. System odbioru i recyclingu zaczynał się w Polsce tworzyć w zasadzie kilka lat temu.
Konsumenci instytucjonalni od lat zobowiązani są przekazywać zużyte źródła światła odpowiednim podmiotom, które zadbają o ich przetworzenie. Zakład produkcyjny średniej wielkości wytwarza w ciągu roku około 150 kg odpadów w postaci lamp i żarówek samowyładowczych, a więc odpadów klasy niebezpiecznej.
- Na mocy Ustawy z 2005 r. o zużytym sprzęcie elektrycznym i elektronicznym to producenci i importerzy sprzętu elektrycznego i elektronicznego zobowiązani zostali do zorganizowania i sfinansowania odbioru, odzysku i recyklingu zużytego sprzętu, w ilościach proporcjonalnych do masy produktów wprowadzanych przez nich na polski rynek - wyjaśnia Zdzisław Janeta, dyrektor departamentu oświetleniowego w ElektroEko, jednej z firm organizujących zbiórkę i przetwarzanie elektroodpadów.
Każdy podlegający ustawie przedsiębiorca zobowiązany jest bądź to zawrzeć umowę z organizacją odzysku sprzętu elektrycznego i elektronicznego, która w jego imieniu rozliczać się będzie z GIOŚ i wypełniać jego zobowiązania, bądź też wnieść określone zabezpieczenie finansowe, gwarantujące pokrycie jego zobowiązań z jednoczesnym podjęciem się samodzielnej próby realizacji swoich obowiązków.
Do rejestru przedsiębiorców i organizacji odzysku prowadzonego przez GIOŚ wpisanych jest ponad siedem tysięcy przedsiębiorców prowadzących działalność w zakresie zbierania zużytego sprzętu, ponad 120 prowadzących zakłady przetwarzania i ponad 80 zajmujących się recyklingiem sprzętu elektrycznego i elektronicznego. W GIOŚ zarejestrowanych jest także siedem podmiotów organizujących pełny proces odzysku dla firm, które skupia.
Pierwszą tego typu organizacją o rdzennie polskich korzeniach było ElektroEko SA. Akcjonariuszami spółki są CECED Polska (związek pracodawców reprezentujących branżę AGD), ZIPSEE (Związek Importerów i Producentów Sprzętu Elektrycznego i Elektronicznego branży RTV i IT), Philips Lighting Poland SA oraz spółki General Electric Company Polska i Osram.
- W imieniu swoich klientów organizujemy system zbierania, podpisujemy umowy z odbierającymi i przetwarzającymi zużyty sprzęt elektryczny i elektroniczny oraz składamy do GIOŚ stosowne sprawozdania i rozliczenia - wyjaśnia Zdzisław Janeta.
Największą pod względem zawartych umów z wprowadzającymi sprzęt była w ostatnich latach Organizacja Odzysku Sprzętu Elektrycznego i Elektronicznego Biosystem Elektrorecykling (ok. 900 umów). Jeśli chodzi o masę wprowadzanego sprzętu, liderem są firmy stowarzyszone w ElektroEko SA (blisko połowa rynku). Organizatorami odzysku są ponadto Europejska Platforma Recyklingu, Auraeko, CCR RWEEE i IT Recykling.
Na rynku odpadami ZSEE pojawiły się zjawiska patologiczne. Sprzętu nie zbiera się fizycznie, a wykazuje się jego zbiórkę.
- Firmy wprowadzające sprzęt na rynek decydują się na dużo tańsze oferty, w żaden sposób nie wykazując zainteresowania, czy wybrane przez nich organizacje faktycznie zebrały deklarowaną ilość elektrośmieci - mówi Grzegorz Skrzypczak, prezes ElektroEko. - Taki stan rzeczy tworzy sytuację, w której odnotowane będą znakomite wyniki zbierania i odzysku, a w rzeczywistości hałdy elektrośmieci wciąż będą rosły.
Spółki zrzeszone w ElektroEko wskazują na brak skutecznej kontroli piętnującej działania niezgodne z prawem. Ich zdaniem, efektem dalszego funkcjonowania obecnego systemu, premiującego firmy lekceważące prawo, będzie upadek podmiotów działających legalnie. Ubolewają, że obecne rozwiązania legislacyjne powodują nadmierne obciążenia firm, które należycie wywiązują się ze swych obowiązków.
- Jakoś nie słyszałem o ukaranych za takie praktyki - Zdzisław Janeta przekonuje, że warto egzekwować przepisy. - Koszty kontroli można zmniejszyć poprzez system monitorowania przepływu strumieni zużytego sprzętu, dokumentów i środków finansowych. Poziom zbierania elektrośmieci w Polsce, w przeliczeniu na mieszkańca, jest najniższy ze wszystkich krajów Unii Europejskiej. W zeszłym roku wynosił zaledwie 1,4 kg, choć według Dyrektywy sugerowany poziom wynosi 4 kilogramy.
- Rocznie wprowadzanych jest na rynek około 4 tys. ton lamp, co stanowi zaledwie 1-1,5 procenta wprowadzonego na rynek sprzętu elektrycznego - mówi Janeta. - A więc lampy nie są zasadniczym elementem w realizacji tej unijnej normy 4 kilogramów ZSEE na mieszkańca. Według danych GIOŚ, akurat odzysk sprzętu oświetleniowego wykazuje w stosunku do innych grup ZSEE bardzo wysoką jak na polskie warunki efektywność - ok. 33 proc.
Do 18 kwietnia 2006 r. klienci instytucjonalni (szkoły, fabryki, zakłady pracy) przekazując zużyte świetlówki np. lokalnemu zakładowi usług komunalnych lub zakładowi przetwarzania, musieli dodatkowo płacić za ich odbiór. Jednak wraz z pojawieniem się na fakturach wyodrębnionego KGO (koszt gospodarowania odpadem - doliczany do ceny każdej świetlówki) klienci instytucjonalni zyskali prawo do oddania zużytych świetlówek bez dodatkowej opłaty.
Z przedstawionych do Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska informacji dotyczących decyzji w zakresie gospodarki odpadami wynika, że zdolności przetwórcze zakładów przetwarzania ZSEE wynoszą 553 342 ton rocznie. Zakładami o największych zdolnościach przetwórczych są min.: Tornmann Recycling, Stena, Remondis Electrorecycling i Synergis Electrorecycling (18 tys. t/rok). Utylizacją świetlówek rtęciowych zajmuje się kilka firm, m.in.: Abba-Ekomed w Toruniu i Utimer w Warszawie, Philips Lighting w Pile, Eko-Neutral w Gorlicach oraz spółki z grupy Remondis Electrorecycling.
- Unieszkodliwianie odpadów niebezpiecznych zawierających rtęć odbywa się w urządzeniu URL2m. Metoda unieszkodliwiania polega na przeprowadzeniu zawartej w odpadzie rtęci do fazy gazowej, a następnie jej kondensacji w wymrażarce pracującej w temperaturze ciekłego azotu - wyjaśnia Zbigniew Matusik, prezes spółki Utimer z Warszawy.
Odpady z rtęcią nagrzewane są do temperatury, która zapewnia szybkie parowanie rtęci, nie powodując przy tym rozkładu znajdujących się w odpadzie materiałów organicznych. Utimer jest tu specyficzny - może przetwarzać tylko lampy kompaktowe i wysokoprężne lampy samowyładowcze. Urządzenie, które posiada, byłoby nieefektywne w przypadku przetwarzania świetlówek liniowych.
- Trudno o jednoznaczną odpowiedź -zastrzega Janeta. - W skali makro to jest duże niebezpieczeństwo. W przypadku pojedynczej świetlówki nie należy panikować, ale zachować szczególną ostrożność. Uważam, że jeżeli jest szansa na unieszkodliwienie takich niebezpiecznych odpadów, to róbmy to.
Stopniowa eliminacja tradycyjnych żarówek oznacza, że danych grup produktów nie będzie już można wprowadzać na rynek europejski i dotyczy nowych produktów. Zapasy u producentów, hurtowników oraz klientów końcowych nie są nim objęte.
- Podejrzewam, że za parę lat zwykłe żarówki wrócą tak samo jak krzywe ogórki i nadwymiarowe marchewki, ale wtedy nie będą już tak popularne jak są dzisiaj - mówi sprzedawca sprzętu oświetleniowego.
Nadzieją na wolne od rtęci świecenie są źródła oparte o diody LED. Możliwe, że w niedalekiej przyszłości pożegnamy nie tylko żarówki Edisona, ale także energooszczędne rtęciowe świetlówki.
Tadeusz Gańczarczyk