Ukraińcy na front - a co z polską gospodarką? Czy grozi jej zapaść?

Już 18 maja na Ukrainie wejdzie w życie nowa ustawa mobilizacyjna, która ma pomóc władzom w Kijowie w zwiększeniu poboru do wojska. Jak wskazują eksperci, latem prawdopodobnie dojdzie do rosyjskiej ofensywy, na którą nasz wschodni sąsiad musi się przygotować. Ale działania, które (przynajmniej w teorii) mają doprowadzić do zwiększenia napływu rekrutów do ukraińskiej armii, mają też drugą stronę medalu: odpływ ukraińskich pracowników z Polski. Będzie to miało swoje konsekwencje – dla firm, które ucierpią z powodu braków kadrowych; dla ZUS, do którego wpłynie mniej składek od Ukraińców; dla budżetu państwa, który straci część przychodów podatkowych.

Nowa ustawa mobilizacyjna, podpisana 16 kwietnia przez prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, ma pozwolić Ukrainie na oszacowanie własnych zasobów ludzkich w obliczu podpisania z końcem marca przez rosyjskiego przywódcę Władimira Putina dekretu o powołaniu do wojska 150 tys. osób. - a także informacji brytyjskiego wywiadu, według którego Moskwa rekrutuje ok. 30 tys. nowych żołnierzy miesięcznie. Ukraina musi odpowiedzieć. To dlatego wspomniana nowa ustawa wprowadza obowiązek rejestracji wojskowej wszystkich mężczyzn w wieku poborowym (przedział ten określono na 18-60 lat). Nie ominie on Ukraińców przebywających za granicą, a więc i w Polsce. 

Reklama

W opublikowanym niedawno raporcie przedstawiającym sytuację finansową Funduszu Ubezpieczeń Społecznych w 2023 r. (FUS to państwowy fundusz celowy, którego środkami dysponuje Zakład Ubezpieczeń Społecznych; tam gromadzone są nasze składki) znalazła się informacja, że w ogólnej liczbie ubezpieczonych na koniec ubiegłego roku - która wyniosła prawie 16 mln 263 tys. osób - niemal 7 proc. posiadało obywatelstwo inne niż polskie. Na dzień 31 grudnia 2023 r. w ZUS było zarejestrowanych blisko 1 mln 128 tys. obcokrajowców. W liczbie tej 59,1 proc. osób było pracownikami, 36,5 proc. świadczyło pracę na podstawie umowy zlecenia lub umowy agencyjnej, a pozostali byli objęci innymi formami zatrudnienia. 

Ukraińcy najliczniejszą grupą obcokrajowców w ZUS

Najliczniejszą grupą obcokrajowców byli obywatele Ukrainy. Taki stan rzeczy utrzymuje się zresztą od wielu lat. Na koniec 2023 r. stanowili oni 67,3 proc. wszystkich obcokrajowców zarejestrowanych w ZUS oraz 4,7 proc. wszystkich ubezpieczonych, a ich liczba wyniosła 759,4 tys., rosnąc o 1,8 proc. w porównaniu z końcem 2022 r. Liczba ta zdążyła się powiększyć - według najnowszych dostępnych danych, na koniec marca do ZUS zgłoszonych było 762,2 tys. osób pochodzących z Ukrainy

Osoby te pobierają z ZUS świadczenia - ale też płacą składki, zasilając FUS. Wielu z nich jest polskimi rezydentami podatkowymi (jeśli przebywają na terytorium naszego kraju dłużej niż 183 dni w danym roku podatkowym albo jeśli posiadają na terytorium Polski centrum interesów osobistych lub gospodarczych, tzw. ośrodek interesów życiowych) - zapewniają więc wpływy do budżetu państwa. Wreszcie, pracując, stanowią istotną część siły roboczej w wielu branżach, od budowlanej poprzez gastronomiczną i hotelową po handel detaliczny. 

Utrata znacznej części ukraińskich pracowników - tj. mężczyzn w wieku poborowym - w wyniku nowej ustawy mobilizacyjnej miałaby dla polskiej gospodarki niebagatelne skutki. Z danych dostępnych na Portalu Statystycznym ZUS dowiadujemy się, że na dzień 31 marca 2024 r. liczba ubezpieczonych w ZUS ukraińskich mężczyzn wyniosła dokładnie 398 472. Ogromna większość z nich - dokładnie 371 443, a więc 93,2 proc. - to mężczyźni w wieku 20-59 lat, czyli podlegający pod przepisy nowej ustawy. 

Które branże najboleśniej odczułyby exodus Ukraińców?

- Branże, które najbardziej odczułyby zwiększony odpływ pracowników z Ukrainy to przede wszystkim budownictwo, produkcja, logistyka i transport, czyli te, w których jest największe zapotrzebowanie na pracowników fizycznych - mówi Interii Biznes Maciej Pełka, manager ds. rekrutacji międzynarodowych w agencji pracy i doradztwa personalnego Gi Group Poland S.A. 

- Z dostępnych danych wynika, że ubezpieczonych w ZUS ubywa; jednocześnie zwiększa się liczba cudzoziemców, za których odprowadzane są składki. Obecnie aż 6,9 proc. ubezpieczonych ma obywatelstwo inne niż polskie, a w grupie ponad 1,1 mln ubezpieczonych największą grupę stanowią obywatele Ukrainy i Białorusi. W tym kontekście znaczący odpływ obywateli Ukrainy pracujących w Polsce bez wątpienia mógłby mieć wpływ nie tylko na system ubezpieczeń społecznych, ale także na szeroko pojęty rynek pracy - zauważa ekspert. 

Ogólna liczba ubezpieczonych w ZUS rzeczywiście zmalała - na koniec 2023 r. wyniosła ponad 16 262,5 tys. (w ubezpieczeniach emerytalnym i rentowych), co oznacza spadek o 10,5 tys. w porównaniu z końcem 2022 r. Każdy ubezpieczony - a więc i powiększająca się grupa obcokrajowców zgłoszonych do ZUS - zasila strumień składek, a pamiętajmy, że ze środków zgromadzonych w FUS finansowane są wypłaty świadczeń z ubezpieczenia emerytalnego, rentowego, chorobowego oraz wypadkowego. 

Czy Polsce grozi nagły i masowy odpływ pracowników z Ukrainy?

Zanim uderzymy jednak w dzwon alarmowy, trzeba spróbować odpowiedzieć na pytanie, czy gwałtowny odpływ pracowników z Ukrainy wskutek zaostrzenia przepisów mobilizacyjnych jest realnym scenariuszem. 

- Warto przeanalizować fakty, które mogą zmusić obywateli Ukrainy do powrotu do ojczyzny - mówi Maciej Pełka z Gi Group Poland. - I tak, obywatele tego kraju będący w wieku poborowym, którzy przebywają za granicą, mieliby w ciągu 60 dni od daty wejścia w życie ustawy udostępnić w systemie elektronicznym określone informacje, w tym adres zamieszkania czy status pobytu. Obywatelom, którzy nie dopełnią tego obowiązku, nie zostaną przedłużone lub wydane dokumenty umożliwiające pobyt za granicą. W konsekwencji osoby, których paszporty mają krótki okres ważności, mogą stracić możliwość podróżowania oraz pracy po upływie ważności aktualnych dokumentów umożliwiających legalizację pracy i pobytu za granicą. 

Kwestia ta staje się o wiele bardziej zniuansowana, jeśli wziąć pod uwagę zróżnicowane okoliczności dotyczące sytuacji życiowej obywateli Ukrainy w Polsce, dodaje ekspert. 

- Ukraińcy, którzy już od dłuższego czasu przebywają w Polsce, a ich paszporty są ważne przez kolejne lata, będą mogli kontynuować pracę i starać się o przedłużenie lub wydanie dokumentów gwarantujących legalną pracę i pobyt w Polsce - karty stałego pobytu, karty rezydenta długoterminowego, lub nawet wnioskować o nabycie obywatelstwa - tłumaczy nasz rozmówca. - Ukraińcy, którzy przebywali w Polsce przed wybuchem wojny i ich pobyt nieprzerwanie trwa od co najmniej 5 lat, będą mogli kontynuować pracę i starać się o przedłużenie lub wydanie dokumentów umożliwiających legalną pracę i pobyt w Polsce na podstawie np. kart rezydenta długoterminowego.  

- Obywatele Ukrainy, którzy są w związkach małżeńskich z Polkami bądź mają polskie pochodzenie, mogą wnioskować o karty stałego pobytu, karty Polaka lub o polskie obywatelstwo. Z tych możliwości nie będą mogli skorzystać mężczyźni, którzy przekroczyli granicę z Polską po 24 lutego 2022 roku - to może zmusić ich do poszukiwania rozwiązań niezgodnych z przepisami. 

- Zważywszy na te uwarunkowania, można założyć, że gwałtowny odpływ obywateli Ukrainy nie jest realny. To perspektywa raczej długoterminowa - konkluduje ekspert. 

Ukraińscy pracownicy mogą przechodzić do szarej strefy

Zarazem jednak zwraca on uwagę na bardziej realne ryzyko - a mianowicie, przejścia części ukraińskich pracowników do szarej strefy

- Jeśli Ukraińcy w wieku poborowym staną przed wyborem powrotu do kraju i tym samym udziału w wojnie lub pozostania w bezpiecznych dla siebie i rodziny warunkach za granicą, można założyć, że większość z nich nie wróci na Ukrainę i będzie poszukiwać pracy w szarej strefie. Ukraińcy mogą też uciekać się do rozwiązań pozwalających na uniknięcie służby wojskowej, np. pozyskiwania zwolnień lekarskich lub zaświadczeń potwierdzających brak możliwości pełnienia służby wojskowej. 

Nielegalna praca w Polsce oznaczać będzie zmniejszenie się przychodów z podatków i składek ZUS odprowadzanych dotychczas przez pracowników, którzy znajdą się w szarej strefie. 

Firmy chcą zatrudniać Ukraińców - ale o tych ostatnich coraz trudniej

Z opublikowanego kilka tygodni temu "Barometru Rynku Pracy 2024" Gi Group Holding wynika, że Ukraińcy - choć doceniają pracę w naszym kraju - coraz częściej wybierają pracę na Zachodzie. 

Choć największy wzrost, jeśli chodzi o pracujących w Polsce obcokrajowców, dotyczył w ciągu ostatnich lat obywateli Ukrainy, to ich liczba nadal jest niewystarczająca, by wypełnić lukę kadrową. Jednocześnie, jak pokazuje raport, rosnące koszty utrzymania w naszym kraju i duża liczba ofert pracy sprawiają, że oczekiwania Ukraińców dotyczące warunków zatrudnienia są coraz większe. Polska coraz częściej staje się dla nich jedynie krajem tranzytowym - podejmują tu pracę w oczekiwaniu na lepsze możliwości zawodowe i zarobkowe na Zachodzie. Problem z brakiem Ukraińców w Polsce staje się widoczny szczególnie w małych miastach, gdzie stanowią oni istotną część ogółu zatrudnionych. 

Ukraińcy poznali realia życia w Polsce - wiedzą, czego mogą oczekiwać. Niechętnie decydują się na ciężką pracę fizyczną, a także na opuszczanie dużych miast na rzecz mniejszych miejscowości. Są za to otwarci na zatrudnienie np. w branży e-commerce i magazynowej. Tym bardziej, że przez lata stanowiska związane m.in. z kompletowaniem zamówień czy przyjmowaniem zwrotów zostały dobrze przystosowane do obsługi przez osoby ukraińsko- i rosyjskojęzyczne - tłumaczy Maciej Pełka. 

"Barometr Rynku Pracy 2024" Gi Group pokazuje, że zdecydowaną większość pracujących w Polsce cudzoziemców stanowią Ukraińcy (83 proc.). Niemal jedna piąta (18,4 proc.) firm w naszym kraju zatrudnia obecnie obcokrajowców, a według deklaracji liczba ta ma jeszcze wzrosnąć w ciągu najbliższego roku - przedsiębiorstwa chcą bowiem rekrutować cudzoziemców (zwłaszcza dotyczy to tych firm, które mają już "na pokładzie" przybyszów z innych państw). Z deklaracji przedsiębiorstw wynika, że 18 proc. chce pozyskać Ukraińców, 8 proc. - pracowników z innych krajów europejskich, a 7,3 proc. - pracowników z krajów dawnego bloku wschodniego. Otwartość na pracowników z dalszych kierunków deklaruje obecnie 0,6 proc. przedsiębiorców. Także i w tym rankingu Ukraińcy są więc na czele. 

Pracodawcy w Polsce muszą też niewątpliwie liczyć się z tym, że zmuszeni do przejścia do szarej strefy Ukraińcy mogą dojść do wniosku, że równie dobrze mogą pracować "na czarno" na Zachodzie, jeśli w danym kraju dostaną wyższą pensję (a zapewne tak będzie) i większe benefity. Stanie się to dla nich kolejnym bodźcem do porzucania Polski na rzecz krajów zachodnich. 

Katarzyna Dybińska

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »