Titanic odbił w lewo

Tego, że Krajowa Konwencja Sojuszu Lewicy Demokratycznej nie będzie imprezą tak drętwą, jak na przykład II Kongres SLD z 29-30 czerwca 2003 r. - ogólnie się spodziewaliśmy, choćby ze względu na otwartość wyborów nowego przewodniczącego.

Tego, że Krajowa Konwencja Sojuszu Lewicy Demokratycznej nie będzie imprezą tak drętwą, jak na przykład II Kongres SLD z 29-30 czerwca 2003 r. - ogólnie się spodziewaliśmy, choćby ze względu na otwartość wyborów nowego przewodniczącego.

Jednak jej przebieg przerósł oczekiwania uczestników i obserwatorów. Partyjna wierchuszka postanowiła nie "różnić się pięknie i mocno" - jak widziałby to Norwid - lecz publicznie się pokłócić, pogłębiając frustrację aktywu z terenu. A wszystko za sprawą uchwały, której projekt pod roboczym tytułem "Dość złudzeń!" wniosła grupka "mieńszewików" pod przewodem marszałka Marka Borowskiego. Należeli do nich nie tylko rewolucjonistka Izabela Sierakowska czy usunięty minister Wiesław Kaczmarek, ale również stanowiący rządową opokę Włodzimierz Cimoszewicz. Ich żądanie zwołania Kongresu SLD już w maju zostało złagodzone i odbędzie się on pod koniec roku, ale cała krytyczna diagnoza sytuacji została przyjęta także przez "bolszewików", o czym świadczy stosunek głosów 321:15. Za główną przyczynę zła delegaci uznali odejście SLD od lewicowości. Napiętnowane zostały dwuznaczne kontakty partii z biznesem. Jeden fragment uchwały musimy zacytować, albowiem dotyczy on tematu, którym od dawna żyje "Puls Biznesu": "W praktyce rządu brak było także jasnej, czytelnej dla naszych wyborców identyfikacji ideowej, np. nagłe zgłoszenie koncepcji podatku liniowego. Leszek Miller zwrócił uwagę, iż zgłaszał to nie Radzie Ministrów, lecz Radzie Krajowej SLD i dostał od niej wtedy brawa - ale zapis w uchwale pozostał bez zmian i podatek liniowy okazał się jednym z antybohaterów Konwencji. Oddający partyjny ster premier Leszek Miller kolejny raz wykazał się przebiegłością. Rezygnację zgłosił oficjalnie w wystąpieniu inaugurującym obrady i dzięki temu umknął przed koniecznością uzyskania wotum zaufania za okres od II Kongresu. Od soboty premier stał się partyjnym szeregowcem i w posiedzeniach nie tylko Zarządu Krajowego, ale nawet Rady Krajowej może uczestniczyć tylko jako gość. Ponieważ jednak przewodnictwo SLD objął wierny mu Krzysztof Janik, zatem Leszek Miller zachowa ogromne wpływy. Najważniejsze, że bez względu na sondaże i negatywne oceny, jego gabinet będzie trwał aż do wyborów w dniu 25 września 2005 r. - każdy termin wcześniejszy jest mrzonką opozycji. W sobotę aktyw SLD za głównego sprawcę upadku wizerunku partii uznał złośliwe media. Jako łasuch na takie komplementy, w rewanżu przypominam historię "Titanica". Otóż gdy dostrzeżono na jego kursie górę lodową, pierwszy oficer William Murdoch wydał fatalny rozkaz "cała wstecz oraz skręt".

Reklama

W LEWO.

I właśnie ten manewr był przyczyną tragedii, albowiem gdyby statek szedł prosto - tylko rozbiłby dziób i spokojnie utrzymał się na wodzie. Niestety, sprucie burty spowodowało, że orkiestra grała do marnego końca... podpis SAMI SWOI Zróbmy tak - ty zostaniesz przewodniczącym, a Marek nadal sekretarzem generalnym. Zgodnie z planem Leszka Millera, Krzysztof Janik w drugiej turze pokonał Marka Dyducha stosunkiem głosów.

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: Lew | SLD | lewy | lewo | Lewa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »