Ukraina chce być w dwóch obozach?
W przypadku Ukrainy nie sprawdza się taktyka "wszystko albo nic". Jeśli Moskwa wymagała od Ukrainy ostatecznego wyboru między integracją eurazjatycką a zbliżeniem z UE, stało się to m.in. dlatego, że podobny język płynął z Brukseli - pisze "Financial Times".
Komentatorka Mary Dejevsky przypomina, że Ukraina od uzyskania niepodległości jest rozdarta między orientacją wschodnią a zachodnią. "Kijów, kiedyś stojący okrakiem między Wschodem a Zachodem, teraz skłania się bardziej ku Zachodowi, dzięki swej nowej klasie średniej" - zauważa, odnosząc się do trwających demonstracji, największych - jak podkreślono - "od dni chwały sprzed dziewięciu lat".
"Protesty oznaczają, że sprawa spoglądającej na Zachód Ukrainy nie została bezpowrotnie utracona w Wilnie (na szczycie Partnerstwa Wschodniego) i nie będzie porzucona bez walki. To powinno być pewne pocieszenie dla Brukseli, która najwyraźniej wycofała się, aby lizać rany" - pisze komentatorka.
Zaznacza jednak, że UE musi unikać błędów z minionych miesięcy. "Jeśli Moskwa ciężką ręką przymuszała Ukrainę do definitywnego wyboru między własną Eurazjatycką Unią Gospodarczą a bliższymi związkami (poprzez Partnerstwo Wschodnie) z UE, częściowo było to z powodu podobnej retoryki +wszystko albo nic+ dochodzącej z Brukseli(...). Nalegając na podpis Kijowa przed ostatecznym terminem pod koniec listopada, Bruksela prosiła o coś, co dla Ukrainy zawsze jest trudne" - pisze Dejevsky. Zastrzega, że nie jest jasne, czy działo się tak z powodu nieznajomości ukraińskich realiów, czy innych czynników, jak kryzys euro lub wybory w Niemczech.
Jak wyjaśnia autorka na łamach "FT", nie chodzi o to, że prezydent Wiktor Janukowycz jest prorosyjski, choć jest tak postrzegany na Zachodzie, ale raczej o to, że Ukraina nie określiła jeszcze do końca swej posowieckiej tożsamości, a także nie zerwała więzów gospodarczych sięgających czasów radzieckich.
Komentatorka ocenia, że przede wszystkim tempo jakichkolwiek nowych negocjacji z Ukrainą musi być spokojniejsze. "Być może nawet warto poczekać na wybory prezydenckie na Ukrainie na początku 2015 roku, które mogą się teraz koncentrować na kwestii europejskiej. Jednak w interesie Ukrainy każda decyzja powinna przewidywać tymczasowe rozwiązanie umożliwiające utrzymanie się w dwóch obozach" - komentuje autorka. Jak podsumowuje, "zimna wojna, kiedy Ukraina mogła być traktowana jako trofeum do zdobycia lub stracenia, już się skończyła".