Trumna nie ma kieszeni
Rozmowa z Janem Kobuszewskim rozmawia Marek Skała.
Jak Artysta traktuje pieniądze?
Według starej dewizy - pecunia non olet - i w związku z nią, ja pieniądze bardzo szanuję. Pieniądze są już papierowe, łatwiej je więc szanować i mieć przy sobie w znacznej ilości. Jednak zbyt dużo pieniędzy to też niezbyt dobra sytuacja, bo trzeba mieć już goryli, obstawy, alarmy. Zbyt dużo pieniędzy rodzi strach.
Czyżby im mniej, tym lepiej?
Kolejny kłopot tych, którzy mają zbyt dużo pieniędzy, podkreślam - nie w miarę dużo, ale zbyt dużo polega na tym, że trumna nie ma zamontowanych kieszeni. Po prostu ten pieniądz na tamtym świecie nie idzie. Jednak mówiąc poważnie - ja pieniądze bardzo szanuję.
Pierwsze zarobione pieniądze?
To zabrzmi nieprawdopodobnie, ale moja pierwsza gaża w teatrze w 1956 roku to było 920 złotych, czyli 904 na rękę. Około siedmiu dolarów. Śmieszność polega na tym, że nominalne ceny były wówczas podobne - dobry obiad kosztował około pięćdziesięciu złotych, a piwo czy ciastko dwa złote. Niestety, gaże teatralne są dziś podobne jak przed pięćdziesięciu laty.
A duże pieniądze?
I znowu będzie się pan śmiał, ale moje pierwsze poważne pieniądze to ani teatr, ani kino. Zarobiłem je w reklamie. Budziło to kontrowersje, ale uważam, że żadna praca nie hańbi, jeśli jest rzetelnie wykonana. Przed wojną reklamowali wielcy aktorzy - i Adolf Dymsza, i Junosza Stępowski. Należy oczywiście uważać na to, co się reklamuje i jak się to czyni. W moim przypadku było to lekarstwo, więc nie widzę w tym nic złego. Zarobione wtedy duże pieniądze dały mi spokój i poczucie bezpieczeństwa. To w kwestii pieniędzy rzecz również ważna.
Czy miał Pan taki moment w życiu, że z pieniędzmi było krucho?
Nie moment, ale momenty, i to nie raz. Pierwszy z takich bardzo dolegliwych miał miejsce w roku 1963, przy bardzo niskich zarobkach, po urodzinach córki, kupiliśmy na raty samochód. Wtedy uratował mnie film, ale pamiętam do dziś ten czas wyrzeczeń. Drugi trudny moment nastąpił w stanie wojennym, kiedy został zamknięty teatr Kwadrat, w którym pracowałem. Nie miałem wtedy z czego żyć, dosłownie. Było trochę występów estradowych, za grosze, ale stałych dochodów nie miałem. To były naprawdę bardzo ciężkie chwile w moim życiu.
A gdyby Pan wygrał dziś dwa miliony euro?
To rzecz, nawet teoretycznie, niemożliwa. Ale gdyby tak się stało, to pewnie bym trochę ograniczył występy. Mam już 73 lata, już siły nie te*), i wiek nie na wszystko pozwala. Nie chcę wychodzić na altruistę, na człowieka, który mówi o sobie dobrze i to jeszcze w trybie przypuszczającym, ale rozdałbym te pieniądze. Po cichutku, nie podając własnego nazwiska. Tym, którzy tego potrzebują, a znam wiele takich osób. Sprawiłoby mi to niesamowitą i egoistyczną wszakże radość. Widząc radość innych, nie powinniśmy się oszukiwać. Dawanie innym jest bardzo potrzebne nam samym, bo zaspokaja także nasze ego.
Pieniądze nie są najważniejsze.
Pieniądz należy szanować, ale nigdy nie wolno stać się jego niewolnikiem. Nie mnożyć, nie gonić za pieniędzmi. Raczej w dobrym rozumieniu być klasą średnią. Mieć pieniędzy w miarę, i mądrze z nich korzystać. Nie dotyczy to oczywiście ludzi bardzo majętnych, wielkich biznesmenów, właścicieli wielkich firm. To trochę inni ludzie.
Drapieżni? Gorsi?
Ależ skąd. Są niezwykle potrzebni i ja ich bardzo szanuję. Oni tworzą miejsca pracy. Ciężką pracą, wysiłkiem, wiele ryzykując. Dlatego inaczej na te pieniądze patrzą i umieją sobie z nim radzić. Ja mówiłem o zwykłych ludziach, o tym, by nie zachłystywać się pomnażaniem pieniądza dla niego samego. A w ogóle pieniądz należy zapracować. Nie ma też przyjemniejszej rzeczy, niż uczciwe spożytkowanie posiadanych pieniędzy. Do pieniądza należy podchodzić rozumnie.
*) Wywiad został przeprowadzony 9 września, w bufecie Teatru Słowackiego, o godz. 19.30, po pięciu godzinach podróży z Warszawy, po próbie o godz. 15.00, po spektaklu o godz. 17.00. I przed drugim spektaklem o godz. 20.15, który skończył się tuż po godz. 23. Jan Kobuszewski brylował na scenie, kurtyna szła w górę sześć razy, a owacja na stojąco trwała dziesięć minut. To tyle uwag do uwagi o kondycji.