W czerwcu start automatów w Totalizatorze Sportowym

Każdy hazardzista już w czerwcu będzie mógł spotkać się oko w oko z jednorękim bandytą. I to zupełnie legalnie. Totalizator Sportowy rozpoczyna pilotaż gier na automatach i pierwsze z nich postawi pod koniec przyszłego miesiąca. Ta spółka Skarbu Państwa będzie w ten sposób realizować monopol państwa w zakresie hazardu.

Zgodnie z prawem, które weszło w życie w zeszłym roku, jeden automat do gier może przypadać na 1000 mieszkańców, czyli teoretycznie Totalizator Sportowy może ich postawić w kraju 38 tys. Gdyby okazało się, że zainteresowanie grami na automatach jest takie, jak 10 lat temu, spółka zamierza rozwinąć sieć w ciągu 4-5 lat.

Czy aż 38 tys. jednorękich będzie grasować po kraju? Tego jeszcze nie wiadomo. Odpowiedzi na pytanie jak dużo ludzi jest zainteresowanych grami na automatach, na jakiego rodzaju automatach chcą grać, w jakie gry, jakie mają być funkcjonalność, klawiatury, a nawet kolory pudeł - ma dać właśnie zapowiedziany pilotaż. Rozpocznie się on w czerwcu.

Reklama

- Pilotaż ma dać odpowiedź na pytanie czego oczekuje rynek - mówił na konferencji prasowej Totalizatora Sportowego prezes spółki Olgierd Cieślik.

W ramach pilotażu Totalizator Sportowy chce zainstalować w około 50 powstających właśnie salonach gry w całej Polsce ok. 1220 automatów (Totalizator zamówił już 300 maszyn Merkur Gaming u jednego z liderów w branży). Na podstawie wyników pilotażu i gruntownych analiz zainteresowania klientów podejmowane będą decyzje o dalszych krokach. Jeśli zainteresowanie będzie odpowiednio duże, salony gry będą powstawać w kolejnych miejscowościach, a automatów będzie przybywać.

- Chcemy zainteresowanie monitorować dla sprawdzenia optymalnego rozwiązania. Chcemy dowiedzieć się, które formaty sprawdzają się na polskim rynku. Byłoby racjonalne, żeby zdążyć (z otwarciem pilotażowych salonów) na mundial - powiedział Olgierd Cieślik.

Przypomnijmy jak wyglądał krajobraz gier hazardowych jeszcze 10 lat temu. Jednoręcy bandyci dominowali. Można było ich spotkać wszędzie - na dworcach było ich więcej niż kas, stali w budkach na ulicach i w centrach handlowych. Rząd w końcu powiedział - dość i w 2009 roku weszła ustawa o grach hazardowych, która spowodowała, że zaprzestano wydawać koncesje na prowadzenie automatów do gry. Ostatnia koncesja wygasła w połowie zeszłego roku.

Choć jednoręcy bandyci zniknęli z ulic, dworców i centrów handlowych, nie znaczy to, że wyemigrowali z Polski. Ukryli się w podziemiu. Nie sposób doliczyć się jaka jest w tej chwili skala tego zjawiska. Nie wiadomo także jak wielu wielbicieli gier na automatach opuści szulernie, żeby grać legalnie w salonach Totalizatora Sportowego. Rozpoczynany pilotaż ma także odpowiedzieć na to pytanie.

- Gracze oczekują bezpieczeństwa i bliskiej lokalizacji - mówił prezes na podstawie wyników dotychczasowych badań.

Czym będzie różnił się legalny salon od szulerni? Przede wszystkim każdy, kto do niego trafi może mieć pewność, że automat jest certyfikowany. Pod drugie - być może najważniejsze - żeby grać w salonie trzeba będzie się zarejestrować. Państwowa Wytwórnia Papierów Wartościowych oraz Exatel kończą obecnie prace nad rejestrem graczy i infrastrukturą informatyczną. Po co ta rejestracja? Chodzi przede wszystkim o walkę z praniem brudnych pieniędzy. W salonach nie będzie można ich wyprać. Po trzecie - trzeba będzie zapłacić od wygranej podatek.

Olgierd Cieślik mówi, że mimo trwającej niemal 10 lat delegalizacji automatów żyłka do hazardu w narodzie nie zanikła. W rozmaitego typu grach hazardowych uczestniczy więcej niż co drugi Polak, a 60 proc. populacji pamięta jednorękich bandytów. 17 proc. przyznaje, że wciąż na nich gra. To budzi pewne nadzieje na wyjście przynajmniej części hazardzistów z "szarej strefy" i przejście do salonów Totalizatora. Albo też powrót tych, którzy kiedyś zasmakowali w automatach, lecz nielegalne szulernie po prostu im źle pachniały. Prezes zapowiada jednak, że szczególne znaczenie w badaniach rynkowych w ramach pilotażu będzie mieć to obejmujące graczy, którzy uczestniczyli w szarej strefie.

- Część graczy nie bezie chciała brać udziału w legalnej rozrywce, nie będzie migrować z szarej czy czarnej strefy do naszego salonu - powiedział.

Polskie przepisy wzorowane są na obowiązujących w Norwegii, gdzie w 2006 roku zdelegalizowano jednorękich bandytów, a w 2008 wprowadzono monopol państwa. Według danych Totalizatora obroty z 3 mld euro rocznie w 2006 roku, spadły tam do zera po delegalizacji, ale po wprowadzeniu monopolu i legalizacji "państwowych" bandytów zaczęły stopniowo rosnąć do 600 mln euro w ciągu kilku lat. W 2009 roku przed delegalizacją gry na automatach odpowiadały za nieco ponad 70 proc. obrotów w polskim hazardzie. Ile z tego uda się teraz odrobić i w jakim czasie? Na razie nie sposób przewidzieć.

Jak na jednorękich bandytach zamierza wyjść sam Totalizator? Prezes mówi, że średni koszt jednego nowo otwieranego salonu to 1,12 mln zł, z czego najwięcej kosztują automaty, a resztę najem, infrastruktura, "uzbrojenie" lokalizacji (chodzi to o to, żeby zapewnić bezpieczeństwo) oraz system rejestracji graczy. Na użytek pilotażu przewidziano, że salon powinien zacząć przynosić zyski po 10-12 miesiącach, a więc po tym okresie powinien pokryć koszty. To znaczy, że na czysto ma zarabiać ok. 100 tys. zł miesięcznie.

Oczywiście to średnia - bo salony będą różne. Te najmniejsze, w najmniejszych miejscowościach mogą być wyposażone w zaledwie trzy automaty. W największych będzie ich aż 50. Na przyszły rok Totalizator planuje zakup ok. 4-5 tys. urządzeń i rozbudowę sieci salonów. Koszt wejścia do gry nie będzie wysoki, bo stawki będą się zaczynać już od złotówki.

jb

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: totalizator sportowy | gry hazardowe | hazard
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »