Tesco nie udało się sprzedać sklepów w Polsce. Nieoficjalnie: Sieć nie zrezygnuje z wyjścia z naszego rynku

Sprzedaż Tesco Polska po raz kolejny się nie powiodła. Jak ustalił portal wiadomoscihandlowe.pl, brytyjski operator w lutym br. - tuż przed zakończeniem roku finansowego - zamierzał zakończyć negocjacje i ogłosić, kto przejmie jego biznes w Polsce. Jednak w ostatniej chwili władze brytyjskiej sieci zmieniły plany, a także pozyskały nowych doradców.

Teraz sieć Tesco szuka nowych możliwości pozbycia się polskich aktywów, ale spadająca sprzedaż, koronakryzys i zbliżająca się recesja wcale jej w tym nie pomogą.

Co się stało, że władze Tesco, widząc jak trudna jest sytuacja spółki na polskim rynku, zrezygnowały ze sprzedaży aktywów niemal przed podpisaniem umowy? Wśród ekspertów krąży kilka wersji historii o tym, co się wydarzyło, a raczej tym, co się nie wydarzyło. Pierwsza - i najczęściej wskazywana - mówi, że Brytyjczycy po prostu nie udźwignęli organizacyjnie i kompetencyjnie tej transakcji. Inna wskazuje na to, że zabrakło odpowiednich ludzi.

Reklama

- Tesco musiało zrezygnować ze sprzedaży polskich sklepów, bo wszyscy kompetentni menedżerowie zostali przesunięci do sfinalizowania sprzedaży azjatyckiego biznesu grupy - mówi nieoficjalnie jeden z naszych rozmówców. Trzecia opcja wiąże się z drugą i mówi o tym, że zakończona sukcesem sprzedaż - za 10,6 mld dolarów - sklepów Tesco w Tajlandii i Malezji dała Wyspiarzom pewną poduszkę finansową, która pozwoli im utrzymać przez kolejne miesiące biznes w Polsce, a w tym czasie znaleźć lepsze rozwiązanie.

To oznacza, że polscy klienci będą mogli odwiedzać jeszcze przez jakiś czas sklepy brytyjskiego operatora i kupować produkty pod markami producenckimi, F&F czy Finest.

Co dalej z Tesco w Polsce? Z nieoficjalnych informacji portalu wiadomoscihandlowe.pl wynika, że Tesco rozważa obecnie kilka scenariuszy. Pierwszy to rozpoczęcie na nowo procesu sprzedaży i poszukiwanie nowych chętnych na zakup polskich aktywów. Jednak w obecnej sytuacji gospodarczej taka transakcja będzie niezwykle trudna do zrealizowania.

Na polskim rynku nie ma detalisty, który chciałby i mógłby przejąć całość 330 sklepów wraz z potężnym zadłużeniem spółki. Dlatego znacznie bardziej realna jest druga opcja, tzw. metoda salami, czyli podział biznesu na części i sprzedanie ich różnym oferentom, w tym sieciom handlowym (Netto, Aldi, Kaufland, Carrefour, E.Leclerc) i deweloperom, którzy zrealizują na zakupionych gruntach projekty mieszkaniowe, czy usługowo-handlowe. Wszystko przy wsparciu wyspecjalizowanej w tego typu działaniach firmy doradczej.

Ostatni proces sprzedaży aktywów Tesco w Polsce, który był prowadzony najpóźniej od sierpnia/września 2019 r. do lutego 2020 r., wzbudził wiele emocji wśród potencjalnych inwestorów.

Z naszych rozmów z nimi wyłania się obraz permanentnego chaosu i braku przejrzystości w całym procesie sprzedaży. - Nie mam pojęcia, co oni kombinowali. 20 lat jestem w branży M&A i nigdy nie widziałem, żeby ktoś podchodził do sprzedaży w tak egzotyczny sposób - mówi nam osoba będąca blisko transakcji, prosząca o anonimowość. - To było jak czeski film - dodaje.

Jak wynika z naszych ustaleń, potwierdzonych w kilku źródłach, zainteresowani przejęciem części biznesu Tesco byli m.in. Kaufland, Merkury Market, Mid Europa Partners, fundusze private equity z Londynu, a na wczesnym etapie procesu także Aldi i Netto, które finalnie nie złożyły jednak swoich ofert.

Na ostatniej prostej pojawił się oferent o nazwie For Friends - konglomerat, który w planach miał odkupienie, a następnie podział i odsprzedanie aktywów Tesco kilku zainteresowanym podmiotom detalicznym. Nieruchomości, którymi nie byliby zainteresowani operatorzy, miały trafić do deweloperów oraz inwestorów indywidualnych.

Doradcami Tesco byli m.in. Barclays Investment Bank i firma EY. Wsparciem transakcji zainteresowana była także firma Gordon Brothers, specjalizująca się w zamykaniu nierentownych sklepów. W pierwszym wariancie miała się ona zająć zamknięciem niechcianych przez nabywców placówek.

Druga opcja, która wchodziła w grę, to wystąpienie GB w charakterze kupującego, który rozdziela majątek pomiędzy zainteresowanych nabywców (potencjalnie mogli to być: wspomniany już Kaufland reprezentowany przez Morgan Stanley, a także firma Merkury Market).

Jak twierdzą nasze źródła, centrali Tesco bardzo zależało na tym, aby wyłonić nabywcę do 20 lutego 2020 r., ze względu na terminy związane z udzielonym sieci kredytem operacyjnym. Jednak tuż przed "finalną" datą zapadła decyzja, by zawiesić rozmowy z potencjalnymi nabywcami i pozyskać nowego doradcę, który miałby pomóc w sprzedaży nieruchomości Tesco w Polsce i całej Europie Centralnej.

- W mojej ocenie wygląda na to, że Tesco jednak woli sprzedawać sklep po sklepie. Jest to jednak zastanawiające. Tesco traci w Polsce miliony każdego tygodnia i chyba zdaje sobie sprawę, że nie uda mu się wrócić do sytuacji sprzed 20 lutego. Jestem pewien, że fundusze nie będą chętne, by po raz kolejny angażować się w rozmowy, skoro partner drugi już raz zachowuje się tak niepoważnie - komentuje jeden z naszych rozmówców, znający sprawę z bliska.

Pobierz darmowy program do rozliczeń PIT 2019

Przedstawiciele podmiotów będących blisko negocjacji nt. sprzedaży Tesco, w rozmowach z portalem wiadomoscihandlowe.pl nie ukrywają zdziwienia zaistniałą sytuacją. Jedno ze źródeł podkreśla, że "w grę wchodziły bardzo duże pieniądze", choć zarazem zaznacza, że "to, ile Tesco wpakowało pieniędzy w Europę Centralną, znacznie przekracza to, ile w tej chwili całość biznesu jest jeszcze warta ".

- Na stole leżały naprawdę przyzwoite oferty, patrząc oczywiście z perspektywy sytuacji, w jakiej znajduje się Tesco w Polsce. Pojawiały się też ciekawe projekty, które miały zagospodarować sklepy sieci. Brytyjczycy przechytrzyli samych siebie i zostali z niczym, a w zasadzie z potężnie zadłużoną firmą, która niemal każdego dnia będzie generować kolejne straty - podsumowuje inny z naszych rozmówców.

Dodaje, że dalsza restrukturyzacja sieci Tesco, która jest nieunikniona, ewentualny podział spółki, a także konieczność zamknięcia kolejnych placówek bardzo negatywnie wpłyną na sytuację wielu pracowników - stracą oni pracę.

Biuro prasowe Tesco nie odpowiedziało na nasze pytania o to, czy sieć w dalszym ciągu planuje wyprowadzkę z Polski/Europy Centralnej, oraz jaki wpływ na to będzie miała pandemia koronawirusa. Detalista uchylił się także od odpowiedzi na pytanie, co było przyczyną niepowodzenia negocjacji w lutym br.

Centrala Tesco w przesłanym redakcji portalu wiadomoscihandlowe.pl komentarzu oświadczyła, że "nie komentuje spekulacji".

- Osiągnęliśmy znaczący postęp w transformacji naszego biznesu w Polsce, strategicznie zmieniając podejście i przechodząc na model dwuformatowy: hipermarketów kompaktowych i supermarketów - przekazał nam rzecznik prasowy Tesco.

- Cały czas inwestujemy, aby zakupy naszych klientów były lepsze i wygodniejsze. Dopasowujemy ofertę, by była bardziej trafna i atrakcyjna dla polskich klientów, między innymi oferując produkty sygnowane niebieskim oznaczeniem "Nasza cena". Zmiany te oznaczały pewne zakłócenia dla naszych klientów i pracowników, jednak jesteśmy przekonani, że dzięki nim w długiej perspektywie będziemy jeszcze lepiej dbać o naszych klientów w Polsce - dodał rzecznik prasowy sieci.

Dzisiaj Tesco w Polsce to ok. 330 super- i hipermarketów kompaktowych, a także dwa centra dystrybucyjne. W roku fiskalnym 2019/20 sprzedaż w Polsce - bez paliw - wyniosła 7 mld 144 mln zł. Rok wcześniej było to ok. 10,5 mld zł, a w 2018 r. ponad 12 mld zł.

Władze firmy są świadome, że dopiero wyniki za obecny rok pokażą realne efekty wprowadzonych w spółce zmian w ciągu ostatnich 12 miesięcy. Przypomnijmy, że październiku 2019 r. władze grupy Tesco zapowiedziały, że celem dla polskiego oddziału sieci jest osiągnięcie marży operacyjnej rzędu ok. 3 proc., przy sprzedaży rzędu niespełna 5 mld zł rocznie.

Gwałtowny spadek przychodów Tesco w Polsce i - co za tym idzie - udziałów w polskim rynku handlu spożywczego - wynikają nie tylko z zamknięcia i sprzedaży ponad 120 sklepów, ale także ograniczenia asortymentu i powierzchni placówek.

Problemem Tesco jest także odpływ klientów, których sieć nie może ściągnąć bez mocnych inwestycji w reklamę i marketing, na co firmy nie stać chociażby ze względu na straty, które w polskich sklepach rosną z tygodnia na tydzień.

W najbliższych miesiącach sytuację spółki pogorszą koronakryzys i wszystkie ograniczenia związane z tzw. lockdownem, szczególnie w obszarze mobilności konsumentów i ograniczeń związanych z ich dostępem do punktów handlowych, a także gwałtowna recesja i kryzys gospodarczy, z którymi będziemy mieli do czynienia.

Nie będzie to raczej czas sprzyjający sprzedaży biznesu, a to oznacza, że Tesco prawdopodobnie pozostanie w Polsce jeszcze przez jakiś czas. Pytanie, jak długo?

Paweł Jachowski, Łukasz Stępniak

wiadomoscihandlowe.pl
Dowiedz się więcej na temat: Tesco | handel | koronawirus
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »