Umowa UE-USA - niewielkie zniesienie barier, wielkie korzyści

Były ambasador USA w Polsce Lee Feinstein podkreślał, że od strony gospodarczej umowa o wolnym handlu, którą mają zawrzeć UE i USA jest bardzo ważna. Jak mówił, wartość handlu transatlantyckiego to 650 mld dol. rocznie.

Feinstein zaznaczył, że bariery i uregulowania prawne, które przeszkadzają w wymianie handlowej są powoli znoszone, a to - zauważył - nawet na niewielką skalę daje ogromne korzyści ekonomiczne. Były ambasador zwracał uwagę, że Stany Zjednoczone są największym inwestorem w Polce, a inwestycje amerykańskie w naszym kraju i na Węgrzech są większe niż te w Indiach.

Dyplomata przyznał, że wyznaczona na 2014 r. data zakończenia negocjacji między UE, a USA jest optymistyczna, ale ze względu na uwarunkowania polityczne po obu stronach Atlantyku, dobrze jeśli do podpisania umowy dojdzie przed prawyborami amerykańskimi (wybory prezydenckie w USA zaplanowane są na 2016 r.)

Według Feinsteina standardy, o których będzie mowa w umowie UE-USA, będą miały wpływ na regulacje stosowane w innych częściach świata, np. w Chinach.

Były premier Pakistanu Shaukat Aziz podkreślił, że rynki wschodzące, które on reprezentuje widzą Chiny - a nie UE, czy USA - jako silnego gracza gospodarczego. - Rynki wschodzące nie widzą ani Ameryki, ani Europy jako głównego motoru gospodarki światowej - oświadczył.

Ale - dodał - dla cierpiących na brak kapitału krajów rozwijających się, ważne jest powodzenie Europy i USA. - Jeśli Europa i Ameryka radzą sobie dobrze, to i my skorzystamy - wskazywał. Przypominał, że problemy przed którymi stoi Europa, wpływają na cały świat.

Aziz diagnozował, że bolączką UE jest brak przywódców, którzy nie baliby się podejmować twardych decyzji, a UE przechodzi kryzysy, bo nie była "mentalnie" gotowa na wspólnotę.

- Jest wspólna polityka monetarna, polityka walutowa, dochodzi do pewnego przeprojektowania, czym Europa miałaby być w przyszłości. Jeśli Europa wybierze właściwych przywódców, będzie to miało wpływ na cały świat - przekonywał.

Prezes Orange Polska Maciej Witucki wyliczył, że umowa między UE a USA to 2 mln dodatkowych miejsc pracy, tańsze samochody, a także więcej kanałów dystrybucji transatlantyckiej.

Zauważył, że rozwój globalnej gospodarki wyciągnął z biedy 1,5 mln ludzi. Zwrócil też uwagę, że do rozwijania relacji gospodarczych nie jest konieczne dzielenie przez partnerów tych samych wartości. Jako przykład podał współpracę świata z Chinami.

- Nie zawsze wszystkie wartości idą w parze z robieniem interesów, czasami robimy je wbrew tym wartościom - podkreślił Witucki. Dodał jednak, że jeśli w obszarze północnoatlantyckim nie będziemy walczyć o zasadę wolnego rynku, to otworzą się furtki do populizmu i izolacjonizmu, a to przeszkodzi rozwojowi.

Witucki zaznaczył, jako biznesmen chciałby, by europejskie spółki mogły brać udział w przetargach w Stanach Zjednoczonych, ale też, by cudzoziemcy mogli brać udział w takich postępowaniach w UE. Witucki wyraził jednak obawę, że ze względu na kryzys argumentacja populistyczna dot. liberalizacji handlu między UE a Stanami Zjednoczonymi, może trafiać na podatny grunt i to po obu stronach Atlantyku.

Ambasador Kanady przy UE David Plunkett podkreślał z kolei, że jego kraj jest już na końcu drogi do podpisania umowy z UE. "Nasz rząd uważa, że nie ma lepszego źródła tworzenia miejsc pracy i rozwoju gospodarczego niż wzmacnianie więzi łączących nas z Europą" - oświadczył.

Wrocław Global Forum to doroczna konferencja poświęcona w głównej mierze transatlantyckiej współpracy gospodarczej oraz stosunkom politycznym pomiędzy Unią Europejską i Stanami Zjednoczonymi.

Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze