Takiej inflacji nie było od trzech lat. Odczyt GUS w lutym ważny z jeszcze jednego powodu
Inflacja konsumencka w lutym z dużym prawdopodobieństwem znajdzie się w celu Narodowego Banku Polskiego. W praktyce może to oznaczać odczyt poniżej górnej granicy odchylenia, czyli mniej niż 3,5 proc. w relacji rocznej. Czy można więc świętować sukces? Wydaje się, że niestety jest na to jeszcze za wcześnie.
Konsensus rynkowy zakłada, że inflacja konsumencka w lutym wyniosła 3,2 proc. w relacji rocznej. Oznaczałoby to kolejne wyhamowanie dynamiki wzrostu cen, ponieważ w styczniu analogiczny odczyt wyniósł 3,9 proc., choć akurat te dane mogą zostać zrewidowane i to w górę.
Wpływ na to będzie miała aktualizacja koszyka inflacyjnego, czyli sposobu liczenia, w jakim tempie rosły ceny dla gospodarstw domowych, poprzez dostosowanie ich poziomów do ubiegłorocznych podwyżek. Nowe wagi Główny Urząd Statystyczny przyjmie od następnego raportu, czyli od piątku, 15 marca.
Wracając natomiast do inflacji w lutym, to z konsensusem rynkowym pokrywają się szacunki ekonomistów z BNP Paribas. Nieco wyższy wskaźnik zakładają natomiast analitycy PKO BP, którzy w swoim raporcie w prognozach uwzględnili 3,3 proc. W odmienną stronę ze swoimi obliczeniami poszli eksperci z Credit Agricole oraz Santandera, którzy wskazują, że w lutym inflacja rosła w tempie 3,1 proc. licząc rok do roku.
Niezależnie jednak od tego, która z powyższych prognoz okaże się tą w punkt można przyjąć, że inflacja w lutym znajdzie się w granicach celu Narodowego Banku Polskiego. Ten wynosi 2,5 proc., z możliwym odchyleniem o 1 pkt. proc. w górę lub w dół. Jednocześnie taki rozwój sytuacji oznaczałby, że dynamika wzrostu cen w Polsce znalazłaby się w celu banku centralnego pierwszy raz od prawie trzech lat, bo od marca 2021 r., kiedy to wyniosła 3,2 proc.
Jednak korki od szampanów powinny jeszcze pozostać w butelkach. A nawet należałoby się wstrzymać z odpieczętowaniem ich z posrebrzanych wieczek. Wpływ na niski odczyt inflacji w lutym ma bowiem tak zwana baza statystyczna. W końcu dokładnie przed rokiem odczyt raportowany przez Główny Urząd Statystyczny również był rekordowy, ale w drugą stronę. Wówczas tempo wzrostu cen osiągnęło swój szczyt, wynosząc w relacji rocznej 18,4 proc.
Do tego dochodzą kwestie kolejnych zagrożeń, które mogą wpłynąć na ponowne przyśpieszenie inflacji w Polsce w najbliższych miesiącach. Pierwszym sygnałem alarmowym może być powrót pełnej, 5-procentowej stawki VAT na podstawowe produkty spożywcze. Podatek wróci do cenników sklepów w Polsce od 1 kwietnia br.
W praktyce może to przełożyć się na średni wzrost cen produktów właśnie o 5 proc. Może, ponieważ sieci sklepów w walce o klientów mogą spróbować swoich sił w prześciganiu się oferując kolejne promocje, co nieznacznie spowolniłoby tempo wzrostu cen. Przyjmując jednak, że powrót podatku zostałby przeniesiony w całości na konsumentów, to już w kwietniu inflacja byłaby wyższa o 0,8 pkt. proc. niż w przypadku utrzymania zerowej stawki VAT.
A zerowy podatek na podstawowe produkty spożywcze nie jest jedynym parasolem ochronnym, jaki został rozłożony przez rząd przy okazji wzrostu inflacji. Do połowy 2024 roku obowiązują także zamrożone ceny energii i gazu na pułapie z 2022 r. Decyzja co do dalszego przedłużenia cen administrowanych lub ich ewentualnego, stopniowego odmrażania jeszcze nie zapadła. Jednak zdaniem ekonomistów oraz analityków z NBP, niezależnie od decyzji polityków tempo wzrostu cen w drugiej połowie roku przyspieszy.
Z ostatniej projekcji makroekonomicznej przygotowanej przez ekspertów banku centralnego wynika, że przy zachowaniu wcześniej wspomnianych programów rządowych średnioroczna inflacja w 2024 r. wyniosłaby 3 proc. Natomiast całkowite porzucenie cen administrowanych przełożyłoby się na odczyt na poziomie 5,7 proc., czyli blisko dwukrotnie wyższy.
W drugiej części roku wyższe odczyty inflacji będą wynikały częściowo z wspomnianej już wcześniej bazy statystycznej. Od szczytu w lutym 2023 r. dynamika wzrostu cen sukcesywnie się obniżała, więc tegoroczne wyniki będą tłem minionej dezinflacji.
Wracając jednak jeszcze do projekcji NBP, to w prognozach analityków banku centralnego wskazano także ścieżkę inflacji aż do 2026 r. Z obliczeń ekspertów wynika, że przy zachowaniu programów osłonowych - które najprawdopodobniej zostaną wygaszane - tempo wzrostu cen w 2025 r. wyniosłoby 3,4 proc., a w 2026 r. obniżyłoby się do 2,9 proc.
Jednak po powrocie VAT-u i odmrożeniu cen energii i gazu średnioroczna inflacja w 2025 r. może wynieść 3,5 proc. i 2,7 proc. rok później. Niezależnie od przyjętego scenariusza, na osiągnięcie celu inflacyjnego przyjdzie nam jeszcze długo poczekać.