Taki wynik to sukces

Mija rok od zorganizowania przez Solidarność ogólnopolskiego strajku włoskiego, który objął w Boże Ciało 7 czerwca sporą część supermarketów i niektóre sklepiki. W sondażach protest poparło 52 procent respondentów. Przeciwko było 42 proc. Dziś opinie się zmieniły.

Ustanowiony przez Sejm zakaz handlu w 12 dni świątecznych popiera aż 75 proc. społeczeństwa. Tylko 11 proc. mówi - nie. Taki wynik to sukces. Mimo prób zastraszania przez pracodawców w ubiegłorocznym proteście wzięła udział ponad połowa pracujących w tym dniu osób. W tym czasie PiS toczył w Sejmie ostrą batalię o ustawę gwarantującą 12 świątecznych dni wolnych od handlu.

Nie było łatwo

- Najczęściej padały argumenty, że nie powinno się niczego zakazywać. Każdy sam powinien decydować, kiedy robić zakupy - mówił Stanisław Szwed związkowiec "S" i poseł PiS, który zajmował się ustawą.

Reklama

W końcu ustawa przeszła, ale pierwsze wolne od pracy święto handlowcy mieli dopiero 1 listopada.

Kiedy w Boże Ciało protestowali to zakładali, że jeśli włoski strajk (polegający na skrupulatnym i powolnym wykonywaniu obowiązków) nie przyniesie skutku, któregoś dnia wezmą ze sklepu wszystkie wózki i cały dzień będą jeździć nimi po supermarketach, nie robiąc zakupów.

Ponad 70 proc. zatrudnionych w handlu to kobiety. Związkowcy uznali, że pracownicy powinni mieć prawo do spędzania świąt z rodzinami. Do udziału w nabożeństwach, świątecznego obiadu, rozmów z dziećmi, odwiedzenia rodziców i przyjaciół. To są wartości nieprzeliczalne na pieniądze.

Strzał w "10"

Wybór Bożego Ciała jako dnia protestu był strzałem w dziesiątkę. Otworzył ludziom oczy na problem. Wsparciem dla strajkujących były słowa przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski abp. Józefa Michalika. Podczas uroczystości Bożego Ciała w Przemyślu poparł strajk włoski pracowników sieci handlowych, uznając, że zmuszanie do pracy w niedziele i święta jest zaprzeczeniem świętowania i atakiem na rodzinę.

Z obserwacji tego, co się od czasu wprowadzenia 12 wolnych od handlu świąt wokół zakazu dzieje widać wyraźnie, że walka jeszcze się nie skończyła. Trzy miesiące po wprowadzeniu ustawy Stanisław Szwed alarmował, że nawet ten mały krok jest już dzisiaj podważany.

- Są zapowiedzi ze strony Platformy Obywatelskiej i ugrupowań lewicowych nowelizacji tej ustawy - ostrzegał Szwed i prosił o obronę przyjętych rozwiązań. Zwłaszcza, że ludzie zaczynali się dopiero uczyć, jak rozłożyć harmonogram zakupów, by w dni wolne mieć w lodówce zaopatrzenie.

Lobbują w Sejmie

Minęło pół roku od funkcjonowania ustawy i pracodawcy nie zamierzają odpuszczać. Lobbują w Sejmie. Argumentują, że w tym roku aż cztery majowe dni były wolne od handlu i sporo na tym stracili. Dowodzą, że każdy świąteczny dzień to 1 mln zł. strat w supermarkecie. Dla niektórych sieci strata aż 40 mln zł.

Kłuje w oczy zapis w Kodeksie pracy, że w święta może w sklepie sprzedawać właściciel jako pracodawca. Powoduje zawiść powiększanie się w te dni o 20 proc. zysków sklepików prowadzonych na stacjach benzynowych.

Alfred Bujara szef Krajowego Sekretariatu Banków, Handlu i Ubezpieczeń NSZZ "S", który chce odwojować dla pracowników handlu jeszcze wolne niedziele, zaprzecza stratom supermarketów.

- To mit. Obserwujemy rynek, liczymy i widzimy, że ludzie przed wolnymi świętami robią w ciągu tygodnia dużo większe zakupy. Po prostu kupują na zapas - tłumaczy. - A zakupy w czynnych wtedy małych sklepikach czy na stacjach benzynowych są awaryjne.

Jednak Adam Ambroziak z Konfederacji Pracodawców Polskich oświadczył, że trzeba będzie zabiegać o przywrócenie stanu prawnego sprzed wejścia ustawy w życie.

- Mamy nadzieję, że rząd przywróci poprzedni stan prawny- mówi Ambroziak. Narzeka także Andrzej Feliński, dyrektor Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji.- Ten zakaz to są, na własne życzenie, sztucznie wywoływane sprawy- mówi. Zdaniem b. posła PiS Artura Zawiszy, członka założyciela "Przymierza na rzecz wolnej niedzieli", Feliński jest zawodowym lobbystą, argumentującym za hipermarketami.

Wracamy do tego, co zostało zapomniane

- Dla niego to rzeczywiście podcięcie gałęzi na której siedzi. Powtarzam raz jeszcze, to jest powrót do zasad ładu cywilizacyjnego obowiązującego na naszym kontynencie przez setki lat. My nie otwieramy jakiś nowych drzwi, tylko wracamy do tego, co zostało zapomniane - mówi Zawisza.

Stanisław Szwed cieszy się, że wzrasta poparcie społeczne dla wprowadzenia zakazu handlu w najważniejsze dla Polaków święta.

- Przynajmniej część społeczeństwa zrozumiała, że tych 12 dni to nie jest dla gospodarki żadna tragedia, tylko stworzenie możliwości odpoczynku pracownikom zatrudnionym w handlu - mówi. Jest też zadowolony, że po pierwszych zapowiedziach PO dzisiaj nie ma w Sejmie pokus odebrania handlowcom prawa do świętowania.

- W dalszym ciągu jestem jednak zwolennikiem osobnej ustawy, aby nie tak jak dziś zapisami w kodeksie pracy, ustawowo można było doprecyzować wszelkie wątpliwością, by nie stwarzać szans omijania prawa - mówi Szwed.

Po pół roku obowiązywania ustawy Państwowa Inspekcja Pracy otrzymała 700 zgłoszeń o złamaniu prawa. W maju skarg było 200. Najciekawsze jest to, że zawiadomienia napływają przeważnie od pracodawców, którzy pozamykali w święta sklepy na cztery spusty. To oni przeważnie informują PIP o nieuczciwej konkurencji.

Alicja Dołowska

Tygodnik Solidarność
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »