Unijny spór o fajerwerki z Polski. Niemcy mają poluzować przepisy
Niemieckie przepisy odnośnie sprzedaży noworocznych rakiet są bardziej rygorystyczne niż w innych krajach UE. To powód do corocznych zadrażnień.
Ponieważ w Niemczech obowiązują bardziej rygorystyczne przepisy odnośnie sprzedaży noworocznych fajerwerków, w łonie UE powstał spór. Donosi o nim "Schweriner Volkszeitung".
"Zanim jednak ten spór zostanie definitywnie załatwiony, w RFN w dalszym ciągu trzeba liczyć się z karą, jeżeli wwozi się z Polski zakazane w Niemczech rakiety, petardy, itd.", pisze Dietrich Schroeder w artykule opublikowanym na portalu SVZ.de.
Co roku jest to samo. Kiedy zbliża się Sylwester, policja i służby celne ostrzegają przed zakupem niebezpiecznych fajerwerków z Polski. Co prawda także tam obowiązują unijne przepisy, ale jak do tej pory dopuszczają one bardzo różne regulacje. Dostępne w Polsce rakiety i petardy są znacznie głośniejsze i szybsze, ponieważ zawierają więcej niż dopuszczane w Niemczech maksymalne 6 g prochu strzelniczego na sztukę i mogą zawierać także inne materiały wybuchowe. Także obowiązujący w RFN limit zawartości 20 g materiałów pirotechnicznych w jednej rakiecie jest w Polsce wyższy.
Spór na ten temat toczy się od lat. Już w 2007 roku Parlament Europejski wydał dyrektywę o dopuszczeniu do obrotu artykułów pirotechnicznych; w ubiegłym roku doszła jeszcze dyrektywa o harmonizacji przepisów prawa państw członkowskich UE odnośnie dostępności na rynku artykułów pirotechnicznych.
"Dążenie do unifikacji przepisów nie idzie jednak w kierunku niemieckich standardów", zauważa "Schweriner Volkszeitung". - W odniesieniu do tzw. baterii rakiet i tak już podwyższono obowiązujący niegdyś w Niemczech limit netto masy wybuchowej z 200 g do pół kilograma - podaje Andreas Behnisch, rzecznik Głównego Urzędu Celnego we Frankfurcie nad Odrą.
Na początku bieżącego roku UE wdrożyło postępowanie przeciwko RFN ze względu na naruszenie umowy stanowiącej, że artykuły pirotechniczne, które uzyskały już certyfikat w jednym z państw UE i mają znak CE, nie muszą być poddawane dodatkowym badaniom i testom w innym państwie.
W praktyce występuje jednak problem, bo większość sprzedawanych w Polsce fajerwerków już nosi numer kontrolny CE, nawet jeżeli są one sprowadzane z Chin.
"W przypadku niektórych produktów nasuwa się podejrzenie, że numer CE może być sfałszowany" - twierdzi Andreas Behnisch. Dla niemieckiego klienta to trudno rozpoznawalne, dodaje. W Niemczech wymagane jest ponadto dodatkowe oznakowanie produktów pirotechnicznych przez Federalny Urząd Badań i Kontroli Materiałów (BAM).
Polskich urzędów ta sprawa natomiast aż tak bardzo nie zaprząta.
"Naszym zadaniem jest zważać na to, by artykułów pirotechnicznych nie sprzedawano nieletnim; cała reszta to sprawa Inspekcji Handlowej" - podkreśla cytowany także przez "Schweriner Volkszeitung" rzecznik gorzowskiej policji Sławomir Konieczny. Wskazuje on także, że w większości fajerwerki kupują klienci z Niemiec.
Innym ekstremum jest natomiast Irlandia, gdzie kompletnie zakazane jest użycie artykułów pirotechnicznych przez osoby prywatne.
opr. Małgorzata Matzke, Redakcja Polska Deutsche Welle