Układanie wieży Eiffla

Zarządzanie dużymi projektami przemysłowymi jest jak układanie wieży Eiffla z zapałek - skomplikowane, a ponadto w zestawie znajdzie się kilka felernych elementów. Sztuką jest takie przygotowanie inwestycji, by w fazie realizacji uniknąć zmian mogących zburzyć misterny plan.

Podstawowym wymogiem przy skomplikowanych przedsięwzięciach inwestycyjnych jest, aby podczas realizacji ograniczyć zmiany do minimum. Jeżeli jednak już do nich dojdzie, to należy przeprowadzić je jak najmniejszym kosztem i w taki sposób, by ograniczyć czas wydłużenia prac.

Przygotowanie każdej inwestycji, a przede wszystkim olbrzymich przedsięwzięć np. w sektorze energetycznym, to bardzo skomplikowany i czasochłonny proces, realizowany w kilku etapach.

- Dlatego też bardzo rzadko spotykałem się z wprowadzanymi znaczącymi zmianami - wyjaśnia Adam Smolik, prezes gliwickiego Energopomiaru. - Inwestor przystępujący do projektu ma oszacowaną wartość zamówienia i przygotowany szczegółowy program funkcjonalno-użytkowy. Przedsięwzięcie inwestycyjne od idei, pomysłu do fazy realizacji przechodzi bardzo długą i złożoną drogę. Przed przystąpieniem do wdrożenia projektu inwestor dokładnie wie, co, za ile i w jakim czasie chce zrealizować.

Reklama

Raczej nie ma miejsca na znaczące zmiany.

Zanim dojdzie do ogłoszenia przetargów, opracowywana jest szczegółowa specyfikacja istotnych warunków zamówienia, na podstawie której przeprowadzany jest wybór wykonawców.

Po pierwsze - nie zmieniaj

Każda zmiana, dostosowanie projektu, zwłaszcza w wypadku dużych przedsięwzięć przemysłowych, wiąże się ze znacznymi, dodatkowymi kosztami i wydłużeniem czasu realizacji. Jeżeli już projekt jest korygowany, to na bardzo wstępnym etapie, kiedy założenia dostosowywane są np. do dynamicznej sytuacji na rynku. Na zmianę programów inwestycyjnych mogą wpłynąć także kwestie związane np. z uzyskaniem kredytów bankowych lub dofinansowaniem z funduszy unijnych. Jeżeli przedsiębiorstwo nie uzyska takiej pomocy, może zrezygnować z części bądź z całości przedsięwzięcia.

Innym czynnikiem wpływającym na możliwość zmiany zakresu bądź całkowitego wycofania się z inwestycji jest np. brak woli politycznej czy zmiana opcji politycznej będącej u władzy, co dotyczy zwłaszcza projektów podmiotów państwowych.

- Jednak gdy projekt wchodzi już w fazę realizacji, niezwykle rzadko dochodzi do jego wstrzymania bądź rezygnacji - mówi prezes Smolik. - Przykładem może być realizacja nowego bloku o mocy 460 MW w Elektrowni Łagisza. Przecież pierwsze kontrakty podpisane były już w grudniu 2002 r., a realizacja rozpoczęła się po trzech latach, po uzyskaniu odpowiednich funduszy.

Dostosowywania dużych inwestycji przemysłowych na etapie realizacji unika się też ze względu na konieczność przeprowadzenia trudnych negocjacji między inwestorem i wykonawcami. Każdy przestój to zmiana cen materiałów budowlanych, sytuacji na rynkach. To wszystko musi znaleźć odbicie w aneksach do umów. - Na szczęście każde przedsięwzięcie inwestycyjne, a już w szczególności tak duże, jak np. projekt w Łagiszy, związane jest ze wspólnotą interesów inwestora i wykonawcy - zwraca uwagę prezes Smolik. - Wprawdzie z jednej strony inwestor chce, by projekt wykonany był jak najtaniej, a wykonawca pragnie uzyskać jak największe profity; jednak z drugiej obie strony walczą o zakończenie projektu z sukcesem i dobrą opinię na rynku.

Właśnie budowa bloku o mocy 460 MW w Elektrowni Łagisza jest jednym z największych prowadzonych obecnie przedsięwzięć przemysłowych w Polsce. Część kotłową realizuje konsorcjum Foster Wheeler Energia Polska oraz Foster Wheeler Energia OY. Przy pracach nad częścią turbinową (z układem chłodzenia) pracuje Alstom Power. Część elektryczna realizowana jest przez Elektrobudowę Katowice. W pracach związanych z układami odpopielania i sorbentu biorą udział konsorcjum Mostostal Kraków Centrum i Energo-Eko-System Katowice. Układami nawęglania zajęło się konsorcjum Ciepło-Serwis Będzin i PURE Jaworzno. Nadrzędny system automatyki realizują konsorcjum Metso Automation Finlandia i Metso Automation Polska. Energopomiarowi powierzono funkcję inżyniera kontraktu.

- Głównym założeniem przyświecającym projektowi było stworzenie bloku o wysokiej sprawności, rzędu 45 proc. brutto, i dyspozycyjności (95 proc.), przyjaznego dla środowiska, spełniającego normy emisji zgodne z wymogami UE - mówi Henryk Tymowski, wiceprezes zarządu, dyrektor ds. technicznych PKE SA. - Ważnym czynnikiem decydującym o przyjęciu konkretnych rozwiązań dla bloku była również elastyczność paliwowa i możliwości spalania węgla o niskiej kaloryczności. Pod uwagę brano także konieczność modernizacji obiektów pomocniczych istniejącej Elektrowni Łagisza, takich jak układy nawęglania, odpopielania, gospodarki wodnej, które będą współpracować także z nowym blokiem.

Najważniejszym wyzwaniem podczas przygotowań koncepcyjnych projektu było określenie optymalnej wielkości bloku i decyzja o rodzaju kotła - ze złożem fluidalnym czy kocioł pyłowy. Po analizie możliwości dostarczania paliwa, mediów oraz wyprowadzenia mocy wybrano moc bloku na poziomie 460 MW. Po wykonanych z udziałem polskich uczelni i instytutów analizach techniczno-ekonomicznych podjęto decyzje o budowie kotła fluidalnego.

- Poważnym problemem była także decyzja o wyborze sposobu emisji spalin - mówi prezes Tymowski. - Spaliny zdecydowano się wyprowadzić przez chłodnię kominową.

Trudnym, ale zakończonym pomyślnie, zadaniem było przygotowanie i domknięcie finansowania całego przedsięwzięcia.

Także podczas realizacji przedsięwzięcia inwestor napotkał na wiele wyzwań.

Szczególnie poważnym problemem było odpowiednie przeprowadzenie koordynacji budowy realizowanej przez kilkudziesięciu wykonawców oraz projektów wykonawców głównie w punktach styku. Koordynacja procesu rozruchu bloku i wprowadzanie zmian projektowych również były sporym wyzwaniem dla całego zespołu. - W trakcie realizacji projektu zoptymalizowano wiele założeń - mówi prezes Tymowski.

- Wynikało to głównie z postępu procesu projektowania, a także z faktu rozwoju technologii od daty podpisania kontraktów do czasu ich realizacji.

Po drugie - jak zmieniasz, to jak najmniej

Na drugim końcu Polski gdański Lotos przystąpił do realizacji Programu 10+, przy którym współpracują m.in. KTI, Lurgi, Fluor, Technip, Shell, KBR, Kellogg i Udhe.

- Program pod względem skali i wartości jest bez wątpienia jednym z największych przedsięwzięć inwestycyjnych realizowanych w polskim przemyśle do roku 2010 - mówi Marcin Zachowicz, rzecznik prasowy Grupy Lotos.

W ramach programu w rafinerii w Gdańsku nastąpi zwiększenie zdolności przerobowej ropy naftowej z poziomu 6 mln ton do 10,5 mln ton. Zakres obecnie realizowanych inwestycji zmienił się jednak od momentu pierwszych prac koncepcyjnych, a dostosowanie przeprowadzono z powodu zmieniających się uwarunkowań rynkowych. Właśnie ze względu na korektę sytuacji w zakresie sprzedaży asfaltów, w styczniu 2007 roku zarząd Lotosu podjął decyzję o przemodelowaniu układu instalacji.

Wybudowana zostać miała kolumna destylacyjna zwiększająca przerób ropy do 10,5 mln t/r. Istniejący w pierwotnym planie układ instalacji IGCC/zgazowania postanowiono zastąpić instalacją produkcji wodoru oraz instalacją ROSE, która umożliwia zagospodarowanie powstałej ze zwiększonego przerobu ropy nadwyżki ciężkiej pozostałości i produkcję asfaltu.

Sprzedaż asfaltów Grupy Lotos rosła dynamicznie w latach 2004-07 z poziomu 250 tys. ton do 900 tys. ton, a na lata 2010-12 zakłada się osiągnięcie sprzedaży 1,3 mln ton. Wielkość rynku w roku 2012 szacuje się na 2,3 mln t/r. Wynika to z programu budowy autostrad oraz zwiększenia nakładów na utrzymanie i modernizację dróg istniejących.

Asfalt jest aktualnie produktem deficytowym w latach największych nakładów na infrastrukturę w Polsce. - Przyjęta konfiguracja nadal jest otwarta na dołączenie instalacji IGCC/zgazowania w przypadku zmian w przyszłości w otoczeniu rynkowym, np. spadku popytu na asfalty - wyjaśnia Marcin Zachowicz. - Jednak w obecnej sytuacji rynkowej realizacja tej instalacji nie byłaby ekonomicznie uzasadniona.

Jedną z firm uczestniczących w przedsięwzięciu Lotosu jest KTI Poland. Jej prezes Marco de Palma potwierdził, że na zmianę projektu inwestycyjnego, przygotowanego przecież w oparciu o długofalową strategię rozwoju danej firmy w reakcji na sytuację rynkową, mogą wpłynąć uwarunkowania rynkowe. - Takim czynnikiem może być także wprowadzenie nowych regulacji prawnych czy sytuacja finansowa inwestora - mówi de Palma.

Inwestor wykonuje odpowiednie analizy ryzyka wpływu, np. zmian cen ropy i produktów na opłacalność danej inwestycji, dojrzałość danej technologii. - Zmiany w projekcie mogą wynikać z potrzeby zamiany dostawcy danego urządzenia ze względu na nieakceptowane terminy dostawy albo z konieczności dostosowania lokalizacji urządzeń czy rozwiązań sposobu orurowania w ramach danego projektu do rzeczywistych możliwości wykonawstwa w trakcie realizacji projektu - wylicza Marco de Palma. - Korekty te odbywają się w ścisłej współpracy z inwestorem poprzez uzgodnioną w kontrakcie procedurę Work Change Order.

Tego typu dostosowanie przeprowadza się w okresie przygotowawczym przed zakończeniem procesu wyboru wykonawcy projektu. Po przystąpieniu do realizacji projektu, m.in. poprzez wybór generalnego wykonawcy, nie wprowadza się już zmian do założeń inwestycyjnych. Po podpisaniu kontraktu wykonawca zwyczajowo w formule realizacji inwestycji "pod klucz" jest zobowiązany wykonać projekt ściśle według założeń i w założonym harmonogramie.

Wykonawca przed podpisaniem kontraktu przy opracowywaniu swojej oferty przeprowadza wewnętrzną analizę wszelkich ryzyk, potencjalnych turbulencji na rynku, np. wzrostu kosztów materiałów lub kosztów pracy, i przewiduje to w swojej ofercie.

Oskar Goldman z firmy Fluor SA, również uczestniczącej w realizacji Programu 10+ Lotosu, wskazuje, że rozpoczęcie pracy przez firmę projektową odbywa się zazwyczaj w bardzo wczesnej fazie całego planowania, a procedury związane z uzyskiwaniem odpowiednich zezwoleń są bardzo czasochłonne. - Taka sytuacja powoduje, że zatwierdzony projekt często opracowany jest na danych, które są w fazie realizacji uszczegółowiane lub muszą być zmienione - zwraca uwagę nasz rozmówca. - Sytuacja taka wymusza wprowadzanie zmian w projekcie oraz potrzebę występowania o nowe zatwierdzenia.

Zmiany na etapie realizacji inwestycji są już dosyć kłopotliwe, ponieważ dotykają prawie wszystkich branż. Jeżeli korekty te są istotne, to koniecznie trzeba występować o nowe zatwierdzenia. - Zbyt długo odwlekane decyzje związane z wyborem konkretnych dostawców urządzeń także często prowadzą do znaczących zmian projektu - wyjaśnia Goldman. - Również w zakresie ochrony środowiska w trakcie realizacji podejmowane są decyzje, które mogą wprowadzać do projektu dodatkowe uzupełnienia.

Jarosław Maślanek

Dowiedz się więcej na temat: więzy | Andrzej Smolik | konsorcjum
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »