W Brukseli przegłosowano zaostrzenie norm emisji dla elektrowni; Polskę może to kosztować 10 mld zł
Przedstawiciele państw członkowskich przegłosowali w piątek nowe standardy zaostrzające normy emisji dla przemysłu, w tym elektrowni węglowych. Polska i kilka innych państw były temu przeciwne. Według resortu środowiska może nas to kosztować 10 mld zł.
W Brukseli odbyło się głosowanie w sprawie nowych wymagań środowiskowych dla zakładów energetycznych. Przyjęte konkluzje wprowadzają m.in. bardziej restrykcyjne wymogi dla takich zanieczyszczeń, jak: SO2 (dwutlenek siarki) , NOx (tlenki azotu) i pyłu, niż przewiduje to dyrektywa o emisjach przemysłowych (dyrektywa IED).
Dla polskiego przemysłu, elektrowni węglowych oraz z tzw. dużych obiektów wysokiej emisji spalania, nowe rozwiązania oznaczają konieczność ograniczenia emisji i kolejne wydatki.
- Dostosowanie się do nowych przepisów emisyjnych może kosztować polskie przedsiębiorstwa ok. 10 mld zł. Nie zgadzamy się na takie podejście - powiedział Paweł Sałek, wiceminister środowiska, pełnomocnik rządu ds. polityki klimatycznej.
Niemcy, Polska, Czechy, Bułgaria, Rumunia, Węgry, Słowacja i Finlandia głosowały przeciw konkluzji ws. najlepszych dostępnych technik dla dużych obiektów spalania. Polska zaproponowała system głosowania nicejski, ale Komisja przyjęła jednak system głosowania lizboński.
- Jest rzeczą zaskakującą, że państwa, które nie mają węgla brunatnego decydują o tym, jak inne państwa członkowskie posiadające te zasoby mają je wykorzystywać - powiedział rzecznik ministerstwa środowiska Paweł Mucha. - Nasz głos, jak również państw wspomnianych wyżej, został pominięty - dodał.
- - - - -
Dla powietrza nad Europą otwiera się nowy rozdział - przegłosowano długo negocjowane limity zanieczyszczeń dla elektrowni, pomimo sprzeciwu Niemiec i Polski. Modernizacja energetyki pozwoli uniknąć rocznie ponad 20 tysięcy przedwczesnych zgonów. Nowe prawo będzie potężnym impulsem do długo oczekiwanej transformacji naszej energetyki - komentuje Polska Zielona Sieć.
Przegłosowane dziś unijne regulacje, wypracowywane w trwającym 6 lat tzw. procesie sewilskim, opierają się na najlepszych dostępnych technikach (tzw. BAT - z j. ang. Best Available Techniques) stosowanych z powodzeniem w innych krajach, np. w Stanach Zjednoczonych. Przepisy zaostrzają limity emisji szkodliwych dla zdrowia tlenków azotu, tlenków siarki oraz pyłów zawieszonych, które do tej pory uregulowane były dyrektywą o emisjach przemysłowych (IED).
Obecnie po raz pierwszy do katalogu tych norm włączane są również limity dla związków chloru i metali ciężkich mi.in dla rtęci.
Nowe przepisy dotyczą przede wszystkim 280 działających w Europie elektrowni węglowych. Choć generują one 25 proc. elektryczności w UE, to odpowiadają za emisję ponad 70 proc. dwutlenku siarki i 40 proc. tlenków azotu pochodzących z sektora przemysłowego. Regulacje dotyczą jednak również elektrowni opalanych ropą i gazem, ale również innych, również tych położonych na morzu.
- Nowe limity emisji zanieczyszczeń, które obejmą energetykę opartą na paliwach kopalnych, pozwolą radykalnie zmniejszyć jej negatywny na nasze zdrowie. Koszty modernizacji elektrowni, zwrócą nam się z nawiązką dzięki obniżeniu ogromnych, ponoszonych obecnie kosztów zdrowotnych - komentuje Marek Józefiak z Polskiej Zielonej Sieci.
Nowe prawo będzie też dużym impulsem do transformacji sektora - w wielu przypadkach zamiast remontować kilkudziesięcioletnie instalacje, bardziej będzie się opłacało zainwestowanie w odnawialne źródła energii i rozwiązania służące oszczędzaniu energii - dodaje Józefiak.
Według ubiegłrocznego raportu Lifting Europe's Dark Cloud, dostosowanie energetyki do nowych przepisów, pozwoli uniknąć w Europie ponad 20 tysięcy przedwczesnych zgonów rocznie - odpowiada to populacji takiego miasta jak np. Wadowice.
Co ciekawe, nowe przepisy zostały przegłosowane dosłownie o włos - głosami krajów, których łączna populacja wynosi 65,14 proc. ludności UE, czyli zaledwie 0,14 punktu proc. ponad wymagane minimum. Przeciw głosowały głównie państwa Europy środkowo-wschodniej oraz Niemcy.
Łyżką dziegciu jest fakt, że również przedstawiciel rządu Beaty Szydło, minister środowiska Jan Szyszko głosował przeciwko nowym regulacjom.
Szkoda, że polski rząd głosował przeciw, bardziej niż o nasze zdrowie, troszcząc się o wąsko pojęty interes spółek energetycznych. Dziwi to zwłaszcza, że minister Szyszko często opowiada o stawianiu na mityczne "czyste technologie węglowe" - komentuje Marek Józefiak z Polskiej Zielonej Sieci.
Dzień przed głosowaniem, przedstawiciele organizacji pozarządowych i środowisk lekarskich przekazali ministrowi europejską petycję podpisaną przez 125 tysięcy osób z apelem o poparcie nowych przepisów.
Jan Ruszkowski, Polska Zielona Sieć