UE może stać się swoistym molochem

Prezydent Lech Kaczyński uważa, że Unia Europejska przy pewnej interpretacji Traktatu Lizbońskiego może stać się swoistym molochem, który zastępuje państwa narodowe. "Cieszę się z tego, że dzisiaj tendencja w Unii jest odwrotna" - powiedział prezydent w środę w radiowej "Trójce".

Prezydent pytany, dlaczego, aż jedna trzecia Polaków uważa, że Polska nie jest niepodległym krajem, powiedział: "Polacy mylą zagrożenia z faktami". Jego zdaniem, Polska stoi przed dwoma rodzajami zagrożeń. Pierwsze z nich to sytuacja, w której UE zacznie ewoluować od sojuszu 27 państw w kierunku mocarstwa dwóch, trzech państw, w którym reszta stanowi tylko wypełniacz.

"Coś takiego nie jest abstrakcją, to może nastąpić przy pewnej interpretacji traktatu i pewnych postawach politycznych. To jest jednak tylko zagrożeniem, a nie rzeczywistością" - zaznaczył Kaczyński.

Reklama

Drugim, według prezydenta, zagrożeniem dla Polski jest sytuacja na rynku energetycznym. "Ten rynek jest determinowany przez politykę. To powoduje, że Polska wciąż uchodzi za bardzo łakomy kąsek do odzyskania wpływów" - podkreślił.

Lech Kaczyński przyznał, że kiedyś uważał, że jak Polska będzie w NATO i UE to takich zagrożeń nie będzie. "Otóż jesteśmy w NATO, jesteśmy w UE. Jest to wielki sukces Polski, ale te zagrożenia nadal są" - dodał.

Prezydent powiedział także, że widzi konieczność wprowadzenia takich rozwiązań w polskim prawie, które umożliwiłyby Trybunałowi Konstytucyjnemu badanie unijnych przepisów. "Należy przyjąć, że prawo europejskie obowiązuje z mocy i woli polskich organów państwowych" - wyjaśnił.

Przewodnicząca Unii Europejskiej Szwecja zwołała na 19 listopada w Brukseli nadzwyczajny szczyt poświęcony obsadzie nowych stanowisk unijnych - poinformowała w środę Roberta Alenius, rzeczniczka premiera Szwecji Fredrika Reinfeldta.

"Szczyt odbędzie się 19 listopada w Brukseli" - powiedziała. "Mój premier rozpocznie drugą turę konsultacji i ma nadzieję, że do czwartku będzie w stanie przedstawić kandydatury" - dodała. Przywódcy UE muszą zdecydować, kto obejmie stanowiska przewodniczącego Rady Europejskiej, zwanego potocznie prezydentem UE, i nowego szefa unijnej dyplomacji.

W komunikacie wydanym przez Reinfeldta napisano, że szczyt postanowiono zwołać "po wstępnej rundzie konsultacji". Rzeczniczka dodała, że na razie nie osiągnięto zgody co do kandydatów na te dwa stanowiska. "Przeprowadzone przeze mnie rozmowy wykazują, że ważna jest równowaga w obsadzie stanowisk" - powiedział Reinfeldt w wywiadzie dla środkowego wydania szwedzkiego dziennika "Dagens Nyheter".

"Dla wielu bardzo ważna jest równowaga lewica-prawica, ale także między dużymi i małymi państwami, między północą i południem, kobietami i mężczyznami" - oświadczył. W wywiadzie dla brytyjskiego dziennika "Financial Times" powiedział natomiast, że jest niemal pewne, iż pierwszym prezydentem będzie urzędujący lub były szef rządu. Według dyplomatów, faworytem na stanowisko prezydenta jest premier Belgii, chadek Herman Van Rompuy, którego popierają Francja i Niemcy. Wymienia się także nazwiska Holendra Jana Petera Balkenende, Luksemburczyka Jean-Claude'a Junckera i Łotyszkę Vairę Vike-Freiberga. Jeśli chodzi o stanowisko szefa dyplomacji, wspomina się m.in. o byłym lewicowym premierze Włoch Massimo D'Alemie.

Szef Kancelarii Prezydenta Władysław Stasiak pozytywnie ocenił polską propozycję, aby na zaplanowanym na 19 listopada szczycie UE procedura wyboru przewodniczącego Rady Europejskiej i nowego szefa dyplomacji Unii była jak najbardziej demokratyczna i transparentna. "To nie jest zły pomysł, chociaż zobaczymy, jak to będzie wyglądało ze względów proceduralnych" - powiedział Stasiak w "Sygnałach Dnia".

Polska zaapelowała we wtorek o otwartą procedurę obsady nowych stanowisk unijnych, w obawie, że to największe kraje członkowskie dokonają wyboru. Szwedzkie przewodnictwo uspokaja: Paryż i Berlin nie zdecydują same. W rozesłanym do partnerów w UE dokumencie Warszawa domaga się by "procedura wyboru była jak najbardziej demokratyczna i transparentna". Polska proponuje, by na planowanym w listopadzie szczycie UE, na którym przywódcy podejmą decyzję, kandydaci na oba stanowiska "zaprezentowali własną wizję, jak zamierzają realizować wyzwania". Przewodnicząca Unii Europejskiej Szwecja zwołała szczyt na 19 listopada. Stasiak powiedział, że prezydent Lech Kaczyński nie podjął jeszcze decyzji czy będzie uczestniczył w spotkaniu w Brukseli. "Poczekajmy na więcej konkretów, bo tutaj trudno o jakąkolwiek pochopność w tej sprawie, to są ważne rzeczy, zobaczmy co przygotowano" - mówił.

"To są zarówno pytania personalne, ale także praktyczne. Zawsze jest tak, że jak jest wdrażany jakiś nowy projekt, to jest dużo znaków zapytania, to są rzeczy z goła naturalne i wiele pytań jak to będzie funkcjonowało w praktyce. To będzie jakiś test dla nas wszystkich w Europie" - zaznaczył.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: szczyt | Lech Kaczyński | Stasiak | prezydent
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »