USA coraz bardziej podzielone aksamitną liną

W USA znów jest segregacja, tym razem majątkowa – przekonuje w książce „The Velvet Rope Economy: How Inequality Became Big Business” Nelson D. Schwartz, dziennikarz ekonomiczny „New York Timesa”.

"Ekonomia aksamitnej liny"? O co chodzi? Co to za dziwaczny tytuł? Tak zapewne pomyślało wielu czytelników Obserwatora Finansowego po przeczytaniu zawartego we wstępie tej recenzji tytułu książki dziennikarza ekonomicznego "New York Timesa" Nelsona D. Schwartza, który brzmi: "The Velvet Rope Economy: How Inequality Became Big Business" (Doubleday, 2020). Co oznacza dokładnie: "Ekonomia aksamitnej liny: jak nierówność stała się wielkim biznesem".

Tę aksamitną linę każdy z nas kiedyś widział. Być może jej nawet dotykał, ale zapewne tylko z jednej strony. Ta aksamitna lina rozpościera się zazwyczaj między złotymi słupkami. Jest częścią swoistej barykady oddzielającej lepszy świat od gorszego. Można ją w tym zestawie zobaczyć najczęściej przed wejściami do luksusowych hoteli, restauracji czy apartamentowców.

Reklama

Nawet autostrady mają już pasy VIP

Nelson D. Schwartz świetnie zna Nowy Jork. Od wielu lat jest dziennikarzem ekonomicznym jednej z najważniejszych amerykańskich gazet. I na własne oczy obserwuje - o czym przekonuje w swojej książce - jak z nierówności zrobiono wielki biznes. W Wielkim Jabłku mnożą się w ostatnich latach na przykład restauracje, do których wstęp mają tylko ludzie z odpowiednim portfelem i znajomościami. Zjawisko to opatrzone jest szyldem "private dining". Jedną z nich jest słynna restauracja Tavern, której parter wciąż jest dostępny dla wszystkich, których stać na wykwintne dania, ale wstęp na piętro kosztuje 15 tys. dol. wpisowego oraz 7,5 tys. dol. rocznej opłaty.

Takich miejsc w Nowym Jorku, ale też w innych wielkich miastach na całym świecie jest coraz więcej - zwraca uwagę Schwartz. Szpitale, statki wycieczkowe, parki rozrywki, uczelnie - coraz więcej takich miejsc ma dwie wersje. Jedną dla najbogatszych, drugą dla całej reszty. Oczywiście, nawet na tą biedniejszą wersję wielu spośród tej reszty nie stać.

Jak działa aksamitna lina? "Podczas lotu samolotem linii American Airlines na trasie Nowy Jork - Karaiby, odkryłem, że przewoźnik dzieli pasażerów na aż 9 grup. Od tego, do której przynależysz, zależy jak szybko dostaniesz się na pokład, jakie miejsce zajmiesz, jaki poczęstunek otrzymasz. Segregacja jest coraz bardziej dokładna" - wskazuje Schwartz.

Zapewne nikogo nie dziwi to, że w służbie zdrowia obowiązuje zasada, że im więcej płacisz, tym więcej możesz otrzymać. W końcu tak było nawet w PRL ("pod stołem"). Schwartz uważa, że dziś w USA jest to szczególnie widoczne i szczególnie szkodliwe. W San Francisco - w którym w latach 2009 - 2017 oczekiwanie na wizytę do specjalisty wydłużyło się ze średnio 20 do 29 dni - wielką karierę robi usługa Private Medical. Jest to usługa concierge z zakresu służby zdrowia, zapewniająca łatwy i szybki dostęp do wszystkich specjalistów, oraz regularne badania dla całej rodziny, oczywiście wszystko za sowitą opłatą. Założyciel tej firmy Jordan Shlain, w rozmowie ze Schwartzem, nazwał amerykańską służbę zdrowia "chorym systemem". Stworzył ją po tym, jak za 350 dol. rocznej składki za ubezpieczenie zdrowotne, po uszczerbku na zdrowiu otrzymał od firmy ubezpieczeniowej... 70 centów odszkodowania.

Autor "The Velvet Rope Economy" jest nowojorczykiem. Od dziecka kibicuje drużynie baseballowej New York Yankees. Stary stadion miał 19 lóż vip-owskich, nowy ma ich aż 78 oraz 5 tys. miejsc premium. "Fani, którzy mają bilety do Legends Suite, za które musieli zapłacić 700 dol., wchodzą oddzielnym wejściem bez większych kolejek, jedzą sushi, mają miejsca ze świetnym widokiem na płytę boiska. Dzieciaki z lóż mogą liczyć na to, że zawodnicy podpiszą im piłkę" - wylicza Schwartz. "Jak na to patrzę, to tęsknię za stadionem, na którym roznosił się zapach hot-dogów, a każdy dzieciak mógł uzyskać od gracza autograf" - pisze z żalem.

Kierowcy, którzy zapłacą dodatkowe pieniądze za przejazd autostradą, korzystają z pasa, który jest pustawy, więc mają szybszą i wygodniejszą podróż.

Ba, segregacja majątkowa jest obecna nawet (a może to powinno być oczywiste?) w kasynach. "Kasyna identyfikują, we współpracy z bankami czy serwisami płatności elektronicznych, tych klientów, którzy są bardziej majętni. Oferują im preferencyjne stawki pobytu w hotelach, zachęcając w ten sposób do przyjazdu i do dłuższego pobytu np. w Las Vegas. Jak wiadomo, im dłuższy pobyt, tym więcej pieniędzy prawdopodobnie zostawi klient" - podkreśla Schwartz.

Ale to jeszcze mało. Miasta takie jak Houston czy Dallas wprowadziły na autostradach... pasy VIP. Kierowcy, którzy zapłacą dodatkowe pieniądze za przejazd, korzystają z pasa, który jest pustawy, więc mają szybszą i wygodniejszą podróż. Aglomeracji, które zdecydowały się na takie rozwiązanie, jest już w USA ponad 40.

Rodzi się nowa arystokracja pieniądza


Czy to jest normalne, że bogacze chcą przebywać tylko w otoczeniu bogaczy? Może i tak. Ale czy to jest normalne, że w USA rodzice mogą dzieciom kupić... miejsca w pierwszych składach drużyn sportowych? Chyba nie - odpowiada Schwartz. Co to oznacza dla społeczeństwa, jak je zmieni?

"Życie bogaczy jest pełne wyzwań, przygód, oraz upojnych chwil. Oni chcą odciąć się od problemów biedoty, a nawet nie chcą mieć wiele wspólnego z klasą średnią. Na naszych oczach w USA i innych rozwiniętych krajach rodzi się system kastowy oparty na pieniądzach. Rodzi się nowa arystokracja pieniądza" - przekonuje Schwartz.

Dziennikarz "New York Timesa" nie omieszkał przypomnieć na kartach swojej książki, że Stany Zjednoczone Ameryki nie są już od dawna krainą mlekiem i miodem płynącą. Statystyki mówią, że dwóch na pięciu Amerykanów nie ma nawet 400 dol. oszczędności. Problem w tym, że nie widać żadnych efektów takich ruchów, jak Occupy Wall Street. Niewiele wynika z lamentów polityków - takich jak Bernie Sanders czy Elizabeth Warren - nad marnymi płacami klasy pracującej. Tymczasem strefy VIP na stadionach i w samolotach się rozrastają. "Wolny rynek zdaje się faworyzować tych, którzy mają dużo kapitału. To dla nich są najlepsze produkty i usługi. Dla reszty są... resztki, ochłapy" - wskazuje Schwartz.

Jak słusznie zauważa Schwartz, aksamitny sznur rozdzielał społeczeństwo już dawniej. I bywało, że nawet mocniej, niż dziś. Na przykład słynny Titanic był bardziej zhierarchizowany, niż jakikolwiek statek dziś. Pamiętamy przecież z filmu z Kate Winslet i Leonardo di Caprio, jak trudno było bohaterom przedostawać się pomiędzy pokładami, które oddzielały od siebie poszczególne klasy. Jednak według Schwartza ten podział nie był tak powszechny, tak widoczny, nie następował w aż tylu miejscach, co dziś, nie na każdym kroku...

Kiedy doszło do przełomu? Według Schwartza, po tym, jak podatki najbogatszym obniżyła administracja Ronalda Reagana. "Potem nadeszła kulturowa zmiana. W głowach całych rzesz majętnych Amerykanów zapaliło się zielone światło dla korzystania z uprzywilejowania, do cieszenia się ekskluzywnością. Pozbyli się oporów przed tym, by pokazywać innym, że są od nich lepsi. Bogaci stawali się stopniowo coraz mniej obecni w przestrzeni publicznej. Zamknęli się w swoich fortecach, klubach, na swoich jachtach. "Ta separacja powoduje, że bogaci czują się mniej odpowiedzialni za resztę. Coraz mniej chętnie płacą podatki, coraz mniej chętnie inwestują w dobro wspólne. To z kolei nakręca spiralę rosnących nierówności" - podsumowuje Schwartz.

Miliarder i barista w tej samej kolejce?

Nowojorski dziennikarz nie ogranicza się tylko do suchego opisu tego, jak aksamitna lina coraz wyraźniej dzieli amerykańskie społeczeństwo. Stara się przedstawić różne rozwiązania tego problemu. Ale one nie są zbyt oryginalne. Postuluje podwyżkę podatków dla najbogatszych, rozwój publicznych programów opieki zdrowotnej (Medicaid), dodatkowe regulacje w niektórych biznesach (np. linie lotnicze).

"Niestety, aksamitne liny nie znikną z naszych miast, nawet jeśli wprowadzimy te wszystkie zmiany. Sektor prywatny sam musi dojść do wniosku, że segregacja majątkowa w długim terminie nie niesie ze sobą nic dobrego. Powinien wzorować się na Southwest Airlines, które to linie lotnicze nie mają klasy biznes czy VIP i cieszą się dużą popularnością, czy na klubie futbolu amerykańskiego Green Bay Packers, który wdrożył egalitarny etos na swoim stadionie po remoncie. Mnie podoba się świat, w którym miliarder i barista czekają w tej samej kolejce po towar w Best Buy" - konkluduje Schwartz.

Książka "The Velvet Rope Economy: How Inequality Became Big Business" zmusza do namysłu and wieloma aspektami naszej codzienności, nad tym, do czego prowadzi rozwój gospodarczy, nad systemem podatkowym. Nad tym, czemu nie za bardzo działa mechanizm "skapywania" bogactwa (tzw. trickle down). Nie trzeba się z jej tezami zgadzać, by uznać ją za ciekawą. Choć można odnieść wrażenie, że za bardzo przypomina momentami przemówienie Berniego Sandersa czy Joe Bidena (kandydaci Demokratów na urząd prezydenta USA, Biden wciąż bierze udział w wyścigu, wybory odbędą się w listopadzie 2020 r.).

I jeszcze mała dygresja. Kiedy czytałem książkę Schwartza przypomniał mi się "Szachinszach" Ryszarda Kapuścińskiego. W tymże tomiku reportaży znajdziemy opis wypraw Mohammada Rezy Pahlawiego na obiady z Teheranu do Monachium. Udawał się tam odrzutowcem, zabierając swoją świtę, rodzinę i przyjaciół. Przypomnijmy, że w 1979 r. został odsunięty od władzy w wyniku irańskiej rewolucji islamskiej. Czy niepokoje, które widzieliśmy już w 2020 r. na ulicach amerykańskich miast - oficjalnie przebiegające pod hasłem Black Lives Matter - nie są przypadkiem zapowiedzią czegoś, co może wstrząsnąć Ameryką...?


Piotr Rosik

Dziennikarz analizujący rynki finansowe, zwłaszcza rynek kapitałowy.

Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze

Obserwator Finansowy
Dowiedz się więcej na temat: bogactwo | NYT | Finanse / Ekonomia | segregacja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »