USA oddala kryzys niewypłacalności. Co dalej z dolarem?

Sekretarz Skarbu USA Janet Yellen ostrzegała, że 5 czerwca jej kraj może zbankrutować, jeśli do tego czasu ustawowy limit zadłużenia nie zostanie podwyższony albo przynajmniej zawieszony. Tymczasem dolar miał się coraz lepiej. Pod koniec tego tygodnia wobec euro osiągnął najwyższy poziom od 20 marca, a wobec złotego od 22 maja. Dlaczego tak się dzieje? Inwestorzy byli przekonani, że w ostatniej chwili dojdzie do politycznego porozumienia i dlatego do USA już teraz napływają kapitały, które mają być zainwestowane w powiększony dług. I się nie pomylili.

  • Limit zadłużenia USA to w tej chwili 31,4 biliona dolarów. Negocjacje w sprawie jego podniesienia prowadzą prezydent Joe Biden i przewodniczący Izby Reprezentantów Kevin McCarthy. 
  • Prezydent Stanów Zjednoczonych Joe Biden i Republikanie w Kongresie osiągnęli w nocy z soboty na niedzielę wstępne porozumienie w sprawie podniesienia limitu zadłużenia rządu USA.
  • Republikanie proponowali, że zgodzą się na podniesienie limitu w zamian za głębokie cięcia wydatków budżetowych (m.in. na programy socjalne). Biden, który początkowo żądał bezwarunkowego podniesienia limitu, ostatecznie zgodził się na zamrożenie wydatków na poziomie z obecnego roku.
  • Biden oświadczył w niedzielę, że ostatecznie sfinalizował porozumienie budżetowe z spikerem Izby Reprezentantów Kevinem McCarthym. Dodał, że porozumienie w sprawie podwyższenia limitu zadłużenia jest gotowe do przekazania Kongresowi.
  • Inwestorzy na rynku walutowym w zasadzie odrzucali scenariusz niewypłacalności USA biorą pod uwagę fakt, że limit zadłużenia był podnoszony już kilkadziesiąt razy w historii. Za każdym razem politycy osiągali porozumienie "za pięć dwunasta"
  • Dolara wspiera Rezerwa Federalna utrzymująca wysokie stopy procentowe. Wielu członków Fed nie wyklucza, że w drugiej połowie tego roku polityka monetarna będzie zaostrzana

Reklama

Stany Zjednoczone mają w swoim budżecie tykającą bombę, ale dolarowi to nie szkodzi. Niecałe trzy tygodnie temu (10 maja) za dolara płacono 4,11 zł, a teraz jest to prawie 4,22 zł. W tym samym czasie na wartości straciło także euro. Wspólna waluta potaniała z 1,10 do nieco ponad 1,07 dolara, czyli do poziomu najniższego od ponad dwóch miesięcy.

Polityka i pieniądze

Problem polega na tym, że od lat rząd USA wydaje znacznie więcej pieniędzy, niż gromadzi z podatków. Musi więc pożyczać coraz wyższe kwoty, by regulować zobowiązania. To prowadzi do wzrostu zadłużenia publicznego. Sytuację wykorzystuje republikańska większość w Izbie Reprezentantów, która zgodę na podwyższenie limitu zadłużenia uzależnia od zobowiązania się Białego Domu do ograniczenia tempa wzrostu wydatków państwa.

Limit zadłużenia USA to w tej chwili 31,4 biliona dolarów. Negocjacje w sprawie jego podniesienia prowadzą prezydent Joe Biden i przewodniczący Izby Reprezentantów Kevin McCarthy. Umowa nie została jeszcze sfinalizowana. Biden powiedział ostatnio, że warunki Republikanów są “ekstremalne", ponieważ nie zgadzają się oni na dodatkowe podatki nakładane na zamożniejszych Amerykanów, mimo że Demokraci przygotowują się do pewnych cięć wydatków.

W przypadku braku porozumienia rządowi USA po 5 czerwca zabrakłoby środków do planowanych wypłat m.in. do funduszów ubezpieczeń społecznych i ubezpieczeń zdrowotnych dla seniorów (Medicare). O kompromisie poinformował spiker Izby Reprezentantów Kevin McCarthy, który w nocy z soboty na niedzielę rozmawiał telefonicznie z prezydentem USA Joe Bidenem.

"Właśnie skończyłem rozmowę telefoniczną z prezydentem. Po tym, jak marnował czas i odmawiał negocjacji przez miesiące, doszliśmy do porozumienia, które zasadniczo jest godne narodu amerykańskiego" - napisał McCarthy na Twitterze. Z kolei Biden określił porozumienie jako "ważny krok naprzód", który chroni kluczowe priorytety Demokratów. "Porozumienie stanowi kompromis, co oznacza, że nie każdy dostanie to, czego chce - oświadczył w komunikacie. "Taka jest odpowiedzialność rządzenia" - dodał.

Warunki umowy mają zostać jak najszybciej sformułowane jako dokument legislacyjny, który następnie będzie głosowany w Kongresie. Głosowanie w Izbie Reprezentantów, kontrolowanej przez Republikanów, odbędzie się w środę. Biden oświadczył w niedzielę, że ostatecznie sfinalizował porozumienie budżetowe z spikerem Izby Reprezentantów Kevinem McCarthym o dodał, że porozumienie w sprawie podwyższenia limitu zadłużenia jest gotowe do przekazania Kongresowi. 

Czerwcowa data była krytyczna

Sekretarz Skarbu USA Janet Yellen oświadczyła, że po 5 czerwca Stanom Zjednoczonym zabraknie środków do realizacji planowanych wypłat m.in. do funduszów ubezpieczeń społecznych i ubezpieczeń zdrowotnych dla seniorów (Medicare). Yellen poinformowała, że do niedawna za krytyczną datę uznawała 1 czerwca, ale w ostatnich dniach uruchomiła kolejny "nadzwyczajny środek" dający rządowi dodatkowe 2 miliardy dolarów opóźniające potencjalne bankructwo.

"Dotychczasowe amerykańskie impasy zadłużenia nauczyły nas, że czekanie do ostatniej chwili z zawieszeniem lub zwiększeniem limitu może poważnie zaszkodzić zaufaniu przedsiębiorców i konsumentów, podnieść koszty pożyczek i negatywnie wpłynąć na rating kredytowy USA. Jeśli Kongres nie zwiększy limitu zadłużenia, spowoduje to poważne trudności dla amerykańskich rodzin, zaszkodzi naszej globalnej pozycji lidera i zrodzi pytania o naszą zdolność do obrony kraju i jego bezpieczeństwo" - oznajmiła Janet Yellen.

Gigant z rynku bankowości inwestycyjnej Goldman Sachs uważał wręcz, że perspektywa niewypłacalności Stanów Zjednoczonych tym razem była całkiem realna. - Jeśli rządowi USA zabraknie pieniędzy na uregulowanie bieżących wydatków, to bankructwo Ameryki nastąpi 8-9 czerwca - prognozował Alec Phillips, analityk Goldman Sachs.

Porozumienie zamraża limit zadłużenia do stycznia 2025 roku. W zamian mają zostać ograniczone wydatki budżetowe w latach 2024 i 2025. 

Inwestorzy nie boją się krachu

Jednak inwestorzy na rynku walutowym w zasadzie odrzucali scenariusz niewypłacalności USA. Zapewne biorą pod uwagę fakt, że limit zadłużenia był podnoszony już kilkadziesiąt razy w historii. W ostatnich kilkunastu latach taka sytuacja miała miejsce wielokrotnie. Za każdym razem politycy osiągali porozumienie "za pięć dwunasta".

Dolar jest mocny, bo do USA już teraz napływają kapitały, które mają być zainwestowane w powiększony dług. Rynki zakładają, że amerykański rząd po podwyższeniu limitu wyemituje potężną pulę obligacji. W przeszłości podobne operacje wzmacniały dolara, choć z drugiej strony, prowokowały rynek akcji do korekcyjnych spadków.

Co by się jednak stało, gdy ziścił się wariant "niewyobrażalny" i rząd USA nie byłby w stanie zaspokoić wszystkich swoich potrzeb wydatkowych? Mogłoby się wtedy zdarzyć, że nie zostanie wykupiona część zapadających obligacji, co byłoby równoznaczne z niewypłacalnością kraju.

Pewnym zwiastunem tego zagrożenia była sytuacja na rynku bonów skarbowych emitowanych przez rząd USA. Rentowność bonów 1-miesięcznych osiągała w ostatnich dniach bardzo wysoki pułap 6 proc., by obniżyć się na koniec tygodnia do 5,58 proc. To są wartości wyższe od bieżącej stopy funduszy federalnych, a to z kolei dowód, że niektórzy inwestorzy podejrzewali, że USA mogą stać się niewypłacalne w perspektywie najbliższego miesiąca.

Fed też pomaga dolarowi

Na korzyść dolara działa także utrzymywanie wysokich stóp procentowych przez amerykański bank centralny, a jeszcze bardziej domysły, że będą one podwyższane. Co prawda przewodniczący Fed Jerom Powell zajął ostatnio "gołębie" stanowisko mówiąc, że "ostatnie problemy w systemie bankowym mogą mieć negatywny wpływ na gospodarkę", ale inni przedstawiciele Rezerwy Federalnej pokazali swoje "jastrzębie" oblicze.

Wiele wskazuje na to, że podczas posiedzenia 13-14 czerwca FOMC nie zdecyduje się na jedenaste z rzędu podniesienie stóp - zgodnie z sugestiami Powella. Nie oznacza to jednak, że cykl zaostrzania polityki monetarnej został zakończony. Prezes Fed w Minneapolis, Neel Kashkari, zasugerował, że w przyszłym miesiącu nastąpi przerwa w podwyżkach stóp procentowych. Dodał, że będzie ona wyłącznie okazję do zebrania większej ilości informacji i uzyskania pełniejszego obrazu sytuacji gospodarczej. Kashkari zapowiada, że jeśli inflacja w USA nie spadnie, to będzie opowiadał się za podniesieniem stóp w następnych miesiącach. Jednocześnie przewiduje, że w tym roku cięć stóp procentowych nie będzie.

Bezkompromisowy jest także James Bullard z Fed, który chce walczyć z inflacją przy silnym rynku pracy. Prognozuje, że stopa procentowa będzie musiała wzrosnąć w tym roku, być może o kolejne 50 punktów bazowych. W tej chwili referencyjna stopa funduszy Rezerwy Federalnej jest ustalona w docelowym przedziale 5 -5,25 proc., podczas gdy inflacja w USA wynosi 4,9 proc.

EBC na antyinflacyjnym kursie

Europejski Bank Centralny też nie ma zamiaru luzować polityki pieniężnej. z powodu uporczywej inflacji w strefie euro (7 proc.)., co powinno pomagać wspólnej walucie w konfrontacji z dolarem amerykańskim.

Prezes EBC Christine Lagarde zapowiada, że należy spodziewać się więcej niż jednej podwyżka stóp procentowych. Analitycy prognozują, że na czerwcowym posiedzeniu EBC wykonany zostanie ruch w górę o 25 punktów bazowych. Druga taka sama decyzja miałaby zapaść jeszcze przed końcem lata. Średnioterminowy cel inflacyjny EBC to w tej chwili 2 proc. Wielu ekspertów pierwszej obniżki stóp procentowych w strefie euro spodziewa się nie wcześniej niż na początku przyszłego roku.

Ekonomiści banku UBS zakładają, że determinacja decydentów z EBC wywinduje kurs eurodolara przed końcem tego roku do poziom 1,16, z 1,07 dolara w tej chwili. "Naszym zdaniem EBC stoi w obliczu większego wyzwania inflacyjnego niż Fed. Zakładamy, że Rezerwa Federalna zrezygnuje z podwyżki stóp na czerwcowym posiedzeniu. Natomiast w przypadku EBC przewidujemy podwyżki zarówno w czerwcu, jak i w lipcu" - czytamy w raporcie UBS.

Jacek Brzeski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: dolar | USA | niewypłacalność
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »