The Economist: Polska może spaść do drugiej ligi!

Rząd Donalda Tuska nie może uczynić wprowadzenia euro centralnym punktem swego programu, ale jeśli Polska nie wejdzie w krótkim czasie do unii walutowej, to może się znaleźć w europejskiej drugiej lidze - przestrzega "The Economist".

"Premier Tusk nie chce wprowadzać euro w obecnym kryzysie, ale prawdopodobnym rozwiązaniem dla tego kryzysu jest ściślejsza polityczna i fiskalna integracja siedemnastki (państw strefy euro). Może to spowodować, że w przyszłości Polsce będzie jeszcze trudniej wejść do strefy euro" - pisze brytyjski tygodnik o polskim dylemacie.

- Konieczne działania dla uratowania strefy euro doprowadzą do jej ściślejszej politycznej integracji. Niestety z punktu widzenia Polaków, Czechów, Szwedów i obywateli innych państw poza eurolandem oznacza to, że UE przekształci się w klub dwuwarstwowy - uważa Mikołaj Dowgielewicz, wicegubernator Banku Rozwoju Rady Europy.

Reklama

"W unijnym pakcie fiskalnym uznano zastrzeżenia Tuska zgłoszone w imieniu 10 państw UE spoza strefy euro, ale polski premier nadal obawia się, że Polska straci na Europie kilku prędkości" - pisze "The Economist".

Polska może stracić

Tygodnik obawia się, że Polska będąca poza ściślej się integrującym eurolandem może stracić wpływy w Brukseli, które mają znaczenie w świetle negocjacji w sprawie budżetu na lata 2014-2020. Wielka Brytania, Niemcy i Holandia przeciwne są zwiększeniu wydatków, a Francja domaga się cięć, choć z wyłączeniem wydatków na Wspólną Politykę Rolną.

"Skutki dla Europy będą katastrofalne, jeśli wynikiem tych negocjacji będą cięcia wszystkich pozycji budżetu pobudzających inwestycje, reformy i rozwój regionalny, podczas gdy jedna grupa interesów - farmerzy - będą mieli zapewnione wsparcie przychodów" - zaznacza sekretarz stanu w polskim MSZ Piotr Serafin.

Tygodnik sądzi, że premier Tusk będzie zabiegał o wspólne stanowisko i zabezpieczenie interesów krajów spoza ściślej integrującej się strefy euro, aby nie dopuścić do ich zmarginalizowania. Z drugiej strony ma dobre gospodarcze powody, by powstrzymywać się od wejścia do strefy euro tak długo, jak się da. Płynny kurs waluty jest atutem w obecnym finansowym kryzysie - konkluduje "The Economist".

_ _ _ _ _ _

Resort finansów przewiduje na ten rok wzrost gospodarczy na poziomie ok. 2,5 proc. PKB i nie oczekuje, aby w przyszłym roku Polskę dotknęła recesja - poinformował w piątek minister finansów Jacek Rostowski.

- Rząd jest absolutnie zdeterminowany, aby zlikwidować nadmierny deficyt w tym roku i pozostać poza procedurą nadmiernego deficytu w przyszłym roku, ale tempo spadku deficytu może być wolniejsze niż planowano, w zależności od sytuacji w Europie - powiedział Rostowski.

Dodał, że nasz kraj chce jak najszybciej przystąpić do unii monetarnej, ale najpierw musi się ona uporać z problemami strukturalnymi, które uwidoczniły się w kryzysie. Jednocześnie stwierdził, że Polska ma jeszcze wiele do zrobienia, aby przygotować się do przystąpienia do strefy euro.

"Przewidujemy w tym roku wzrost gospodarczy na poziomie ok. 2,5 proc. i w przyszłym roku nie przewidujemy recesji" - poinformował minister.

Wicekanclerz Niemiec stwierdził natomiast, że Niemcy są sceptyczne w kwestii złagodzenia dyscypliny budżetowej, by wspierać wzrost gospodarczy.

"Jestem sceptycznie nastawiony do złagodzenia kursu oszczędnościowego w Europie, by wspierać wzrost. Z jednej strony jest potrzebna dyscyplina budżetowa, a z drugiej strony reformy strukturalne, które będą przywracały i wspierały konkurencyjność" - wskazał Roesler.

Wicekanclerz mówił też, że Polska i Niemcy są zgodne, że Europejski Mechanizm Stabilizacyjny (ESM) musi jak najszybciej wejść w życie.

- Tematem naszych rozmów (z ministrem Rostowskim - PAP)był ESM, obaj byliśmy zgodni, że musi wejść w życie jak najszybciej. Jesteśmy też zgodni, że trzeba dołożyć wszelkich starań, aby ustabilizować strefę euro. Rząd federalny jest świadomy odpowiedzialności i dołoży wszelkich starań, aby ustabilizować sytuację - podkreślił.

Prognozy

W ubiegłym tygodniu główny ekonomista MF Ludwik Kotecki ocenił, że wzrost PKB w Polsce w 2013 r. wyniesie co najwyżej 2,5 proc., jednak nie mniej niż 2,0 proc. Rząd w Aktualizacji Programu Konwergencji 2012 zadeklarował, że w 2012 roku obniży deficyt sektora finansów publicznych poniżej 3 proc. PKB, w 2013 roku do 2,2 proc., w 2014 roku do 1,6 proc., a w 2015 znajdzie się on na poziomie średniookresowego celu budżetowego (MTO) i wyniesie 0,9 proc. PKB.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »