Uterenowione kombi
Auta terenowe są w modzie, ale tak naprawdę mało kto oczekuje po nich zdolności do pokonywania przeszkód. Jeżdżą głównie w miastach, czasem po autostradach. Mają być komfortowe jak dobrej klasy limuzyny.
W samochodach terenowych, a przynajmniej o wyglądzie wozów 4x4, można wręcz przebierać. Są ich do wyboru - bez przesady - dziesiątki. Nie każdemu jednak pasuje bardzo wysoka pozycja za kierownicą i masywne nadwozie. Jest na to rozwiązanie. To auta uterenowione. Zwykłe kombi z napędem na cztery koła, podwyższonym zawieszeniem i z kilkoma gadżetami w postaci dodatkowych osłon bądź bardziej mocarnych z wyglądu zderzaków. W ten sposób powstały między innymi Audi A6 Allroad oraz Volvo XC70. Alternatywa dla nich to kombi segmentu premium wyposażone w napęd 4x4, ale nie nawiązujące wyglądem do SUV-ów: BMW serii 5 Touring xDrive, Mercedes klasy E T z oznaczeniem 4Matic oraz zwykłe Audi A6 Avant i Volvo V70.
Najważniejsza różnica między tymi ostatnimi, a uterenowionymi Audi i Volvo to zwiększony prześwit, czyli odległość między nawierzchnią a podwoziem. Nie jest to jednak zmiana, która sprawia, że A6 Allroad lub XC70 nagle przekształcą się w pogromców bezdroży. Podwyższone zawieszenie przyda się jednak na leśnym dukcie albo na polnej drodze. Dzięki tym kilku dodatkowym centymetrom (w przypadku Volvo to ponad 7 cm) nie trzeba przejmować się wystającymi z drogi kamieniami ani też głębokimi koleinami. Przeprawa takimi drogami lub pokonanie niezbyt stromego podjazdu to jednak szczyt możliwości tego typu samochodów.
W przypadku Volvo zwiększony prześwit sprawia niestety, że auto jeździ nieco gorzej niż odpowiadające mu zwykłe kombi, czyli V70 AWD. Na zakrętach mocniej przechyla się na boki, przez co jest mniej stabilne. Oczywiście nie chodzi tu o jazdę z niewielkimi prędkościami - wtedy trudno wychwycić różnicę - ale o dynamiczne prowadzenie na granicy przyczepności.
A6 Allroad ma w tym względzie nad Volvo przewagę. W standardzie ma pneumatyczne zawieszenie, dzięki któremu prześwit zmienia się zależnie od potrzeb: na polnej drodze może być większy, przy szybkiej, autostradowej jeździe zaś - maleje do minimalnej wielkości. To najbardziej uniwersalne rozwiązanie, które jednak podwyższa bazową cenę auta. Nie warto dodatkowo jej zwiększać wybierając opcjonalne, wielkie koła o średnicy 19 lub nawet 20 cali. Może i wyglądają one dobrze, ale nie nadają się na polskie drogi. Lepiej więc pozostać przy seryjnych osiemnastkach.
Podobna uwaga dotyczy zresztą i Volvo (standardowo na 16-calowych kołach), w którym nawet za dopłatą nie można mieć pneumatycznego zawieszenia. Da się jedynie zamówić opcjonalne zawieszenie Four-C (kosztuje nieco ponad 6 tys. zł), które dzięki amortyzatorom o regulowanej charakterystyce potrafi dostosować swoją sztywność do rodzaju nawierzchni. Oczywiście w ograniczonym zakresie.
Bliżsi luksusowym limuzynom rywale to "piątka" BMW oraz Mercedes klasy E w wersjach kombi, z napędem na cztery koła. Mają one zawieszenie podwyższone o zaledwie kilka milimetrów. Nie pozwala to na szaleństwa poza asfaltem, ale w zamian i BMW, i Mercedes wręcz doskonale jeżdżą po utwardzonych drogach. Tu 4x4 nie służy pokonywaniu zamulonych brodów, ale przede wszystkim zwiększeniu bezpieczeństwa: na zakrętach i w trudnych warunkach. Elektronika stabilizująca tor jazdy w parze z napędem na obie osie sprawiają, że trzeba naprawdę mocno przesadzić, by doprowadzić do poślizgu. Nawet podczas śnieżnej zimy albo ulewnego deszczu.
Przykładowo, w Mercedesie z logo 4Matic na pokrywie bagażnika, standardowo napęd rozdzielany jest między tył a przód w proporcjach 45 do 55, ale gdy sytuacja na drodze tego wymaga podział ten może się zmieniać od 70:30 do 30:70. Oczywiście w Audi, BMW i Volvo sposób przenoszenia napędu, od strony technicznej, jest inny niż w Mercedesie, ale z punktu widzenia większości kierowców najważniejsze jest jedno: więcej bezpieczeństwa.
Istotne są również osiągi, a te oczywiście zależą od wybranego silnika. Najmniej możliwości w tym względzie daje Volvo, oferując w XC70 jedynie trzy silniki: dwa diesle (2.0/163 KM i 2.4/215 KM) oraz jeden na benzynę (3.0/304 KM). Ten ostatni gwarantuje sprawne przyspieszanie, ale niestety ma jedną wadę: pochłania ogromne ilości paliwa. Lepiej więc wybrać wolniej sączącego paliwo diesla. Tyle, że w Volvo trzeba wówczas pogodzić się z gorszymi osiągami.
Na takie kompromisy nie trzeba iść kupując Audi, które proponuje - jak Volvo - jeden motor na benzynę (3.0/310 KM), ale aż trzy diesle: od 204 aż do 313 KM, wszystkie o pojemności trzech litrów. Najmocniejszy z tych silników nie dość, że mało pali, to jeszcze zapewnia przyspieszenia godne sportowego wozu. Ta wersja kosztuje krocie, ale tańsze i bardziej ekonomiczne odmiany A6 Allroad również nie należą do powolnych.
Jeśli nie są istotne "terenowy" wygląd i - wspomniany już - nieco większy prześwit, można przebierać w szerszej ofercie silników decydując się na Audi A6 Avant quattro lub Volvo V70 AWD, albo na "czteronapędowe" odmiany kombi Mercedesa klasy E lub BMW serii 5. W przypadku klasy E do wyboru są trzy silniki benzynowe (najmocniejszy nawet ponad 400-konny) oraz dwa diesle, BMW proponuje zaś dwa motory na benzynę (245 i 306 KM) i aż cztery diesle, z których najmocniejszy, stosowany w wersji M550d, ma aż 381 KM. To najmocniejszy motor na olej napędowy stosowany w tej klasy autach. Ta odmiana kombi BMW ma zresztą raczej sportowe aspiracje i w żadnym razie nie stara się udawać SUV-a.
Choć w terenie zdecydowanie lepiej sprawdzą się A6 Allroad i XC70, to jednak już wnętrze tych luksusowych aut jest równie komfortowe jak we wszystkich modelach klasy premium. W Audi jest zrobione wręcz doskonale, z bardzo dobrej klasy tworzyw i świetnej skóry. To może być problemem dla pozycjonowanego wyżej modelu A8. Trudno bowiem dopatrzeć się jakiejkolwiek przewagi najdroższego Audi nad autem klasyfikowanym o stopień niżej.
Może jedynie w wyposażeniu. Gdy chodzi o komfort w standardzie są jedynie automatyczna klimatyzacja oraz dobry zestaw audio z kolorowym, 6,5-calowym ekranem zgrabnie chowanym w górnej części środkowej konsoli. Sterowanie nim ułatwia pokrętło i zestaw przycisków umieszczone między fotelami. Inna rzecz, że podobne systemy w BMW i Mercedesie wyglądają nowocześniej, a sterowanie nimi jest nieco bardziej intuicyjne. Wszystkie inne dodatki w Audi wymagają dopłat i to nierzadko słonych. Przykładowo moduł nawigacji do systemu multimedialnego kosztuje co najmniej 13 tys. zł, a doskonały zestaw audio Bang & Olufsen - kosmiczne wręcz 33 tys. złotych. Długa lista drogich dodatków to jednak od lat praktykowana polityka producentów aut segmentu premium.
Podobnie zresztą postępuje Volvo, choć domagając się nieco niższych dopłat (nawigacja - 7400 zł, topowy system audio - 8370 zł). Nie da się jednak ukryć, że wnętrze XC70 nie jest wykończone aż tak dobrze jak w Audi. Tu i ówdzie zawieruszyły się tworzywa, po których widać, że trzeba było gdzieś zaoszczędzić kilka eurocentów. W Volvo nie ma też tak zaawansowanego systemu multimedialnego z poręcznym sterowaniem wszystkimi funkcjami. W szwedzkim aucie postawiono na konsolę z dużą liczbą przycisków, co pewnie nie każdemu przypadnie do gustu. Początkowo łatwo się pogubić w gąszczu różnych funkcji.
Za to w Volvo siedzi się bardzo wygodnie. Nawet standardowe fotele są duże, przytulne, z regulacją w dużym zakresie. Można się poczuć jak w klasie biznes w samolocie dobrej linii lotniczej. W Audi też nie jest źle, ale tylko, gdy wybierze się opcjonalne fotele "komfortowe" lub "sportowe". Te standardowe, szczególnie dla wysokich osób, mogą mieć za mały zakres regulacji.
Zwykłe kombi, czyli wspomniane wcześniej BMW i Mercedes, to oczywiście klasa sama w sobie. To auta-wzorce, w których jakość wykończenia wnętrza nie znosi żadnych kompromisów. Fakt, przed laty Mercedes prowadził w tym względzie eksperymenty z oszczędzaniem, ale - delikatnie mówiąc - zostały one bardzo chłodno przyjęte przez klientów tej marki. Szybko więc z nimi skończono. W Mercedesie, zależenie od wybranej wersji można liczyć na wystrój elegancki (z detalami z drewna) lub o sportowym charakterze (z elementami z aluminium). A dodatkowe wyposażenie? Cóż, tak jak w Audi. Dobierając kilkanaście dodatków nietrudno zwiększyć cenę samochodu nawet o połowę.
Na koniec pozostaje zadać jedno pytanie: czy warto płacić nieco więcej za uterenowione auta takie, jak Audi A6 Allroad lub Volvo XC70? Odpowiedź jest dość prosta. Jeśli potrzebne jest auto do jazdy po mieście i drogach szybkiego ruchu - na pewno nie. Lepiej wybrać po prostu jedno z czterech zwykłych kombi segmentu premium. Najlepiej z około 200-konnym dieslem. Taki silnik mało pali co sprawia, że nie trzeba zbyt często zaglądać na stację benzynową. To nie tylko oszczędność pieniędzy, ale i czasu.
Dla kogo są więc te imitację SUV-ów? Głównie dla tych, którzy od czasu do czasu zapuszczają się na leśne dukty albo - po prostu - chcą mieć samochód, który choć trochę będzie się wyróżniać z tłumu innych pojazdów.
Henryk Jarecki