Tak ma wyglądać "życie po ropie". Szokujące plany Arabów
Ma mieć 170 km długości, ledwie kilkaset metrów szerokości i... nawet kilkaset metrów wysokości. Wewnątrz, jak w gigantycznym mrowisku, będzie tętnić życie nawet 9-milionowej ludzkiej gromady. Takie będzie "The Line" - linearne miasto przyszłości mające powstać w Arabii Saudyjskiej, w pobliżu brzegu Morza Czerwonego. Będzie częścią wielkiego projektu, który Arabowie nazwali Neom i przedstawiają jako "miasto przyszłości", mające umożliwić "życie po ropie".
W Neom wszystko ma być bezemisyjne (energetyka będzie oparta o zielony wodór, a do jego produkcji posłużą OZE). Saudyjczycy nie są jedyni - bogate "naftowe" państwa Bliskiego Wschodu już teraz prezentują projekty i plany na "życie po ropie", a eksperci zastanawiają się, ile w nich marketingu, a ile możliwych do spełnienia obietnic.
Do tej pory rezerwy paliw kopalnych, takich jak ropa naftowa i gaz ziemny, były gwarancją bogactwa dla krajów Zatoki Perskiej. Jednak wraz z globalnym przejściem na odnawialne źródła energii, region ten stoi w obliczu ekonomicznej katastrofy - zwraca uwagę "Deutsche Welle" i dodaje, że państwa Zatoki Perskiej same zaczynają odchodzić od paliw kopalnych. W Arabii Saudyjskiej, Zjednoczonych Emiratach Arabskich i Katarze budowane są obecnie elektrownie wykorzystujące odnawialne źródła energii. "Obiekty te należą do największych na świecie" - zaznacza "DW".
Plany bogatych krajów arabskich są imponujące, w niektórych wypadkach mogą szokować. Katar buduje wielką elektrownię słoneczną, która będzie mogła zaspokoić 10 proc. potrzeb energetycznych kraju. ZEA (Zjednoczone Emiraty Arabskie) także stawiają na energetykę słoneczną - planują zbudować największą na świecie elektrownię słoneczną. Najbardziej "fantastycznie" wyglądają projekty zapowiadane przez Arabię Saudyjską. Saudyjczycy chcą realizować projekt o nazwie Neom, a w nim linearne miasto "The Line" - futurystyczny, długi na 170 km obiekt, w którym mogłoby żyć nawet 9 mln ludzi. Oczywiście ma to być miasto bezemisyjne, oparte na energetyce wodorowej.
Kraje regionu, podobnie jak Unia Europejska, wyznaczają sobie cele w energetycznej transformacji. "DW" wylicza, że Arabia Saudyjska chce do 2030 roku generować 50 procent energii elektrycznej z odnawialnych źródeł energii, podczas gdy Zjednoczone Emiraty Arabskie dążą do osiągnięcia 44 procent energii z OZE do 2050 roku.
Wśród komentatorów nie brakuje opinii, że zapowiedzi futurystycznych inwestycji to marketingowa zasłona dymna w czasie, gdy transformacja energetyczna i odchodzenie od paliw kopalnych stają się faktem.
Obecnie ZEA i Arabia Saudyjska znajdują się wśród 15 największych emitentów CO2 wraz z innymi krajami Zatoki Perskiej - Bahrajnem, Omanem, Kuwejtem i Katarem. Na szczycie listy znajduje się Katar, który emituje 35,59 ton CO2 na osobę. "Dla porównania: Niemcy emitują 8,09 ton na osobę" - przypomina "DW".
Mohammad Al-Saidi, profesor badań w Centrum Zrównoważonego Rozwoju Uniwersytetu Katarskiego, mówi (wywiad dla "DW"), że region rzeczywiście robi duże postępy w realizacji swoich ambitnych celów, ale przejście na odnawialne źródła energii nie jest podyktowane wyłącznie troską o środowisko naturalne. "Według Al-Saidiego jedną z głównych motywacji do zmiany jest uwolnienie rezerw paliw kopalnych na eksport, a tym samym maksymalizacja bieżących zysków" - czytamy w "DW".
W tym miejscu dodajmy, że wspomniana Arabia Saudyjska jest nie tylko wielkim światowym producentem i sprzedawcą paliw kopalnych (ropy i gazu), ale również ich konsumentem. Dość powiedzieć, że w 2020 roku Arabia Saudyjska była czwartym największym konsumentem ropy naftowej na świecie i szóstym największym konsumentem gazu ziemnego (mniej paliw kopalnych pozostawało do sprzedaży za granicę).
Zmiany klimatyczne stały się faktem, a wzrost temperatur może być szczególnie dotkliwy właśnie w rejonie Zatoki Perskiej, czy na całym Bliskim Wschodzie.
W opinii ekspertów, globalny wzrost o 1,5 stopnia Celsjusza do 2050 roku prawdopodobnie oznaczałby wzrost o cztery stopnie dla krajów Zatoki Perskiej. "DW" przypomina, że fale upałów przekraczające 50 stopni Celsjusza już nawiedzają region, a średnie temperatury są znacznie wyższe niż w pozostałej części świata. Pojawiają się czarne scenariusze przewidujące letnie temperatury w rejonie Zatoki Perskiej, które uniemożliwią życie ludzi, przynajmniej w sposób, jaki dzisiaj uznajemy za normalny.
Ostatecznie jednak kurek z pieniędzmi na paliwa kopalne zostanie zakręcony - konkluduje "DW" i przypomina, że spadek popytu na ropę naftową może zniweczyć bogactwo regionu w ciągu zaledwie 15 lat (prognoza Międzynarodowego Funduszu Walutowego). Kraje Zatoki Perskiej szukają więc alternatywnych źródeł dochodu.
Nawet eksport energii słonecznej wydaje się atrakcyjną alternatywą dla paliw kopalnych. Mówimy o krajach, gdzie słońce świeci cały rok, pozwalając na duża produkcję z farm fotowoltaicznych.
"W krajach Zatoki Perskiej każdy metr kwadratowy ziemi wyposażonej w kolektory słoneczne może dostarczyć rocznie tyle samo energii co 1,1 baryłki ropy naftowej" - wylicza "DW".
***