Unijny kij i marchewka
W Strasburgu, na odbywającej się dzisiaj debacie Parlamentu Europejskiego na temat rozszerzenia Piętnastki, unijni dyplomaci z jednej strony straszyli Polskę, z drugiej uspakajali. Premier Danii groził realną groźbą niezakończenia negocjacji do końca roku, z kolei Guenter Verhaugen mówił, że Polska ma szanse na więcej niż 25 proc. dopłat dla rolnictwa.
Polsce oraz krajom kandydującym groził premier Danii Anders Fogh Rasmussen. Stwierdził, że istniej "realna groźba" niezakończenia negocjacji na czas, czyli do szczytu w Kopenhadze w połowie grudnia. Unia nie będzie czekać na kandydatów, którzy nie zdążą zakończyć negocjacji.
Według Rasmussena pozostają "poważne problemy" w dyskusjach z niektórymi krajami kandydującymi i jeśli nie zdołamy ich przezwyciężyć na czas przed szczytem w Kopenhadze, nie mogę dać gwarancji, że zakończymy negocjacje w czasie szczytu - ostrzegał premier Danii.
Anders Fogh Rasmussen nie sprecyzował jednak, z jakimi krajami Unia napotkała szczególne trudności w negocjacjach, ani co jest powodem problemów. Nieoficjalnie jednak korespondentka RMF dowiedziała się, że chodzi o Węgry, Maltę, a także o Polskę.
Z kolei komisarz ds. poszerzenia Guenter Verhaugen oficjalnie potwierdził, że wysokość dopłat dla rolników jest negocjowana. Do tej pory istniała jedynie szansa na 25 proc. dopłat. Teraz jednak rozważana jest możliwość przyznania Polsce od 30 do 35 proc.