To prawdziwy cios dla naszego sąsiada!
Niemiecka gra na zwłokę w sprawie kryzysu finansowego w Grecji oraz porażka chadecko-liberalnego rządu w Nadrenii Północnej-Westfalii osłabiły pozycję kanclerz Niemiec Angeli Merkel w kraju i w Unii Europejskiej - oceniają komentatorzy.
Oznacza to, że Niemcom może być trudniej przeforsować na forum UE swoje inicjatywy reform ekonomicznych. - Wydarzenia minionych dni to plajta typowej polityki Merkel - powiedział PAP analityk Fundacji Bertelsmanna Cornelius Ochmann. - Formułowane wcześniej opinie, że jest ona "ostoją" UE, dziś już są nieaktualne.
W Europie niemiecką kanclerz uznawano do niedawna za sprawną negocjatorkę, która we wspólnym interesie potrafiła doprowadzić do kompromisu w trudnych sprawach. Jednak reputację tę zrujnowała jej postawa w minionych miesiącach w sprawie pomocy dla zadłużonej Grecji. Niemcy tygodniami blokowały decyzję UE o wsparciu dla Aten, obawiając się negatywnej reakcji niemieckiej opinii publicznej przed ważnymi wyborami regionalnymi w Nadrenii Północnej-Westfalii.
Prasa zagraniczna okrzyknęła Merkel "Madame Non" ("Pani Nie"), podczas gdy niemieckie bulwarówki cieszyły się z nowej "żelaznej kanclerz", która nie pozwoli sięgnąć po pieniądze niemieckich podatników, by spłacić długi innych krajów.
Zwłoka rządu w Berlinie tylko zwiększyła koszty kryzysu - powiedziała PAP ekspert European Council on Foreign Relations Ulrike Guerot.
- Niemcy znalazły się pod ogromną presją zewnętrzną, także ze strony USA. W ostatniej sekundzie pokazały, że są jednak gotowe do obrony interesu Europy - dodała. Ostatecznie Niemcy zgodziły się w minionych dniach wyłożyć na ratowanie Grecji 22,4 mld euro w ciągu trzech lat oraz co najmniej 123 mld euro na europejski mechanizm pomocy dla innych państw strefy euro, które mogą popaść w kłopoty finansowe. Manewry rządu w sprawie greckiego kryzysu wpłynęły na wynik wyborów w Nadrenii Północnej-Westfalii w zeszłą niedzielę, po których władzę w landzie stracił chadecko-liberalny rząd premiera Juergena Ruettgersa.
Oznacza to, że rządząca na szczeblu federalnym koalicja CDU i liberalnej FDP traci większość w drugiej izbie parlamentu (Bundesrat), gdzie zasiadają przedstawiciele krajów związkowych. Nie zdoła zatem przeprowadzić planowanych dużych reform, w tym podatkowej. - Obniżki podatków będą nie do przeprowadzenia w dającym się przewidzieć czasie - oświadczyła Merkel w poniedziałek.
- Merkel przegrała wszystko: sprawę Grecji, wybory w Nadrenii Północnej-Westfalii, ale także walkę o koncepcję polityki finansowej Unii Europejskiej - ocenił Ochmann.
Dziennik "Die Welt" napisał, że Berlin nie jest w stanie "przeforsować w Europie kultury stabilności". "Strefa euro jest dziś zdominowana przez kraje, dla których stabilność waluty nie ma takiego znaczenia" - ocenia gazeta.
Zdaniem niemieckiej opozycji Merkel podważyła wizerunek kraju i zaufanie do Niemiec w UE. - Żaden rząd federalny nie zdołał tak wiele zaprzepaścić w tak krótkim czasie - mówił w zeszłym tygodniu szef frakcji SPD Frank-Walter Steinmeier.
Osłabiona Merkel musi zmierzyć się też z coraz głośniejszą krytyką we własnej partii, CDU. Premier Hesji Roland Koch zarzucił rządowi federalnemu "brak zdecydowania i szybkości w działaniach".
Chadecki poseł Josef Schlarmann ocenił, że po klęsce w Nadrenii Północnej-Westfalii "polityka reform jest martwa". - Współodpowiedzialność za to ponosi kanclerz Angela Merkel - oświadczył w rozmowie z gazetą "Rheinische Post". Jego zdaniem istnieje obawa, że koalicja chadeków i liberałów się rozpadnie.