"Ustawa wiatrakowa" w komisjach sejmowych. "Odblokujmy energetykę wiatrową"

Komisje sejmowe rozpoczęły prace nad "ustawą wiatrakową", której nowelizacja (i liberalizacja zasad) stanowi ostatni z kamieni milowych dla odblokowania pieniędzy na realizację Krajowego Planu Odbudowy. Do Sejmu wpłynęło aż osiem propozycji - oprócz rządowego projektu znalazło się pięć poselskich i dwa senackie. Obecne przepisy uniemożliwiają praktycznie budowę farm wiatrowych na lądzie. Minimalna odległość wiatraka od zabudowy to dzisiaj nie mniej niż 10-krotność jego wysokości. Po nowelizacji ma się to zmienić, nie jest jednak jeszcze jasne, ile ostatecznie wyniesie.

  • Sejmowe komisje zajęły się projektami ustawy o zmianie ustawy o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych.
  • Projektowanych zmian ustawy pojawiło się osiem - jeden rządowy, pięć poselskich i dwa senackie. 
  • Uchwalenie "ustawy wiatrakowej" jest jednym z warunków odblokowania pieniędzy na realizację Krajowego Planu Odbudowy.
  • Jak wynika z raportu "Wiatr w żagle" Fundacji Instrat obecny kształt ustawy wyklucza z inwestycji wiatrowych 99,7 proc. obszaru Polski.

Komisja do Spraw Energii, Klimatu i Aktywów Państwowych i Komisja Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej rozpoczęły we wtorek wspólne prace nad nowelizacją "ustawy wiatrakowej". 

Reklama

"Najważniejszym wątkiem są obywatele"

Podczas przedstawiania założeń rządowego projektu minister klimatu i środowiska Anna Moskwa przekonywała, że "to nie jest ustawa o 10H". 

- Najważniejszym wątkiem w naszej opinii są obywatele (...) którzy mieszkają na tych terenach, gdzie są i będą posadowione wiatraki, którzy powinni korzystać z odnawialnych źródeł energii - mówiła minister. 

Anna Moskwa przekonywała także o tym, że Polska nie jest najbardziej restrykcyjnym krajem pod względem założeń planowania farm wiatrowych. Dodała, że najbliższy Polsce jest model grecki, gdzie elektrownie można stawiać w odległości między 500 a 1500 m od zabudowy mieszkalnej. 

- Już na tym etapie precyzujemy, że ta lokalizacja, która jest dopuszczalna przez ustawę, to jest pomiędzy 500 m a 10H - wyjaśniała szefowa resortu, dodając, że dokładna odległość od budynków mieszkalnych czy form ochrony przyrody nie jest na tym etapie dokładnie określona.

Moskwa mówiła również o ochronie sieci najwyższych napięć i założeniach ustawy w tej kwestii. 

- Uzgodniliśmy odległość w postaci trzykrotności maksymalnej średnicy wirnika wraz z łopatami - tzw. 3D oraz dwukrotność maksymalnej całkowitej wysokości elektrowni wiatrowej, czyli 2H - precyzowała.

"Odblokujmy energetykę wiatrową"

Beata Maciejewska, posłanka Lewicy, nie zgodziła się z narracją minister. 

- Nie, nie jesteście po stronie obywateli. Bardzo długo zwlekaliście z tą ustawą i zablokowaliście na siedem lat rozwój energetyki wiatrowej na lądzie. Wprowadziliście zasadę 10H, która powoduje, że 99,7 proc. powierzchni kraju nie nadawała się do tego, żeby stawiać nowe inwestycje wiatrowe na lądzie - mówiła posłanka, przywołując wyniki badań z 2022 roku, według których 79 proc. Polaków popierało takie inwestycje.

Senator Krzysztof Kwiatkowski wzywał parlamentarzystów o to, aby przyjąć którykolwiek z projektów ustaw, aby pozwolić na rozwój energetyki wiatrowej. 

- Nawet, jeżeli tej odległości byście nie zmniejszali (...) to żebyście pozwolili ludziom budować się na własnych działkach (...) Nieważne, który projekt - jest ich osiem (...) - przyjmijmy jakikolwiek i odblokujmy wreszcie tę energetykę wiatrową - apelował Kwiatkowski.

Rozwój miksu energetycznego

"Ustawa wiatrakowa", czyli ustawa o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych stanowi ostatni z kamieni milowych dla odblokowania unijnych pieniędzy dla Polski w celu realizacji Krajowego Planu Odbudowy. Nowelizacja "ustawy wiatrakowej" przygotowana przez rząd wpłynęła do Sejmu jeszcze w lipcu 2022 roku. Do tej pory nie wypracowano konsensusu w tej sprawie. 

"Utrzymanie obecnego miksu energetycznego w perspektywie długookresowej wiązałoby się ze znacznym wzrostem cen energii elektrycznej oraz niewypełnianiem zobowiązań w zakresie udziału energii odnawialnej w krajowym zużyciu energii brutto w 2030 r. wynikających z prawodawstwa UE. Polska powinna więc kontynuować rozwój swojego miksu energetycznego, aby móc zapewnić Polakom dostęp do czystej i taniej energii, która w sposób niezakłócony i bezpieczny będzie trafiać do odbiorcy." - czytamy w Ocenie Skutków Regulacji rządowego projektu.

Dziesięciokrotność wysokości - trudne kryterium

Ustawa zwana jest potocznie 10H - od dziesięciokrotności wysokości wiatraka, która, zgodnie z obecnym brzmieniem ustawy, jest minimalną dopuszczalną odległością od budynków.

"Odległość, w której mogą być lokalizowane i budowane: 

  1. elektrownia wiatrowa - od budynku mieszkalnego albo budynku o funkcji mieszanej, w skład której wchodzi funkcja mieszkaniowa, oraz 
  2. budynek mieszkalny albo budynek o funkcji mieszanej, w skład której wchodzi funkcja mieszkaniowa - od elektrowni wiatrowej" - brzmi obowiązująca z 2016 roku ustawa, która precyzuje ponadto, że odległość ta "wymagana jest również przy lokalizacji i budowie elektrowni wiatrowej od form ochrony przyrody".

Odległość jest równa lub większa od dziesięciokrotności wysokości elektrowni wiatrowej mierzonej od poziomu gruntu do najwyższego punktu budowli, wliczając elementy techniczne, w szczególności wirnik wraz z łopatami (całkowita wysokość elektrowni wiatrowej).

Właśnie ten zapis stanowi kość niezgody - w polskich warunkach trudno o rozwój infrastruktury wiatrowej przy obecnych założeniach; wiele potencjalnych miejsc do budowy wiatraków znajduje się w odległości mniejszej niż wskazana w ustawie.

Nie 10H, a 500 metrów?

Rządowy projekt zakłada, że minimalna odległość wiatraka zostaje utrzymana, ale będzie mogła zostać zmieniona na podstawie Miejscowego Planu Zagospodarowania Przestrzennego (MPZPP).

"Biorąc jednak pod uwagę ograniczenia wynikające z określenia jednej, sztywnej zasady odległościowej, bardziej efektywnym podejściem w tym zakresie jest uelastycznienie ww. ustawowej zasady odległościowej i oddanie większego władztwa w zakresie wyznaczania lokalizacji elektrowni wiatrowych poszczególnym gminom w ramach procedury planistycznej, tj. dotyczącej uchwalenia lub zmiany MPZP, opracowanego dla elektrowni wiatrowej. 3. Zgodnie z powyższym MPZP będzie mógł określać inną odległość elektrowni wiatrowej od budynku mieszkalnego, mając na uwadze zasięg oddziaływań elektrowni wiatrowej, z uwzględnieniem określonej w projekcie nowelizacji bezwzględnej odległości minimalnej 500 m. Podstawą dla określania wymaganej minimalnej odległości od zabudowań mieszkalnych będą m.in. wyniki przeprowadzonych konsultacji czy też obowiązkowo przeprowadzonej strategicznej oceny oddziaływania na środowisko (w ramach której analizuje się m.in. wpływ emisji hałasu na otoczenie i zdrowie mieszkańców), wykonywanej dla projektu MPZP. Identyczna minimalna bezwzględna odległość bezpieczeństwa będzie dotyczyć lokowania nowych budynków mieszkalnych w odniesieniu do istniejącej elektrowni wiatrowej" - wynika z uzasadnienia do projektu ustawy.

Zmniejszenie odległości do 500 m w praktyce oznacza sporą zmianę. Przy założeniu, że wysokość wiatraka wynosi 150 m, ustawowa odległość wynosi 1,5 km.

W grudniu rząd przyjął autopoprawkę, zgodnie z którą lokalne społeczności mogą korzystać z 10 proc. zainstalowanej mocy elektrowni wiatrowej 

Zgodnie z ustawą o OZE prosument wirtualny oznacza "odbiorcę końcowego wytwarzającego energię elektryczną wyłącznie z odnawialnych źródeł energii na własne potrzeby (...) w innym miejscu niż miejsce dostarczania energii elektrycznej do tego odbiorcy".

"Pora uwolnić polski wiatr i polskie słońce"

Oprócz rządowego projektu zmiany "ustawy wiatrakowej" w grze nadal pozostaje siedem innych propozycji - pięć poselskich i dwie senackie. Część z nich zakłada, że odległość, o której jest mowa wyżej, może wynosić nie mniej niż 500 m. 

"Postuluje się, aby zmniejszyć ograniczenia odległości elektrowni wiatrowych od zabudowań z 10-krotności ich wysokości od budynków mieszkalnych i terenów cennych przyrodniczo (tzw. zasada 10H) do 500 metrów oraz w dalszym ciągu zachować wymóg lokalizacji elektrowni wiatrowej przez władze gminy w miejscowych planach zagospodarowania przestrzennego. To z jednej strony zapobieże chaotycznemu powstawaniu takich instalacji w niepożądanych miejscach. Z drugiej, zapewni lokalnej społeczności udział w procesie powstawania zasad lokalizacji takich siłowni. Wreszcie w ramach procedur uzgodnieniowych przewidzianych w przepisach o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym zapewnione zostaną konieczne standardy ochrony przyrody i środowiska. Pora uwolnić polski wiatr i polskie słońce, których energia da nam niezależność energetyczną od Rosji, a także pozwoli spełnić międzynarodowe zobowiązania, dotyczące redukcji emisji i ochrony klimatu" - głosi uzasadnienie do projektu zgłoszonego przez m.in. Borysa Budkę, Klaudię Jachirę i Katarzynę Lubnauer.

Odmienny pomysł na nowelizację ma senator Krzysztof Kwiatkowski, który proponuje zastąpienie wymaganej odległości 10H dwukrotnie mniejszą wartością - 5H. Z kolei inna grupa posłów - m.in. Paulina Hennig-Kloska, Hanna Gill-Piątek, Joanna Mucha - są za tym, aby uzależnić miejsce budowy wiatraków od emitowanego hałasu. 

"Wiatraki cichsze będą mogły stanąć bliżej natomiast te głośniejsze powinny być lokowane znacznie dalej od zabudowań tak, aby nie powodować uciążliwości." - czytamy w uzasadnieniu do projektu.

Paulina Błaziak

Zobacz również:

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: ustawa wiatrakowa | KPO | środki z KPO | ustawa 10H
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »