Ukraińców znacznie mniej – czy ukraińska gospodarka to wytrzyma?
O niemal pięć milionów osób różni się rzeczywista liczba Ukraińców od tej, którą w ostatnich latach przyjmowano w planach i analizach ekonomicznych. W Kijowie opublikowano wyniki elektronicznego oszacowania ludności, z których wynika, że politykę gospodarczą państwa trzeba będzie tworzyć na nowo.
Pod koniec stycznia 2020 r. opublikowano wyniki elektronicznego oszacowania ludności przeprowadzonego w 2019 r. Ostatni klasyczny spis ludności, spełniający międzynarodowe kryteria, odbył się w 2001 r. Zgodnie z nim liczba ludności Ukrainy wynosiła 48,5 mln osób. Tamte wyniki wielokrotnie korygowano, uwzględniając liczbę zgonów i urodzeń, a także rosyjską aneksję Krymu, czy procesy migracyjne. W rezultacie przy podejmowaniu kluczowych decyzji ekonomicznych posługiwano się szacunkami, które - jak się okazało - miały mało wspólnego z rzeczywistością.
W ramach oszczędności ukraiński rząd postanowił zamiast klasycznego spisu przeprowadzić jego substytut - elektroniczne oszacowanie. Kilka dni przed ogłoszeniem wyników Państwowa Służba Statystyki Ukrainy Ukrstat podawała liczbę 41,9 mln obywateli, okazało się, że jest ich o wiele mniej - zaledwie 37 282 tys. 20,01 mln mieszkańców Ukrainy to kobiety, mężczyzn jest znacznie mniej, bo zaledwie 17,28 mln. 5,756 mln (15,4 proc.) to dzieci poniżej 15 roku życia, grupa wiekowa 15 - 24 lata liczy 3,584 mln (9,6 proc.), osób w wieku produkcyjnym 25 - 54 lat jest 16,458 mln ( 44,1 proc.), grupa wiekowa 55 - 64 lata to 5,243 mln (14,1 proc.), a osób starszych niż 60 lat żyje nad Dnieprem 6,248 mln (16,8 proc.). W sumie emerytów jest 11,501 mln co stanowi aż 30,9 proc. ogółu ludności. Oszacowanie nie uwzględniło ok. 2,5 mln Ukraińców, którzy mieszkają na anektowanym przez Rosję Krymie i mieszkańców zajętych przez separatystów regionów Donbasu.
Oprócz struktury wiekowej istotne znaczenie dla analiz gospodarczych ma też rozkład terytorialny. Aż jedna dziesiąta Ukraińców żyje w Kijowie, a jeśli dodać do tego miasta satelickie i obwód kijowski, gdzie mieszka 2,289 mln osób, okaże się, że na administracyjne centrum przypada niemal 6 mln, czyli 16 proc. wszystkich Ukraińców. W obwodzie winnickim mieszka 1,331 mln, w wołyńskim 0,903 mln, w dniepropietrowskim 3,230 mln, w żytomirskim 1,062 mln, w zakarpackim 0,924 mln, w zaporoskim 1,656 mln, w iwano-frankowskim 1,125 mln, w kirowogradzkim 0,826 mln, we lwowskim 2,290 mln, w mikołajowskim 1,053 mln, w odeskim 2,347 mln, w połtawskim 1,227 mln, w rówieńskim 0,943 mln, w sumskim 0,932 mln, w tarnopolskim 0,763 mln, w charkowskim 2,795 mln, w chersońskim 0,913 mln, w chmielnickim 1,024 mln, w czerkaskim 1,088 mln, w czerniowieckim 0,727 mln, w czernihowskim 0,912 mln. W kontrolowanej przez rząd części obwodu donieckiego 1,981 mln, a w wolnej od separatystów części obwodu ługańskiego 1,127 mln osób.
Do zmniejszenia liczby ludności silnie przyczyniła się emigracja. W grudniu 2019 r. rząd opublikował dane, z których wynika, że od 2010 r. wyjechało prawie 4 mln osób. Wprowadzenie reżimu bezwizowego dla obywateli ukraińskich przez UE, wbrew oczekiwaniom, nie wpłynęło na emigrację, jej podstawą są wewnętrzne czynniki gospodarcze - informowano.
Szans na odwrócenie niekorzystnego trendu nie ma, bo jak wynika z badań przeprowadzonych pod koniec 2019 r. przez kijowską pracownię socjologiczną Research & Branding Group tylko 6 proc. Ukraińców planuje mieć w najbliższej przyszłości choćby jedno dziecko. W 2012 r. odsetek rodzin planujących poród w najbliższej przyszłości wynosił 10 proc. Dzisiaj ukraińska rodzina ma średnio 1,4 dziecka, ale chcąc zatrzymać spadek liczby ludności, nie mówiąc już o jej wzroście, każda ukraińska rodzina musiałaby mieć średnio około 2,2 dziecka.
"Przez dziesięciolecia Ukraina żyła na zasadzie inercji. Przyjmowano budżet, naliczano ulgi, pisano programy i strategie, reformowano całe gałęzie. Ale nie było dokładnie wiadomo, dla jakiej liczby to wszystko. Sytuację pogłębiły wojna i okupacja ukraińskich terytoriów" - Ukraińskie Radio opisuje stan sprzed spisu.
Wyniki pokazały, jak dalekie od rzeczywistości były dane, które przyjmowano za punkt wyjścia ocen i analiz zarówno przez rząd, jak i międzynarodowe instytucje finansowe, w tym m.in. Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Różnica między zakładaną przez nie a ustaloną podczas oszacowania liczbą mieszkańców Ukrainy to ponad 10 proc. Z pozytywów - na plus zmienią się niektóre wskaźniki makroekonomiczne, m.in. wzrośnie PKB oraz inwestycje na głowę mieszkańca, które dotąd liczono, przyjmując zawyżoną liczbę ludności.
Gruntownego przemyślenia wymagać będą kwestie infrastruktury komunikacyjnej. Koncentracja ludności w Kijowie i kilku megapolisach powoduje, że Ukraina już wkrótce będzie mogła sobie "odpuścić" rozbudowaną sieć drogową, bo w niedługim czasie będzie wyludnionym pustkowiem, któremu powinna wystarczyć stosunkowo niewielka sieć tras łączących główne ośrodki i prowadzących do punktów wyjścia eksportu surowców - portów i lądowych przejść granicznych. Planowana przez rząd latyfundyzacja i prognozowane związane z nią wyludnienie terenów wiejskich tylko przyspieszy ten proces.
Wyniki pokazują też skrajnie trudną sytuację, w jakiej znalazł się system finansów publicznych. Po uwzględnieniu liczby zatrudnionych w sferze budżetowej okaże się, że jedna czwarta Ukraińców musi utrzymać pozostałe 75 proc., finansując ze swoich podatków służbę zdrowia, armię, edukację, zarobki budżetówki, a przede wszystkim emerytury niemal jednej trzeciej współobywateli. Nawet w normalnie funkcjonującej gospodarce byłoby to zadanie trudne.
Dane opublikowane przez rząd pokazują też dlaczego polscy przedsiębiorcy nastawieni na pracowników z zachodu Ukrainy mają problemy z ich znalezieniem, podczas gdy w pozostałych regionach Ukraińcy bezskutecznie oczekują na propozycje z Polski. W obwodach zachodnich żyje niespełna 7 mln osób, co po ekstrapolacji procentowego podziału struktury wiekowej daje zaledwie 3 mln osób w wieku 24 - 54 lata z 16,4 mln w skali całego kraju. Oznacza to, że polscy pracodawcy swoją ofertę kierują generalnie do zaledwie niespełna 20 proc. Ukraińców mogących być nią potencjalnie zainteresowanych.
ONZ rekomenduje przeprowadzanie przez kraje członkowskie spisów ludności co dziesięć lat, wskazując, że uzyskane w ten sposób informacje są istotne do kształtowania polityki gospodarczej, planowania rozwoju, programów pomocy społecznej czy analizy zagrożeń biznesowych. Określa też dokładnie metodologię, której należy się trzymać podczas spisu. Na Ukrainie liczbę ludności szacowano, zestawiając ze sobą dane m.in. operatorów telefonii komórkowej oraz dane pochodzące z dostępnych badań dotyczących gospodarstw domowych i rejestrów państwowych.
Zdaniem Ołeksandra Hładuna z Instytutu Demografii i Badań Społecznych Narodowej Akademii Nauk Ukrainy otrzymane w ten sposób dane są mniej dokładne niż uzyskane podczas spisu przeprowadzonego zgodnie z metodologią ONZ. "Zadanie spisu to nie tylko dowiedzieć się, ilu ludzi żyje w kraju, ale poznać dokładną strukturę na całym terytorium, uwzględniając najmniejsze miejscowości i wsie. Pokrycie terytorium Ukrainy siecią komórkową wciąż nie jest pełne, a na wsi odsetek użytkowników telefonów komórkowych jest mniejszy niż w miastach" - oceniał naukowiec.
Rządowe oszacowanie podobnie ocenia jego współorganizator Wołodymyr Sapiohlo. "W ankiecie tradycyjnego spisu zbiera się informacje dotyczące poziomu wykształcenia, zatrudnienia, stanu rodzinnego, liczby dzieci w zestawieniu z poziomem wykształcenia. I to wszystko połączone z każdą miejscowością. Opublikowane przez rząd oszacowanie, to nie elektroniczny spis ludności, ale szacunki dotyczące liczby ludności, jej struktury płci i wiekowej oraz rozmieszczenia terytorialnego" - komentował.
Zastrzeżenia budzi też wykorzystanie podczas oszacowania powszechnie uważanych za nierzetelne rejestrów państwowych. "Margines błędu jest mniejszy niż 3 proc., dla efektywnych decyzji zarządczych w państwie i biznesie większa dokładność nie jest potrzebna" - przekonywał Dmytro Dubilet, minister bez teki odpowiedzialny za przeprowadzenie oszacowania.
W perspektywie najbliższych dwóch lat rząd zamierza stworzyć jednolity rejestr Ukraińców. Miałby powstać w wyniku scalenia wszystkich rozproszonych rejestrów państwowych. Dzięki temu rząd miałby aktualną informację, ilu jest obywateli i na jej podstawie planował swoje działania.
Michał Kozak, dziennikarz ekonomiczny, korespondent Obserwatora Finansowego na Ukrainie