Teorie na temat majątku Władimira Putina
Zagraniczne media, portale i instytucje, łącznie z CIA, próbują ustalić, jak bogaty jest prezydent Rosji Władimir Putin. Według jednych ma 40 miliardów dobrze ukrytych dolarów, inni podają 70, a jeszcze inni 160 miliardów dolarów. Oznaczałoby to, że jest jednym z najbogatszych ludzi świata.
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami
Zgodnie z corocznym raportem Dumy, Władimir Putin oficjalnie deklaruje 180 tysięcy dolarów na koncie oszczędnościowym, samochody i działkę, około 5 tysięcy metrów powierzchni, na przedmieściach Moskwy. Roczna pensja prezydenta wynosi 187 tys. dolarów (5,8 mln rubli). A w 2012 roku wykazał on dochód w wysokości 3,6 mln rubli (113 tys. USD). Niewielu jednak te dane przekonują. Dlatego jego stanem posiadania zainteresował się w tym roku brytyjski portal Celebrity Net Worth, który śledzi finanse możnych tego świata. Portal oszacował majątek Putina na 70 miliardów dolarów.
Czytaj także: Putin oszalał? Wielki niepokój o stan umysłu prezydenta Rosji
Zdaniem Celebrity Net Worth, który powołuje się na “rosyjskich wtajemniczonych i ekspertów", podczas swoich rządów Putin wykorzystał urząd do gromadzenia majątku. “Podczas gdy wiele państwowych gałęzi przemysłu zostało sprywatyzowanych, rzekomo stworzył duże pakiety własnościowe w kilku firmach surowcowych" - przekonują autorzy portalu. Krytycy prezydenta twierdzą, że nabył 4,5 proc. udziałów w Gazpromie, 37 proc. udziałów w spółce naftowej Surgutneftegaz i połowę akcji Gunvor - międzynarodowej firmy handlującej ropą i mającej siedzibę na Cyprze.
Brytyjczycy obliczyli, że przychody Gazpromu osiągają rocznie 150 mld dolarów, Guvnoru - 80 mld dolarów a Surgutneftegazu - ponad 20 mld. “Biorąc pod uwagę ostatnie kapitalizacje rynkowe tych spółek i łączne udziały w nich Putina, osobisty majątek netto wyniósłby 70 mld dolarów" - argumentują dziennikarze portalu.
Fortunę Putina próbowała ocenić też poligraph.info - strona internetowa stworzona przez Głos Ameryki (VOA), która zajmuje się sprawdzaniem faktów. Jej dziennikarze twierdzą, że mieli dostęp do raportów na temat rzekomych miliardów dolarów należących do prezydenta, jednak nie podają liczb. Identyczne kwoty - 40 miliardów dolarów - wskazali niezależnie: amerykańska Centralna Agencja Wywiadowcza (CIA) i Stanisław Biełkowski - rosyjski politolog i autor książki “Władimir: Cała prawda o Putinie". Najwięcej, 100-160 miliardów dolarów, przypisuje prezydentowi Rosji Anders Aslund - szwedzki ekonomista, starszy członek Atlantic Council, jednego z największych amerykańskich think-tanków i autor książki "Russia's Crony Capitalism" (Rosyjski kapitalizm kolesiów).
Zobacz również: "Pałac Putina" kosztował ponad miliard dolarów i ma bunkier, który wytrzyma atak jądrowy!
Zdaniem zagranicznych mediów, o pokaźnym stanie posiadania prezydenta Rosji mogą świadczyć choćby jego zegarki, które często nosi, a których wartość przekracza nawet wielokrotność jego rocznej pensji (choć nie brakuje opinii, że to przesadne stwierdzenia). Dziennikarze informują też, że na wybrzeżu Morza Czarnego stoi luksusowa posiadłość o powierzchni prawie 20 tysięcy metrów kwadratowych, która ma należeć do prezydenta Rosji. Oficjalnie jej właścicielem jest Arkady Rotenberg - oligarcha i przyjaciel Putina, wg Forbesa 27. najbogatszy człowiek świata.
To o tej willi, największy opozycjonista Putina, Aleksiej Nawalny, nakręcił przed ponad rokiem film dokumentalny "Pałac Putina. Historia największej łapówki". Pokazuje w nim pełne przepychów wnętrza, niczym z carskiej rezydencji; kilka basenów, prywatne lodowisko, wielki ogród a nawet wykuty w skale schron mogący wytrzymać wybuch bomby atomowej. Wartą 100 miliardów rubli rezydencję mieli sfinansować prezydentowi udziałowcy blisko związanych z nim firm. Autor reportażu, trzy miesiące po jego pierwszej emisji został skazany na 2 lata i 8 miesięcy kolonii karnej w obwodzie włodzimierskim. Od 19 stycznia do dziś, dwugodzinny dokument obejrzały na kanale YouTube ponad 122 miliony osób.
Według innej hipotezy, oficjalne zeznania podatkowe Putina są prawdziwe. “Nie musi mieć bogactw, bo ma w posiadaniu całą Rosję" - twierdzą jej zwolennicy, między innymi szachista Garry Kasparow. W jednym z wywiadów zapewniał, że "Putin kontroluje mnóstwo pieniędzy, prawdopodobnie więcej niż jakakolwiek inna osoba w dziejach ludzkości". A będąc przywódcą Rosji ma do dyspozycji rezydencje, pałace, jachty i samoloty. - Ma do dyspozycji cały kraj. Wystarczy, że pstryknie palcami, a państwowe firmy odstąpią aktywa jego przyjaciołom. Wystarczy szept, a miliarderzy-biznesmeni pomogą mu wyremontować luksusową rezydencję prezydencką - przekonywał Leonid Bershidsky, rosyjski felietonista agencji Bloomberg.
Zgodnie z innym scenariuszem, który opisał w swojej książce szwedzki ekonomista Anders Aslund, aby potwierdzić tezę tajnego bogactwa Putina, wystarczy obserwować jego najbliższe otoczenie. “Przyjaciele prezydenta bogacą się z pomocą rządu lub dzięki udziałom w firmach, na które Putin ma wpływ. W zamian oferują mu pieniądze lub akcje" - wyjaśnia Szwed. I zapewnia, że szefem tej mafijnej struktury jest sam prezydent Rosji, zaś miliarderzy - jej członkami. “Odwalają brudną robotę, a szef zatrzymuje procent od zysków" - przekonuje Aslund. Według niego, do strzeżenia pieniędzy Putin zatrudnia rodzinę, przyjaciół z dzieciństwa i ochroniarzy.
Zdaniem zagranicznych mediów, m.in. dziennika The Times, pieniądze te są dobrze ukryte m.in. w Londynie, w nieruchomościach kupionych w najdroższych dzielnicach miasta. Również w londyńskich bankach, ale na nazwiska rosyjskich oligarchów. W 2016 roku, kiedy wybuchła afera “Panama Papers" wykryto, że trzech współpracowników prezydenta Rosji jest właścicielami spółek offshore o łącznej wartości 2 mld USD. Departament Stanu USA podejrzewał, że konto jednego z nich - Arkadija Rotenberga - jest osobistym kontem bankowym Władimira Putina. Zachodni komentatorzy, m.in. z The Times, ubolewają, że obietnicy nie będzie mógł dotrzymać prezydent USA Joe Biden, który zapowiedział nałożenie osobistych sankcji na W.Putina. "Biden nie ma wyjścia, musi ukarać go symbolicznie" - napisała londyńska gazeta.
Ewa Wysocka
***